- Zbieramy informacje o stratach, ale do wielu miejsc nie możemy jeszcze dotrzeć - mówi dolnośląski wojewódzki konserwator, Daniel Gibski. - Sytuacja jest dramatyczna, potrzebne będą duże środki na ratowanie zniszczonych zabytków. Wysłałem już wstępny raport wojewodzie i premierowi.
Woda w zalanych miastach w Kotlinie Kłodzkiej zaczyna powoli opadać, pokazując skalę zniszczeń. Wciąż część mieszkańców jest odcięta od świata, nie ma dostępu do bieżącej wody i prądu, nie wie, co się dzieje z ich bliskimi. Trwa walka z żywiołem w Nysie, Wrocławiowi zagraża Bystrzyca, zbliża się też fala kulminacyjna na Odrze. Podsumowujemy, co wydarzyło się przez ostatnią dobę.
Jedne miasta na południu Polski już sprzątają po powodzi, w innych - jak we Wrocławiu i w Oławie - umacnianie i podnoszenie wałów trwa. Wieczorem zamieszanie wywołała informacja prezydenta Sutryka o pęknięciu wału zbiornika w Mietkowie, co oznaczałoby zagrożenie dla zachodniej części Wrocławia. Na szczęście okazała się fałszywa. Informacje dobre - o sukcesach w walce z powodzią, mieszają się ze złymi, a nawet szokującymi. Jak z tą, że opuszczone przez mieszkańców tereny plądrują szabrownicy. Policja podała, że w powodzi straciło życie siedem osób. Reporterzy "Wyborczej" są na Dolnym Śląsku, Opolszczyźnie oraz w Lubuskiem.
- Fala kulminacyjna, która miała przyjść do Wrocławia w środę, pojawi się później, w czwartek i piątek - informuje Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia i podkreśla, że miasto w maksymalny sposób się na to przygotowuje.
Prognozowana wysokość fali kulminacyjnej na Odrze w Oławie ma wynieść nawet 770 centymetrów, a więc prawie tyle, ile podczas powodzi w 1997 roku. Ludzie przygotowują się do obrony miasta. Otwarto też polder zalewowy Oława - Lipki.
Wały w Łanach są już zaminowane, w Kamieńcu Wrocławskim i w Gajkowie też mają być wysadzone - głosi plotka, która wywołała panikę wśród mieszkańców gminy Czernica i poleciała w Polskę. Wójt zaprzecza, rząd uspokaja, ale ludzie i tak pilnują wałów.
Program tramwajowy został ostatnio poszerzony i to dobrze. Nadal jednak potrzebujemy przyspieszenia w projektowaniu nowych tras, jeśli ma być zrealizowany w terminie - mówi Jakub Nowotarski, przewodniczący komisji transportu w radzie miejskiej.
Zbiornik przy zaporze Pilchowickiej jest niemal pełen. Do przelania wody brakuje mniej niż pół metra. Mimo to, przy zaporze jest dużo osób. Są pewni, że tama utrzyma napór wody.
Pojawiły się plotki, że w niektórych miejscach saperzy będą wysadzali wały przeciwpowodziowe, aby przed zalaniem uratować m.in. Wrocław i Opole. Rząd zaprzecza. - Celem tej dezinformacji jest sianie paniki przez wrogie nam służby - podkreślał wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz podczas powodziowego sztabu kryzysowego.
Wezbrana Biała Lądecka w rejonie Stronia Śląskiego odcięła od świata kilka górskich wsi. Uwięzieni w nich mieszkańcy i turyści nie mają łączności, prądu i kończy im się jedzenie. Niektórzy planują wyruszyć przez góry do miejsc, w których znajdą pomoc.
Przy budynku ZDIUM we Wrocławiu uruchomiono punkt, w którym mieszkańcy mogą zaopatrzyć się w worki z piaskiem. Chętnych jest tak wielu, że będzie czynny dłużej.
W Jeleniej Górze fala powodziowa była o metr wyższa niż w 1997 roku. W krytycznych miejscach przykrywała samochody po dach.
Wrocław jest bezpieczny, choć magistrat szykuje się na czarny scenariusz - zapewniał w poniedziałek 16 września przed południem prezydent Jacek Sutryk. Z tego co mówił i co prognozuje IMGW, wynika, że najgorszy dla miasta może być środowy wieczór i noc ze środy na czwartek.
Po ogłoszeniu przez prezydenta Wrocławia alarmu przeciwpowodziowego mieszkańcy miasta robią zapasy żywności i masowo wykupują m.in. wodę w butelkach. Władze Wrocławia uspokajają, że kranówka wciąż jest zdatna do picia.
Wielu wrocławian boi się powtórki z powodzi na taką skalę, jak w 1997 r. Prezydent miasta Jacek Sutryk zapewnia, że tym razem miasto jest lepiej przygotowane na nadejście żywiołu. Powstał m.in. zbiornik w Raciborzu i przebudowany został Wrocławski Węzeł Wodny.
W nocy z niedzieli na poniedziałek we Wrocławiu i Opolu ogłoszono alarmy przeciwpowodziowe, bo stan Odry i jej dopływów jest już wysoki i ma trend rosnący.
Ogłoszenie alarmu powodziowego we Wrocławiu oznacza, że każdy z nas powinien być na standbay'u - mówił prezydent Jacek Sutryk. - Nie należy jednak panikować. W mediach jest dużo nieprawdziwych informacji, co sabotuje nasze działania. Nie chcę mówić o ich źródle.
Woda na południu Dolnego Śląska zaczęła powoli opadać, pokazując ogromne zniszczenia. Najtrudniejsza sytuacja jest wciąż w powiatach: kłodzkim, kłodzkim, karkonoskim, ząbkowickim, wałbrzyskim wraz z miastem i kamiennogórskim, a także w Jeleniej Górze.
Na dwóch suchych zbiornikach Sobieszów i Cieplice powoli opada i woda się już nie przelewa. Opadają też wody na rzekach, szczególnie na Bobrze - mówił po spotkaniu zespołu zarządzania kryzysowego w Jeleniej Górze prezydent Jerzy Łużniak. Wszystko wskazuje na to, że miasto poradziło sobie z falą powodziową, choć jeszcze kilkanaście godzin może potrwać, aż woda zniknie z zalanych obszarów
Stan klęski żywiołowej został wprowadzony na terenach objętych powodzią, do 16 października - wynika z rozporządzenia Rady Ministrów. To pierwszy taki przypadek od czasu wprowadzenia ustawy o stanach nadzwyczajnych. Wprowadzenie stanu klęski daje rządowi specjalne uprawnienia, ale też daje też szansę na odszkodowanie od państwa i unijną pomoc.
Jeszcze w sobotę koło południa w Kłodzku można było swobodnie przejść przez słynny Żelazny Most. Kilka godzin później wezbrane wody Nysy Kłodzkiej zalały ulice miasta. - Panie kochany, to pieprznęło w takim tempie, że szkoda gadać.
Nigdy już do końca życia nie będzie spokoju, zostanie strach - płacze mieszkanka Lądka-Zdroju, z którą rozmawiamy, wyjeżdżając ze zniszczonego przez powódź miasta.
W niedzielę od rana napływały coraz gorsze informacje z południa Polski: w Głuchołazach woda zerwała most, puściła tama w Stroniu Śląskim, zalany został Lądek-Zdrój, Nysa wylała w Kłodzku i w Nysie, a w Jeleniej Górze woda przelewała się nad wałami. Potwierdzono już cztery ofiary śmiertelne powodzi, ale zaginionych jest coraz więcej mieszkańców zalanych terenów.
Na terenach dotkniętych przez powódź rząd wprowadził w poniedziałek stan klęski żywiołowej. Fala powodziowa zdemolowała Lądek-Zdrój, Kłodzko, Stronie Śląskie, Głuchołazy. W Nysie mieszkańcy umacniają w nocy wały. Reporterzy "Wyborczej" są na Dolnym Śląsku oraz Opolszczyźnie.
- W nocy z niedzieli na poniedziałek do odciętych od świata przez powódź Lądka Zdroju i Stronia Śląskiego mają dotrzeć strażacy z wodą i żywnością - powiedział "Wyborczej" wojewoda dolnośląski Maciej Awiżeń. Będą też wojskowe cysterny z wodą pitną.
"Część Wrocławia może zostać zalana" - alarmował w niedzielę 15 września hydrogeolog z Uniwersytetu Wrocławskiego prof. Sebastian Buczyński w "Faktach" TVP Wrocław. Fala powodziowa na Odrze ma być niewiele niższa niż w 1997 roku. W niedzielę o 23.00 prezydent Wrocławia ogłosił alarm powodziowy dla Wrocławia.
Przewidywano, że deszcz w Polsce południowej przestanie padać w nocy z niedzieli na poniedziałek. Niestety, najnowsze prognozy są bardzo złe dla Kotliny Kłodzkiej i Opolszczyzny - ulewy potrwają dłużej.
- Powódź z 1997 r. może się schować przy tym, co dzieje się teraz - mówią mieszkanki Lądka-Zdroju, z którymi rozmawiamy w punkcie ewakuacyjnym, jaki zorganizowano w miejscowym liceum.
Owczarek niemiecki najpierw rozpaczliwie oczekiwał na ratunek na moście w Głuchołazach, a później został porwany przez nurt rzeki. Wyłowili go mieszkańcy.
Kłodzko już jest częściowo zalane, ale szykuje się na kolejną falę powodziową. Władze gminy ostrzegają mieszkańców, że będzie ona większa niż ta pierwsza.
Woda Jeleniej Górze woda przeszła przez korony dwóch tam, Kamienna będzie wylewała się bez kontroli - mówi Jerzy Łużniak, prezydent Jeleniej Góry. Zagrożeni są także mieszkańcy okolic Pilchowic, tam także woda przewyższyła tamę. W mieście rozpoczęto ewakuację.
W Lądku-Zdroju potężna fala płynie ulicami, porywając ławki i kontenery na śmieci. Ludzie patrzą na okna swoich mieszkań, do których nie da się dojść. Do budynków wdziera się woda.
W niedzielę z powiatu kłodzkiego zostało ewakuowanych 1600 osób, ale na pewno ta liczba się znacznie powiększy, bo prognozy pogodowe nie są optymistyczne. W zbiornikach przeciwpowodziowych jest średnio jakieś 30 proc. rezerwy - mówił premier Donald Tusk, który i z szefem MSWiA Tomaszem Siemoniakiem w niedzielę rano wzięli udział w odprawie służb w Kłodzku.
Premier Donald Tusk podczas piątkowej wizyty we Wrocławiu uspokajał, że sytuacja w mieście jest lepsza niż się spodziewano. Jednak mieszkańcy Wielkiej Wyspy cały czas przychodzą na Jaz Opatowicki i z niepewnością patrzą na Odrę. Niektórzy swoje piwnice zabezpieczają workami z piaskiem.
W Głuchołazach woda zerwała most, drugi został uszkodzony. Miasto jest praktycznie odcięte od świata. Pod wodą znalazło się również Kłodzko i Nysa. Zginęły cztery osoby: w powiecie kłodzkim, Lądku-Zdroju, Nowym Świętowie i Bielsku-Białej. We Wrocławiu szykują się na najgorsze, ale wciąż mają nadzieję, że sytuacja z 1997 roku się nie powtórzy. Przed godz. 2 burmistrz Wlenia ogłosił: "Przegraliśmy".
Zapora wodna Międzygórze niedaleko Bystrzycy Kłodzkiej oraz zapora na Morawce w Stroniu Śląskim w nocy z soboty na niedzielę ledwo już wytrzymują napór wzbierających wód. Zanosi się na ciężką noc w Kłodzku.
Najnowsze prognozy przewidują silne opady deszczów przez najbliższe kilkanaście godzin. Najgroźniejsza jest teraz rzeka Biała Lądecka, a najtrudniejsza sytuacja w nocy w soboty na niedzielę będzie na całym Pogórzu Sudeckim - mówi "Wyborczej" szef MSWiA Tomasz Siemoniak. Rozmawialiśmy w sobotę 14 września około godziny 22.30.
W Lądku-Zdroju w nocy z soboty na niedzielę woda wylewa się z impetem ze studzienek, na środku jezdni tworzą się gejzery. Strażacy zamykają kolejne ulice, wjazdy zagradzają. I proponują mieszkańcom ewakuację.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.