Mariusz Gierus, radny PiS, może być odwołany ze stanowiska dyrektora Pogotowia Ratunkowego w Jeleniej Górze. Marszałek czekał tylko na zgodę tamtejszych radnych, a ci właśnie ją wyrazili.
Rozpoczął się proces dotyczący niegospodarności, poświadczenia nieprawdy w dokumentach oraz oszustwa we wrocławskim Pogotowiu Ratunkowym. W oskarżeniu prokuratury znalazł się też zarzut ukrywania przez kilkanaście miesięcy medycznego błędu, którego skutkiem była śmierć pacjenta.
Pogotowie ratunkowe wydało oświadczenie w sprawie śmierci Gabriela Seweryna z Głogowa, projektanta znanego z programu "Królowe życia". Ratownicy "udzielili pomocy w zakresie, na jaki pacjent pozwolił" i "stali się ofiarami agresji" - pisze pogotowie. Rodzina zmarłego podała też datę i miejsce jego pogrzebu.
We Wrocławiu na oczach pani Niny i jej córek mężczyzna wpadł do fosy. - Tłum wokół nas nie reagował, więc zostawiłam dzieci pod opieką i wskoczyłam za nim - relacjonuje kobieta i ma żal, że orlenowska "Gazeta Wrocławska" zrobiła z niej pośmiewisko.
- Upartyjnienie w instytucji tak newralgicznej, związanej ze zdrowiem, może spowodować nie tylko szkody finansowe, ale narazić życie pacjentów - powiedział Michał Jaros z Koalicji Obywatelskiej. Wraz z Zofią Czernow składają wniosek do Najwyższej Izby Kontroli ws. kontroli pogotowia w Jeleniej Górze.
Mariusz Gierus, dyrektor pogotowia ratunkowego w Jeleniej Górze i radny PiS, oświadczył, że odda publiczne pieniądze, które wziął na prywatne studia MBA. Zapomniał dodać, że wziął je sam bez zgody marszałka.
37 tys. zł z kasy Pogotowia Ratunkowego w Jeleniej Górze poszło na prywatne studia szefa tej placówki, który jest jednocześnie radnym PiS. Mariusz Gierus zgody marszałka nie miał, nawet o nią nie wystąpił.
Starsza kobieta zmarła, wsiadając do samochodu na wrocławskich Popowicach, w czwartek przed południem. Jej ciało do wieczora nie zostało zabrane. Leżało przykryte folią częściowo w aucie, częściowo poza nim.
Państwowa Inspekcja Pracy złożyła zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Mariusza Gierusa, dyrektora Pogotowia Ratunkowego w Jeleniej Górze i jednocześnie radnego PiS w tym mieście.
W jednym z mieszkań w Legnicy szafa przygniotła dwoje ludzi. Kobietę znaleziono martwą, a z mężczyzną nie ma kontaktu. Trafił do szpitala.
Po taśmach z pogotowia w Jeleniej Górze ujawnionych przez "Wyborczą", na których wicedyrektor m.in. nazwał ratowników "wieśmakami", placówka chce wprowadzić kodeks etyczny. Pracownicy dostali do wypełnienia ankiety z propozycjami "wartości godnościowych" - miłości, przyjaźni, prawości i sprawiedliwości.
Wicedyrektor w pogotowiu ratunkowym w Jeleniej Górze, którym rządzi działacz PiS, został zwolniony po taśmach ujawnionych przez "Wyborczą". Na nagraniu mówił m.in., że przychodzi do pracy, by "napić się kawy, i wziąć kasę"
Pracownicy Pogotowia Ratunkowego w Jeleniej Górze bezskutecznie alarmują wszelakie władze nt. fatalnego stanu karetek. Dyrektor ds. medycznych na nagraniach, do których dotarła "Wyborcza", mówi, że przychodzi do pracy "wypić kawę i wziąć kasę". Ratowników nazywa "wieśmakami".
Autokar wiozący turystów spod Radomia do Karpacza uderzył w drzewo. 14 osób zostało rannych. Stan dwóch jest ciężki.
W środę 1 grudnia na pl. Kościuszki we Wrocławiu doszło do wypadku. Karetka pogotowia ratunkowego zderzyła się z osobową mazdą.
Zespołów ratowniczych brakuje już tak bardzo, że kiedy ostatnio zaczynałem dyżur o godz. 19, to na zrealizowanie oczekiwały jeszcze wyjazdy karetek z godz. 7 i 10 rano - mówi operator numeru alarmowego z Wrocławia.
Na dwa alarmujące zgłoszenia jednego dnia ratownicy nie dali rady zareagować na czas i dotarli za późno do potrzebujących pomocy. Pogotowie tłumaczy, że to wynik dużej liczby zgłoszeń związanych z pandemią.
Głogów. Chłopiec przestał oddychać, a na pomoc musieli pospieszyć strażacy, bo wszystkie karetki były zajęte. Prokuratura postawiła zarzuty matce i jej partnerowi, gdyż dziecko było wychudzone i chorowało od dłuższego czasu.
W Głogowie zmarło roczne dziecko. Chłopiec przestał oddychać, na pomoc musieli pospieszyć strażacy, bo przez pandemię wszystkie karetki były zajęte. Sprawę obecnie bada prokuratura.
Śmierć w karetce wrocławskiego pogotowia ratunkowego zbada prokuratura. Medyczny ratownik - zamiast przy pacjentce, miał siedzieć obok kierowcy, przez co nie zauważył zatrzymania akcji serca.
W sobotę studenci medycyny zebrali się pod Pręgierzem na wrocławskim Rynku, by wyrazić solidarność z protestującymi w białym miasteczku medykami. - Jak tak dalej pójdzie, za parę lat nie będzie miał kto nas leczyć - komentują zapaść ochrony zdrowia.
Protest ratowników we Wrocławiu skutkuje tym, że z pracy wyłączonych jest do 10 karetek dziennie. Nie mają obsady, bo pracownicy biorą chorobowe. Na L4 jest obecnie 45 osób. Urząd marszałkowski twierdzi, że to niewiele, bo w pogotowiu zatrudnionych jest ponad 550 osób. To jednak nie do końca prawdziwy obraz sytuacji.
Do wypadku doszło na parkingu przed szpitalem przy ul. Fieldorfa we Wrocławiu. Kierujący karetką nie miał uprawnień do prowadzenia pojazdu.
Ratowniczka legnickiego pogotowia, która udzieliła wstrząsającego wywiadu na temat okoliczności śmierci Bartosza S. z Lubina, w czwartek rano złożyła wypowiedzenie z pracy. Tymczasem wychodzą na jaw kolejne szokujące informacje - nieżyjącemu mężczyźnie zrobiono EKG.
Bartosz S. z Lubina zmarł w czasie policyjnej interwencji, a nie później - wynika z relacji ratowniczki medycznej, z którą rozmawiali dziennikarze telewizyjnego programu Polsat Interwencje. Podważa to policyjną wersję zdarzenia.
Protest ratowników medycznych ma charakter ogólnokrajowy. We Wrocławiu w ostatnich dniach przybywa karetek, które nie wyjeżdżają. Ratownicy przechodzą na L4. - Jesteśmy wypaleni - mówią.
Protest ratowników medycznych. Od wielu tygodni we Wrocławiu i okolicach nie działa kilka zespołów. Około 50 ratowników jest na L4. 19 zrezygnowało z pracy. Gorzej jest w innych miastach.
Dwuletnie dziecko wypadło z okna kamienicy na wrocławskim Tarnogaju i trafiło do szpitala. Policja ustala, jak do tego doszło.
Po tekście "Wyborczej" Rzecznik Praw Pacjenta zajmie się sprawą pacjentki wrocławskiego szpitala. Na miejscu nie było lekarza chirurga, a ponieważ pogotowie odmówiło przyjazdu, kobieta musiała czekać.
Lubin. "Według ratownika medycznego 34-letni Bartek umarł na ulicy Traugutta przed przyjazdem pogotowia, obok komisariatu policji" - twierdzi poseł Piotr Borys i publikuje pismo prokuratora przekazane rodzinie.
Nie kończy się protest ratowników medycznych. We wrocławskim Pogotowiu Ratunkowym nie wyjechało w piątek sześć karetek, a w pracy brakuje 47 osób z personelu medycznego. Wszystkie mają lekarskie zwolnienia. Spora część tych zwolnień to efekt protestów medyków, niezadowolonych z wysokości wynagrodzeń i warunków pracy.
Pogotowie ratunkowe we Wrocławiu. - Dyspozytor stwierdził, że to tylko śródstopie i mogę sama dojechać do szpitala. To gdzie w takim razie szukać pomocy w przypadku złamanej nogi? - zastanawia się wrocławianka.
Protestujący ratownicy narzekają na zbyt niskie płace i wycieńczenie ciężką pracą. Wiceminister Waldemar Kraska miał zarzucić pracownikom na zwolnieniu lekarskim nieetyczne zachowanie.
Ratownicy medyczni również we Wrocławiu walczą o podwyżki pensji i wprowadzenie ustawy o ich zawodzie. SOR przy ul. Fieldorfa nie działa od środy. W poniedziałek zaplanowano rozmowy z rządem.
Również we Wrocławiu ratownicy medyczni biorą masowe zwolnienia lekarskie. Walczą w ten sposób m.in. o podwyżki pensji i wprowadzenie ustawy o ich zawodzie. Dopiero we czwartek Ministerstwo Zdrowia zabrało głos.
SOR we Wrocławiu. Trwa ogólnopolski protest ratowników medycznych, którzy ubiegają się m.in. o podwyżki pensji i wprowadzenie ustawy o ich zawodzie. W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym przy ul. Fieldorfa na zwolnienia lekarskie przeszła ponad połowa pracowników oddziału ratunkowego.
Ratownicy z Oławy boją się, że ich podstacja pogotowia ratunkowego zostanie przeniesiona do Wrocławia. Przekonują: - Miasto nie może zostać bez karetek, bo wydłuży się czas dojazdu do pacjenta. Łamie to unijne normy dotyczące ratownictwa medycznego.
Na 30 czerwca zaplanowano ogólnopolski protest ratowników medycznych, również we Wrocławiu. Domagają się m.in. podwyżek pensji i wprowadzenia ustawy o zawodzie ratownika medycznego.
- Poprzednie fale pandemii to były wakacje w porównaniu z tym, co się teraz dzieje. Poprzednie fale kładły na OIOM osoby otyłe i w wieku ponad 70 lat. A ta kładzie nawet zdrowego 38-latka - mówi ratownik z Wrocławia.
Wojewoda apeluje, by karetki wzywać wyłącznie w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia. Pogotowie alarmuje, że system ratownictwa przestał działać. Wiele osób, nie tylko z COVID, może nie doczekać pomocy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.