Dofinansowana przez rząd książka narodowca z Jelcza-Laskowice miałaby trafić do szkół. "Otrzymaliśmy publikację całkowicie amatorską, choć wydaną za pieniądze podatnika" - ocenia historyk prof. Ruchniewicz.
23 stycznia 1945 r. Rosjanie wyzwolili największą filię obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Dziś po obozie zostały nieliczne ślady. - Już prawie nikt nie pamięta, że ginęli tutaj ludzie - mówi Piotr Kutela z Lokalnej Grupy Zwiadowców Historii. - Dlatego postanowiliśmy to zmienić.
Przywieźli nas w nocy, psy strasznie ujadały, strażnik wrzasnął: "Zakład karny Kamienna Góra". I wtedy ktoś z internowanych powiedział: "O rany, mój ojciec tu siedział! Przecież to Gross Rosen".
Budniki na Dolnym Śląsku już nie istnieją. Niewielu pamięta też historię żydowskiej dziewczyny, która ukrywała się podczasów II wojny światowej w karkonoskiej wsi i zapałała miłością do nazistki.
Zaraz po wojnie we Wrocławiu spotkali się Halina, działaczka PPR, i Maciej, działacz PPS. Na tle odbudowującego się z ruin Wrocławia rodziła się ich miłość.
Na twórczyni kultury w powojennym Wałbrzychu i honorowej obywatelce miasta Fryderyce Cohensius przeprowadzano w filii KL Gross-Rosen eksperymenty medyczne - ustaliliśmy na podstawie nieznanych dotąd dokumentów. Cudem udało się jej przeżyć.
Gdy zobaczyłam to zdjęcie pierwszy raz, odruchowo zamknęłam oczy. Nie miałam odwagi przyjrzeć się bliżej.
- Kim jest ten drań? - miał syknąć dr Mengele, gdy podczas wizytacji KL Gross-Rosen zza drzwi wypadł na niego trup. "Anioł śmierci" po ucieczce z Auschwitz-Birkenau wizytował filie obozu na Dolnym Śląsku i tu dokonywał selekcji.
Jednym z sześciu interaktywnych hologramów, które opowiadają o Holocauście w Muzeum Żydowskim w Sydney, została była więźniarka Auschwitz, potem filii Gross-Rosen, Olga Horak.
Drzewo pamięci z obozu koncentracyjnego Gross-Rosen w Rogoźnicy zostanie na swoim miejscu dla kolejnych pokoleń. Naukowcy z Politechniki Wrocławskiej zeskanowali je i stworzyli jego model 3D. Wkrótce to samo zrobią z całym terenem muzeum.
W księgarniach jest już dostępna książka dziennikarki "Gazety Wyborczej" Agnieszki Dobkiewicz - "Mała Norymberga". To nieznana dotąd historia katów z byłego obozu koncentracyjnego Gross-Rosen.
Po 70 latach od wyjścia zza drutów KL Gross-Rosen został uznany za jego więźnia. Bo choć przeżył piekło obozowe, to nie miał na to żadnego dokumentu, gdyż nie potrafił wtedy pisać i czytać.
Po 75 latach Albert S. Willner przeszedł drogę, którą jego ojciec pokonał w trepach i pasiaku więźnia Auschwitz. Teraz na teren KL Gross-Rosen wspólnie weszli Żyd, muzułmanin i katolik.
Mężczyźni w pięknych mundurach, lśniących oficerkach i eleganckich kapeluszach. To oni są odpowiedzialni za śmierć tysięcy więźniów z obozu w Miłoszycach. Ale jak o tym pamiętać, kiedy po obozie zostało tylko puste pole?
Naszkicował wszystko, co zobaczył. Kilkumiesięczny pobyt w Auschwitz, pracę w filii KL Gross Rosen i pobyt w Kolcach. W czwartek (23 stycznia) jego więzienne zapiski zawisną w Sztolniach Walimskich. Po 70 latach wrócą tu, gdzie powstawały. Mają być świadectwem niewyobrażalnego bestialstwa.
Niedaleko granicy z Polską Czesi wpadli na trop gigantycznego podziemnego obiektu, budowanego pod koniec wojny przez Niemców rękami więźniów Gross-Rosen. Najpewniej służył do testów nowej broni.
Hitlerowcy uciekający w 1945 r. przed ofensywą wojsk radzieckich nie chcieli, by choć jeden więzień Gross Rosen był dla sowietów świadkiem dziejącego się tu bestialstwa.
- To zdjęcia wywiadowcze wykonane przez załogi samolotów alianckich. Są tak wyraźne, że możemy na nich zobaczyć, jak wyglądało rozmieszczenie obiektów strategicznych, obozów pracy czy filii obozu koncentracyjnego Gross-Rosen - mówi dr Katarzyna Pawlak-Weiss, wicedyrektor Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu.
Podczas uroczystości upamiętniających wybuch II wojny światowej na terenie dawnego obozu koncentracyjnego padły słowa o rekompensatach wojennych. Upomina się o nie poseł PiS i kandydat na posła w zbliżających się wyborach Ireneusz Zyska.
Wiele wskazuje na to, że czaszki, które znaleziono we Wrocławiu po wojnie, a po odzyskaniu niepodległości pochowano w Sanktuarium Golgoty Wschodu jako katyńskie, to w rzeczywistości szczątki więźniów z Gross-Rosen.
Dziennikarka i pisarka Joanna Lamparska dotarła do tajemniczego laboratorium medycznego z czasów II wojny światowej, należącego do obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Zbudowano w nim linię do przygotowywania preparatów medycznych uzyskiwanych z ciał więźniów.
Niezwykle cenne historycznie pamiątki trafiły do Muzeum Gross-Rosen. Jest wśród nich biało-czarny pajacyk, którego uszyto, by pomóc więźniom.
Wojewoda dolnośląski powołał do życia zespół ds. upamiętniania miejsc kaźni więźniów obozu KL Gross-Rosen. To efekt artykułu we wrocławskiej "Gazecie Wyborczej", w którym opisaliśmy stawianie domków letniskowych na terenie byłej filii KL Gross-Rosen w Walimiu.
Niepublikowane dotąd zdjęcia obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, zrobione zaraz po wojnie, pokazują placówkę opuszczoną przez hitlerowców w wielkim pośpiechu. W krematorium zostawili niedopalone szczątki człowieka z rękami związanymi z tyłu łańcuchem.
Podczas mszy świętej w intencji więźniów KL Gross-Rosen biskup świdnicki Ignacy Dec ostrzegał, by nie wróciły wydarzenia sprzed 79 lat. - Tak się dzieje, gdy prawo stanowione nie wynika z prawa boskiego - mówił i pytał: "czy rzeczywiście mamy przyznać rację na przykład tym, którzy mówią, że Konstytucja jest ważniejsza od Dekalogu lub Ewangelii?".
Od nowego roku Muzeum Gross-Rosen w Rogoźnicy będzie wspólnie prowadzone przez samorząd województwa dolnośląskiego oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dotąd ta instytucja była tylko pod opieką marszałka.
Z okazji 74. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego Muzeum Gross-Rosen zaprasza na unikalną wystawę poświęconą tragicznemu wydarzeniu, którego ślady pozostały także na terenie tutejszego byłego obozu koncentracyjnego.
Instytut Pamięci Narodowej wystąpił do międzynarodowej policji z wnioskiem o sprawdzenie nazwisk kilkuset SS-manów z obozu koncentracyjnego Gross-Rosen.
Te zdjęcia to unikaty. Przez 70 lat nie ujrzały jednak światła dziennego. Pokazują teren wyzwolonego właśnie obozu koncentracyjnego Gross-Rosen.
Pierwszy etap badań zbiorowej mogiły na terenie dawnego nazistowskiego obozu koncentracyjnego zakończył się, prace archeologiczne na nowo rozpoczną się wiosną.
Na terenie byłego hitlerowskiego obozu Gross-Rosen, gdzie 70 lat temu ginęli więźniowie zmuszani do niewolniczej pracy, stawiane są domki letniskowe i organizowane jarmarczne imprezy. - Wiem, co tu było podczas wojny, ale po co do tego wracać? - mówi jeden z właścicieli domków.
- Dla nas "złotym pociągiem" byłyby odnalezione archiwalia obozowe - mówi Andrzej Gwiazda, zastępca dyrektora Muzeum Gross-Rosen. Może wreszcie udałoby się wyjaśnić, co się stało z tysiącami więźniów obozu koncentracyjnego, którzy weszli pod ziemię kopać tunele słynnego hitlerowskiego kompleksu Riese.
Na resztki ceramiki, terakoty i naczyń z sygnaturą dawnego obozu koncentracyjnego Gross-Rosen natrafiono podczas wykopalisk na stadionie w Głuszycy
Reklama z SS-manem, promująca zakład optyczny we Wrocławiu zawisła na płocie podczas inscenizacji historycznej. Prokuratura sprawdza, czy doszło do propagowania treści faszystowskich
Kilka hektarów zboża spłonęło w poniedziałek naprzeciw Muzeum Gross-Rosen w Rogoźnicy. W akcji brało udział 50 strażaków.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.