Antyaborcyjni działacze od wielu miesięcy pikietują pod szpitalem w Oleśnicy, który jako jeden z niewielu w Polsce za rządów PiS nie bał się przeprowadzać aborcji. Jednak ich dzisiejszy protest został rozwiązany, a policja zarekwirowała drastyczne banery.
"Tak dla legalnej aborcji!" - pod takim hasłem we wtorek na wrocławskim placu Wolności odbędzie się kolejny protest przeciwko zaostrzeniu ustawy aborcyjnej.
Dobiega końca proces przeciwko organizatorowi antyaborcyjnych pikiet. Za prezentowanie w centrum miasta zdjęć porozrywanych płodów do sądu pozwali ich sami mieszkańcy Wrocławia.
W Dzień Kobiet aktywiści zbierali podpisy pod projektem ustawy legalizującej aborcję oraz uchwały zakazującej prezentowania drastycznych treści we Wrocławiu, czyli np. zdjęć martwych płodów.
Mieszkańcy Wrocławia próbują pociągnąć do odpowiedzialności działacza antyaborcyjnego za makabryczne zdjęcia płodów na ulicach miasta. W poniedziałek rozpoczął się proces, ale przesłuchanie świadków trzeba było przełożyć, bo działacz nie chciał założyć maseczki.
Trwa zbiórka podpisów pod obywatelskim projektem uchwały, która ma zakazać prezentowania na ulicach Wrocławia drastycznych treści, w tym zdjęć martwych płodów.
Strajk kobiet we Wrocławiu. Dziecko w łonie w kształcie serca - plakaty z taką grafiką wiszą na terenie całego miasta. Aktywiści i aktywistki z Wrocławia postanowili je przerobić.
Sąd okręgowy zdecydował, że sprawa ukarania organizatora pikiety "Stop aborcji" za prezentowanie billboardów z martwymi płodami musi zostać rozpatrzona. Wcześniej prokuratura wycofała z sądu akt oskarżenia. Oskarżycielami zostali więc wrocławianie i wrocławianki.
Pełnomocnik prezydenta Wrocławia ds. tolerancji i przeciwdziałania ksenofobii nie zgadza się z decyzją sądu, który umorzył sprawę ukarania przedstawicieli Fundacji Pro - Prawo do Życia. "Narzucanie wrocławianom drastycznych obrazów jest haniebne i jest czynem zabronionym" - przekonuje.
W grudniu zeszłego roku prolajferzy rozwinęli baner ze zdjęciami zakrwawionych płodów podczas Jarmarku Bożonarodzeniowego we Wrocławiu. Ze względu na drastyczne treści zgromadzenie rozwiązano, a sprawa trafiła do sądu.
Prezydent Wrocławia Jacek Sutryk wystąpił z wnioskiem do policji o zajęcie się autem wożącym po mieście billboardy antyaborcyjne: - Uważam takie działanie w miejscach publicznych za niedopuszczalne. Także teraz, w czasie epidemii.
Członkowie stowarzyszenia Pro-life mimo epidemii nie zaprzestają publicznego demonstrowania. W środę wieczorem przed szpitalem przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu usłyszeliśmy, że większym zagrożeniem od koronawirusa jest aborcja. Kilka dni wcześniej zbierali na ulicy podpisy używając jednego długpisem.
Aktywiści fundacji "Pro - prawo do życia" stanęli z banerami martwych płodów przed Urzędem Miasta. Szybko jednak je zwinęli, bo ich demonstracja została rozwiązana. Prezydent Jacek Sutryk zwrócił się do nich "drogie matołki" i wyjaśnił, że w mieście będzie "zero tolerancji dla takich zachowań".
Marta Lempart i Marcin Murzyński winni zakłócenia zgromadzenia Fundacji "Pro - Prawo do Życia". Sąd okręgowy uzasadniał: - Trudno mówić, że działania organizatorów były prowokujące.
Prokuratura Krajowa nakazała wrocławskim śledczym zajęcie się sprawami działaczy antyaborcyjnych wywieszających banery z ludzkimi szczątkami. I w razie ich skazywania przez sądy, zobowiązała do walki o uniewinnienie
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.