Sąd Apelacyjny we Wrocławiu ogłosił prawomocny wyrok ws. afery z wyprowadzaniem pieniędzy z dolnośląskiego oddziału PCK. Na ławie oskarżonych zasiedli byli politycy PiS.
Sąd Apelacyjny zajmuje się odwołaniami od wyroku z maja 2023 roku, w którym na kary bezwzględnego więzienia zostali skazani Piotr B., były poseł PiS oraz Jerzy G., były radny wojewódzki tej partii. Na wyrok poczekamy jednak do 20 marca
Sąd Apelacyjny zajmuje się odwołaniami od wyroku wrocławskiego Sądu Okręgowego z maja 2023, w którym na kary bezwzględnego więzienia zostali skazani Piotr B., były poseł Prawa i Sprawiedliwości oraz Jerzy G., były radny wojewódzki tej partii.
Ciągle nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle odsiedzą kary byli politycy PiS, zamieszani w aferę z wyprowadzaniem pieniędzy z dolnośląskiego oddziału PCK. Zarzutów o wykorzystywanie tych pieniędzy w kampanii Anny Zalewskiej prokuratura Ziobry nawet nie weryfikowała.
Europosłanka PiS Anna Zalewska przegrała proces w trybie wyborczym z prezydentem Wrocławia Jackiem Sutrykiem. Musi go publicznie przeprosić oraz wpłacić dwa tys. zł na PCK.
Europosłanka PiS Anna Zalewska uważa, że to nie ona została odwołana z rady szpitala w Lądku-Zdroju, tylko inna kobieta o takim samym imieniu i nazwisku. "Platforma Obywatelska bezczelnie kłamie na mój temat!" - pisze Zalewska. Wiceminister MON Cezary Tomczyk zapewnia, że informacja jest prawdziwa.
Prokuratura wszczęła śledztwo z doniesienia europosłanki PiS Anny Zalewskiej w sprawie jej pomówienia. Jak nieoficjalnie dowiedziała się "Wyborcza" chodzi o publikacje wiążące ją z aferą we wrocławskim oddziale PCK, z którego działacze PiS mieli wyprowadzić przeszło 3 mln zł.
Jerzy S., były radny miejski PiS, oskarżony w aferze PCK, kandyduje w wyborach do Rady Osiedla Nadodrze z komitetu Osiedla dla Wrocławia. - Promuje swój komitet za pomocą oficjalnego fanpage'a, a w czasie kadencji utrudniał dostęp do sesji mieszkańcom - twierdzą jego kontrkandydaci.
- Jedyną winą do jakiej się poczuwam, jest moja cecha wychodzenia z założenia, że ludzie są z natury dobrzy i uczciwi. W związku z tym po prostu im ufam - mówił w sądzie we Wrocławiu Rafał Holanowski, były już szef dolnośląskiego oddziału PCK, którego prokuratura oskarża o udział w wyprowadzeniu z organizacji ponad 3 mln zł.
- Zamiast trafiać do najbiedniejszych, żywność i szkolne wyprawki wykorzystywane były w kampaniach polityków PiS - mówili w śledztwie pracownicy dolnośląskiego PCK, podejrzewani o jego okradanie. Ten wątek śledztwa został jednak umorzony.
Jak ustaliła "Wyborcza", już w 2017 r. prokuratura wiedziała, że pieniądze ukradzione PCK zasiliły kampanię wyborczą Anny Zalewskiej z Prawa i Sprawiedliwości. W trakcie trwającego trzy lata śledztwa ten wątek jednak pominięto.
- Nie tylko nie brałem żadnego udziału w wyprowadzaniu pieniędzy, ale moja prezesura skutkowała tym, że oddział wreszcie zaczął zarabiać - przekonywał w poniedziałek w sądzie Rafał Holanowski, były już szef dolnośląskiego oddziału PCK. Prokuratura oskarża go o udział w wyprowadzeniu z organizacji ponad 3 mln zł.
- Jestem ofiarą całej tej sytuacji. W pewnym momencie po prostu utraciłem kontrolę nad funkcjonowanie oddziału - mówił przed sądem Jerzy G., były polityk Prawa i Sprawiedliwości, dziś główny oskarżony o okradanie dolnośląskiego oddziału Polskiego Czerwonego Krzyża. Pytania o finansowanie z kradzionych pieniędzy kampanii Prawa i Sprawiedliwości na razie nie padły.
Rozpoczyna się proces byłych działaczy PiS oskarżonych o okradanie PCK. Jako pierwszy zeznawać będzie w piątek Jerzy G., były radny dolnośląskiego sejmiku, b. członek wałbrzyskich władz tej partii, a do czasu wybuchu afery jeden z najbliższych współpracowników Anny Zalewskiej, byłej szefowej MEN.
Byłego polityka PiS oskarżonego przez prokuraturę o udział w wyprowadzaniu pieniędzy z dolnośląskiego oddziału PCK, w sądzie bronić będzie były prokurator generalny i minister sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska Zbigniew Ćwiąkalski - ustaliła "Wyborcza".
3 mln 36 tys. 598,30 zł - taką kwotę zdaniem prokuratury mieli wyprowadzić z dolnośląskiego oddziału PCK rządzący nim politycy PiS. Prokuratura ma dowody, że część z tych pieniędzy zasiliła później kampanię wyborczą partii. Ale śledczy nie są tym zainteresowani.
Byli i ówcześni politycy partii, która przekonuje, że "wystarczy nie kraść", kradli odzież zbieraną na rzecz najuboższych. W każdym normalnym kraju taka informacja rozłożyłaby rząd. W Polsce - pod rządami PiS - prokuratura woli się nie spieszyć z postawieniem zarzutów.
Od początku afery PCK pojawia się nazwisko Anny Zalewskiej, byłej minister edukacji w rządach Szydło i Morawieckiego. Świadek zeznał, że z kasy PCK wpłacił na rzecz jej kampanii wyborczej. Prokuratura już rok temu zapowiedziała jej przesłuchanie. Dziś odmawia nawet informacji, czy ją w ogóle przesłuchała.
Piotr B., do niedawna poseł i szef wrocławskich struktur PiS, to kolejna już osoba związana z partią Jarosława Kaczyńskiego, objęta zarzutami w sprawie okradania dolnośląskiego oddziału PCK. Śledczy znaleźli dowody, że wyprowadzane z PCK pieniądze zasiliły później jego kampanię wyborczą.
Śledztwo w sprawie przekrętu w Polskim Czerwonym Krzyżu zostało właśnie wydłużone do 9 listopada. Jego efektów nie poznamy więc przed wyborami parlamentarnymi. A w sprawie pojawia się nazwisko prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego.
Anna Zalewska wielu sytuacji związanych z aferzystą z dolnośląskiego PCK nie chce dziś pamiętać. O podejrzanym, byłym już dyrektorze PCK mówiła wczoraj w TVN: radny z mojego okręgu, ale nie współpracownik. Tyle, że temu, iż blisko ze sobą współpracowali - przed wyborami w 2015 r. i później - zaprzeczyć się nie da. Jak i temu, że za to wsparcie potrafiła mu się odwdzięczyć.
Wyprowadzane z dolnośląskiego PCK pieniądze przekazywane były politykom PiS nie tylko z okazji kampanii wyborczych, dla części z nich stanowiły stały dodatkowy dochód. Tak "zarabiać" miał m.in. obecny poseł Piotr Babiarz. Prokurator badająca ten przekręt kilka tygodni temu zrezygnowała z prowadzenia śledztwa i poprosiła o dobrowolną degradację.
Pieniądze z Polskiego Czerwonego Krzyża zasilały kampanie polityków PiS - tak zeznają działacze partyjni zamieszani w defraudację. Ale prokuratorzy "dobrej zmiany" idą w zaparte i zakazują informowania o śledztwie
Radny sejmiku województwa Jerzy G. spędzi kolejne trzy miesiące za kratami. Sąd odrzucił wniosek jego adwokata o wypuszczenie go z aresztu za poręczeniem w wysokości 200 tys. zł. - Wciąż zachodzi obawa matactwa, a nawet ucieczki podejrzanego, któremu grozi wysoki wyrok - twierdzi prokuratura.
77 przesłuchanych świadków, siedem osób z zarzutami, jedna aresztowana i żadnych ustaleń w sprawie finansowania kampanii polityków PiS - to bilans trwającego od roku śledztwa w sprawie wyprowadzania pieniędzy z dolnośląskiego oddziału PCK. Potrwa ono jeszcze co najmniej do końca roku.
Kolejne dwie osoby dostały zarzuty w aferze z wyprowadzaniem pieniędzy z dolnośląskiego oddziału PCK. Ale choć w sprawie pojawia się wątek finansowania kampanii polityków PiS, śledczych on na razie nie interesuje.
Poseł Piotr Babiarz, który w środę opuścił szeregi PiS, nie ukrywa, że ma to związek z aferą we wrocławskim PCK, z którego wyprowadzono ponad milion zł. Czy prokuratura przedstawi mu zarzuty? Czy na jej celowniku znajdzie się też Anna Zalewska?
Poseł Piotr Babiarz, do niedawna szef Prawa i Sprawiedliwości w okręgu wrocławskim, zrezygnował w środę z członkostwa w partii. - Został do tego zmuszony w związku z aferą z wyprowadzaniem pieniędzy z dolnośląskiego oddziału PCK, w którym był zatrudniony - słyszymy od jego byłych już partyjnych kolegów.
Podczas przeszukania w siedzibie PCK policja miała zabezpieczyć materiały wyborcze polityków PiS: radnego sejmiku Jerzego Gierczaka i posła Piotra Babiarza - słychać nieoficjalnie.
Posłowie PO żądają, by śledztwo w sprawie wyprowadzania pieniędzy z dolnośląskiego PCK i ich wykorzystania później w kampanii wyborczej PiS nadzorem objął Zbigniew Ziobro.
Możliwość wykorzystania pieniędzy wyprowadzanych z PCK w kampanii wyborczej Anny Zalewskiej sprawdzi prokuratura. Wyjaśnień od minister edukacji żąda opozycja.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.