Ciągle nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle odsiedzą kary byli politycy PiS, zamieszani w aferę z wyprowadzaniem pieniędzy z dolnośląskiego oddziału PCK. Zarzutów o wykorzystywanie tych pieniędzy w kampanii Anny Zalewskiej prokuratura Ziobry nawet nie weryfikowała.
Europosłanka PiS Anna Zalewska przegrała proces w trybie wyborczym z prezydentem Wrocławia Jackiem Sutrykiem. Musi go publicznie przeprosić oraz wpłacić dwa tys. zł na PCK.
Europosłanka PiS Anna Zalewska uważa, że to nie ona została odwołana z rady szpitala w Lądku-Zdroju, tylko inna kobieta o takim samym imieniu i nazwisku. "Platforma Obywatelska bezczelnie kłamie na mój temat!" - pisze Zalewska. Wiceminister MON Cezary Tomczyk zapewnia, że informacja jest prawdziwa.
Prokuratura wszczęła śledztwo z doniesienia europosłanki PiS Anny Zalewskiej w sprawie jej pomówienia. Jak nieoficjalnie dowiedziała się "Wyborcza" chodzi o publikacje wiążące ją z aferą we wrocławskim oddziale PCK, z którego działacze PiS mieli wyprowadzić przeszło 3 mln zł.
Jerzy S., były radny miejski PiS, oskarżony w aferze PCK, kandyduje w wyborach do Rady Osiedla Nadodrze z komitetu Osiedla dla Wrocławia. - Promuje swój komitet za pomocą oficjalnego fanpage'a, a w czasie kadencji utrudniał dostęp do sesji mieszkańcom - twierdzą jego kontrkandydaci.
- Jedyną winą do jakiej się poczuwam, jest moja cecha wychodzenia z założenia, że ludzie są z natury dobrzy i uczciwi. W związku z tym po prostu im ufam - mówił w sądzie we Wrocławiu Rafał Holanowski, były już szef dolnośląskiego oddziału PCK, którego prokuratura oskarża o udział w wyprowadzeniu z organizacji ponad 3 mln zł.
- Zamiast trafiać do najbiedniejszych, żywność i szkolne wyprawki wykorzystywane były w kampaniach polityków PiS - mówili w śledztwie pracownicy dolnośląskiego PCK, podejrzewani o jego okradanie. Ten wątek śledztwa został jednak umorzony.
Jak ustaliła "Wyborcza", już w 2017 r. prokuratura wiedziała, że pieniądze ukradzione PCK zasiliły kampanię wyborczą Anny Zalewskiej z Prawa i Sprawiedliwości. W trakcie trwającego trzy lata śledztwa ten wątek jednak pominięto.
- Nie tylko nie brałem żadnego udziału w wyprowadzaniu pieniędzy, ale moja prezesura skutkowała tym, że oddział wreszcie zaczął zarabiać - przekonywał w poniedziałek w sądzie Rafał Holanowski, były już szef dolnośląskiego oddziału PCK. Prokuratura oskarża go o udział w wyprowadzeniu z organizacji ponad 3 mln zł.
- Jestem ofiarą całej tej sytuacji. W pewnym momencie po prostu utraciłem kontrolę nad funkcjonowanie oddziału - mówił przed sądem Jerzy G., były polityk Prawa i Sprawiedliwości, dziś główny oskarżony o okradanie dolnośląskiego oddziału Polskiego Czerwonego Krzyża. Pytania o finansowanie z kradzionych pieniędzy kampanii Prawa i Sprawiedliwości na razie nie padły.
Rozpoczyna się proces byłych działaczy PiS oskarżonych o okradanie PCK. Jako pierwszy zeznawać będzie w piątek Jerzy G., były radny dolnośląskiego sejmiku, b. członek wałbrzyskich władz tej partii, a do czasu wybuchu afery jeden z najbliższych współpracowników Anny Zalewskiej, byłej szefowej MEN.
Byłego polityka PiS oskarżonego przez prokuraturę o udział w wyprowadzaniu pieniędzy z dolnośląskiego oddziału PCK, w sądzie bronić będzie były prokurator generalny i minister sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska Zbigniew Ćwiąkalski - ustaliła "Wyborcza".
3 mln 36 tys. 598,30 zł - taką kwotę zdaniem prokuratury mieli wyprowadzić z dolnośląskiego oddziału PCK rządzący nim politycy PiS. Prokuratura ma dowody, że część z tych pieniędzy zasiliła później kampanię wyborczą partii. Ale śledczy nie są tym zainteresowani.
Byli i ówcześni politycy partii, która przekonuje, że "wystarczy nie kraść", kradli odzież zbieraną na rzecz najuboższych. W każdym normalnym kraju taka informacja rozłożyłaby rząd. W Polsce - pod rządami PiS - prokuratura woli się nie spieszyć z postawieniem zarzutów.
Od początku afery PCK pojawia się nazwisko Anny Zalewskiej, byłej minister edukacji w rządach Szydło i Morawieckiego. Świadek zeznał, że z kasy PCK wpłacił na rzecz jej kampanii wyborczej. Prokuratura już rok temu zapowiedziała jej przesłuchanie. Dziś odmawia nawet informacji, czy ją w ogóle przesłuchała.
Piotr B., do niedawna poseł i szef wrocławskich struktur PiS, to kolejna już osoba związana z partią Jarosława Kaczyńskiego, objęta zarzutami w sprawie okradania dolnośląskiego oddziału PCK. Śledczy znaleźli dowody, że wyprowadzane z PCK pieniądze zasiliły później jego kampanię wyborczą.
Śledztwo w sprawie przekrętu w Polskim Czerwonym Krzyżu zostało właśnie wydłużone do 9 listopada. Jego efektów nie poznamy więc przed wyborami parlamentarnymi. A w sprawie pojawia się nazwisko prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego.
Anna Zalewska wielu sytuacji związanych z aferzystą z dolnośląskiego PCK nie chce dziś pamiętać. O podejrzanym, byłym już dyrektorze PCK mówiła wczoraj w TVN: radny z mojego okręgu, ale nie współpracownik. Tyle, że temu, iż blisko ze sobą współpracowali - przed wyborami w 2015 r. i później - zaprzeczyć się nie da. Jak i temu, że za to wsparcie potrafiła mu się odwdzięczyć.
Wyprowadzane z dolnośląskiego PCK pieniądze przekazywane były politykom PiS nie tylko z okazji kampanii wyborczych, dla części z nich stanowiły stały dodatkowy dochód. Tak "zarabiać" miał m.in. obecny poseł Piotr Babiarz. Prokurator badająca ten przekręt kilka tygodni temu zrezygnowała z prowadzenia śledztwa i poprosiła o dobrowolną degradację.
Pieniądze z Polskiego Czerwonego Krzyża zasilały kampanie polityków PiS - tak zeznają działacze partyjni zamieszani w defraudację. Ale prokuratorzy "dobrej zmiany" idą w zaparte i zakazują informowania o śledztwie
Radny sejmiku województwa Jerzy G. spędzi kolejne trzy miesiące za kratami. Sąd odrzucił wniosek jego adwokata o wypuszczenie go z aresztu za poręczeniem w wysokości 200 tys. zł. - Wciąż zachodzi obawa matactwa, a nawet ucieczki podejrzanego, któremu grozi wysoki wyrok - twierdzi prokuratura.
77 przesłuchanych świadków, siedem osób z zarzutami, jedna aresztowana i żadnych ustaleń w sprawie finansowania kampanii polityków PiS - to bilans trwającego od roku śledztwa w sprawie wyprowadzania pieniędzy z dolnośląskiego oddziału PCK. Potrwa ono jeszcze co najmniej do końca roku.
Kolejne dwie osoby dostały zarzuty w aferze z wyprowadzaniem pieniędzy z dolnośląskiego oddziału PCK. Ale choć w sprawie pojawia się wątek finansowania kampanii polityków PiS, śledczych on na razie nie interesuje.
Poseł Piotr Babiarz, który w środę opuścił szeregi PiS, nie ukrywa, że ma to związek z aferą we wrocławskim PCK, z którego wyprowadzono ponad milion zł. Czy prokuratura przedstawi mu zarzuty? Czy na jej celowniku znajdzie się też Anna Zalewska?
Poseł Piotr Babiarz, do niedawna szef Prawa i Sprawiedliwości w okręgu wrocławskim, zrezygnował w środę z członkostwa w partii. - Został do tego zmuszony w związku z aferą z wyprowadzaniem pieniędzy z dolnośląskiego oddziału PCK, w którym był zatrudniony - słyszymy od jego byłych już partyjnych kolegów.
Podczas przeszukania w siedzibie PCK policja miała zabezpieczyć materiały wyborcze polityków PiS: radnego sejmiku Jerzego Gierczaka i posła Piotra Babiarza - słychać nieoficjalnie.
Posłowie PO żądają, by śledztwo w sprawie wyprowadzania pieniędzy z dolnośląskiego PCK i ich wykorzystania później w kampanii wyborczej PiS nadzorem objął Zbigniew Ziobro.
Możliwość wykorzystania pieniędzy wyprowadzanych z PCK w kampanii wyborczej Anny Zalewskiej sprawdzi prokuratura. Wyjaśnień od minister edukacji żąda opozycja.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.