Na Dolnym Śląsku liczba pacjentów oczekujących np. do poradni kardiologicznej w przypadkach pilnych wzrosła dwukrotnie w ciągu zaledwie dwóch lat. Kolejki są także do innych specjalistów. Tymczasem wiele osób nie wie, że serce, choroby płuc czy cukrzycę można leczyć w POZ.
- Postanowiliśmy spełnić toast sprzed pół wieku i zrobić wszystko, by małżonkowie byli razem 100 lat - mówią lekarze z wrocławskiego szpitala wojskowego. Starsze małżeństwo miało ten sam problem z zastawką serca. Zgodzili się na operację, ale tylko na wspólną.
Do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu zgłosiła się pacjentka z atypowym trzepotaniem przedsionków serca. U takich chorych patologiczny "obwód elektryczny" może występować w różnych miejscach. Dlatego lekarze zastosowali elektroporację, jako pierwsi w Polsce łącząc ją z trójwymiarowym obrazowaniem serca w czasie rzeczywistym.
Spośród stu transplantacji serca, jakie wykonał Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu, tylko 19 było zaplanowanych wcześniej. Wszystkie pozostałe musiały być przeprowadzone w trybie pilnym. Pierwszej takiej operacji lekarze podjęli się zaledwie trzy tygodnie po tym, jak otrzymali zgodę z Ministerstwa Zdrowia.
- Połączyliśmy się online z lekarzem rodzinnym, u którego był pacjent z bólem w klatce piersiowej. Normalnie dostałby skierowanie na konsultację u specjalisty i czekał na wizytę, a my od razu poleciliśmy wystawić mu skierowanie na koronarografię - opisuje działanie e-konsylium dr hab. Wiktor Kuliczkowski, dolnośląski konsultant wojewódzki ds. kardiologii.
Specjaliści z Instytutu Chorób Serca Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, jako pierwsi w Polsce, wszczepili pacjentowi pompę Impella 5.5. Nowoczesne urządzenie odciąża i wspomaga pracę serca. Uratowało życie 47-letniego mężczyzny, który teraz czeka na przeszczep narządu.
Pacjenci do przeszczepów przyjeżdżają do nas karetkami, serca przylatują śmigłowcami i samolotami. I trzeba wszystko zgrać w jednym miejscu i czasie. Taka zegarmistrzowska precyzja - mówi transplantolog z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu
W 2021 r. z powodu chorób serca zmarło o ponad połowę więcej Dolnoślązaków, niż przewidywały prognozy, a w przypadku kobiet ta nadwyżka sięga ponad 70 proc. To jeden z najgorszych wyników w kraju. W całej Polsce śmiertelność wzrosła o 12,8 proc. w porównaniu z zakładanymi trendami.
Chorzy na serce, którzy trafią do Szpitala im. Marciniaka we Wrocławiu, mogą liczyć, że dzięki nowemu aparatowi do angiografii badanie zostanie skrócone do minimum. Mniej trzeba będzie użyć środka kontrastowego i przyjąć mniejszą dawkę promieniowania.
- Kiedyś nie moglibyśmy pomóc tej 73-latce. Teraz wykonaliśmy zabieg i pacjentka, która z trudem robiła kilka kroków, znów spaceruje i jest samodzielna - mówią lekarze z wrocławskiego szpitala wojskowego.
Omdlenia stanowią 1 proc. wizyt na SOR. Niby mało, ale u nas na SOR pojawia się dziennie średnio 50 pacjentów. Gdy pomnoży się to przez liczbę dni w miesiącu i w roku, to okazuje się, że jest to duża grupa chorych - mówi dr Dariusz Jagielski, kardiolog z Wrocławia.
Kobiety chorują na serce średnio 10 lat później niż mężczyźni. Do menopauzy są chronione przez estrogeny. Jednak po tym czasie to właśnie choroby serca i naczyń, tj. zawał serca i udar mózgu, są najczęstszą przyczyną zgonów kobiet w Polsce i Europie. Dlatego we Wrocławiu zachęcane są do badań profilaktycznych.
64-letni pan Andrzej był tak ciężko chory, że nie przeżyłby operacji serca. - Uznaliśmy, że jedyną szansą dla mężczyzny jest skomplikowany zabieg o wysokim ryzyku, z użyciem nowoczesnego urządzenia do wspomagania pracy lewej komory serca - tłumaczy kardiolog.
Choroby serca u kobiet mają inny przebieg niż u mężczyzn. Panie często nie zdają sobie sprawy, że im również grozi zawał czy udar mózgu. Potrzebne są regularne badania - ma do nich zachęcać kampania społeczna "Serce kobiety", której inicjatorem jest szpital przy ul. Fieldorfa we Wrocławiu.
Płuco-serce było przełomem, a pionierską operację przeprowadzono we Wrocławiu. - Była kamieniem milowym w rozwoju medycyny - mówi dr Magdalena Mazurak, historyczka medycyny.
- To tania i prosta metoda, która znajdzie się w nowych europejskich zaleceniach postępowania w przypadkach chorób serca - mówi prof. Piotr Ponikowski, szef Centrum Chorób Serca we Wrocławiu, który razem z prof. Ewą Jankowską udowodnił, że podanie dożylnie żelaza zdecydowanie zmniejsza liczbę hospitalizacji w przypadku niewydolności serca.
Dożylne podawanie żelaza chorym z niewydolnością serca poprawia ich rokowania i jakość życia. Tak wynika z trwających cztery lata badań, które prowadzono w 121 ośrodkach na świecie. Kierowali nimi kardiolodzy z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
W Centrum Chorób Serca we Wrocławiu przeprowadzono pierwszy w Polsce zabieg o nazwie Basilica. Wymaga on od lekarzy niezwykłej precyzji, bo bez otwierania klatki piersiowej, a jedynie przez cewnik trzeba przeciąć płatek zastawki, który ma 10 mm.
- Nawet chorzy wymagający szybkiej interwencji sercowo-naczyniowej oraz ci z zaplanowanymi terminami badań kontrolnych odwlekają moment przyjścia do szpitala. Powodem jest obawa przed zakażeniem koronawirusem. Konsekwencje są jednak fatalne - mówi kardiolog prof. Piotr Ponikowski.
W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu oficjalnie otwarto kardiologię jednego dnia. Dzięki temu pacjenci będą mogli przejść całą diagnostykę bez potrzeby hospitalizacji. Na oficjalnym otwarciu oprócz ministra zdrowia i lekarzy pojawił się także wykonawca, który upomniał się o zapłatę.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.