Czechy zarzucają przed unijnym sądem, że Polska naruszyła szereg przepisów unijnych, w związku z czym kopalnia nadal zabiera im wodę. Teraz do skargi mogą przyłączyć się inne państwa.
Polska wysłała do Trybunału Sprawiedliwości UE odpowiedź na skargę dotyczącą Turowa. Odbija w niej czeskie argumenty, zgodnie z którymi kopalnia powoduje utratę wody dla 30 tys. osób na pograniczu.
Opozycja chce, żeby rząd wyjaśnił, co stało się w rozmowach z Czechami, że ci zdecydowali o zaskarżeniu Polski do TSUE. - Potrzebujemy planu zielonej transformacji i uczciwej rozmowy z pracownikami kopalni - mówi przewodnicząca Zielonych i posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Przez ponad 60 lat tylko sześć razy jedno państwo wspólnoty europejskiej zaskarżyło do Trybunału inne. Pierwsza w historii taka skarga przeciwko Polsce to efekt nieliczenia się z sąsiadami.
Mieszkańcy trójstyku granic ślą listy do unijnych instytucji. Niemcy piszą o pękających ścianach, Czesi - o braku wody, Polacy - o lęku przed utratą pracy. Wszyscy jednak o tym samym - kopalni Turów.
Zgodnie z zapowiedzią Czechy złożyły pozew do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w związku z działalnością kopalni Turów. Dołączyły do niego wniosek o czasowe zawieszenie prac. To pierwsza taka skarga przeciwko Polsce w historii.
Mieszkańcy czeskiego pogranicza cieszą się, że ich kraj zaskarża Polskę do Trybunału Sprawiedliwości za przedłużenie koncesji dla uciążliwej dla nich kopalni Turów. Polski rząd jest zaskoczony skargą, gdyż liczył na kompromis.
To pierwsza taka skarga przeciwko Polsce w historii. Czechy podkreślają, że przygraniczna kopalnia Turów zabiera im wodę i zanieczyszcza powietrze. Dlatego zaskarżyli Polskę za przedłużenie funkcjonowania kopalni do 2044 r. i złożyli wniosek o tymczasowe zamknięcie zakładu.
Formalna skarga Czech do Komisji Europejskiej rozpoczyna proces, który zakończyć się powinien przed Trybunałem Sprawiedliwości UE w Luksemburgu. Południowi sąsiedzi zarzucają Polsce, że rozbudowa kopalni w Turowie zabierze mieszkańcom wodę, której i tak jest zbyt mało.
Sędzia Andrzej Żuk z Jeleniej Góry zapytał Sąd Najwyższy o legalność nowej KRS. I zaraz zajął się nim rzecznik dyscyplinarny. - To wstęp do dyscyplinarki - nie mają wątpliwości prawnicy.
Wrocławscy sędziowie nie będą rozpatrywać kandydatur na nowych sędziów do czasu wyjaśnienia przez Sąd Najwyższy, czy obecna Krajowa Rada Sądownictwa na pewno jest niezależnym organem. To efekt wyroku unijnego trybunału w Luksemburgu.
Po ogłoszeniu stanowiska TSUE ws. zmian w polskim sądownictwie grupa wrocławian stanęła pod budynkiem sądu na Podwalu z napisem "Konstytucja". - Przyszliśmy spontanicznie, aby pokazać sukces obywateli w obronie wolnych sądów - mówi Marcin Murzyński.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.