Od zakonnicy, dyrektorki domu pomocy społecznej na Opolszczyźnie, wyłudził najwięcej, bo ok. 430 tys. zł. Uwiódł ją w pociągu, którym jechała w habicie.
Robert I., którego "Wyborcza" nazwała stalkerem z Tindera, stanął przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu. Rozprawa musiała jednak zostać odroczona, bo w ostatniej chwili zmienił adwokata. To kolejne postępowanie, w którym zdecydował się na taki ruch.
Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Robertowi I., którego proceder ujawniliśmy w "Wyborczej" i nazwaliśmy stalkerem z Tindera. Przez lata wyłudzał od kobiet pieniądze i je okradał, a gdy żądały zwrotu lub chciały się z nim rozstać - groził i szantażował.
- Walka z Robertem, czyli stalkerem z Tindera, kosztowała mnie dużo i zmieniła moje życie. Przerażające było dla mnie to, że ludzie wolą odwracać oczy niż przyznać, że dzieje się zło - mówi wrocławianin Grzegorz Filarowski.
Wrocławski sąd przedłużył areszt Robertowi I., którego nazwaliśmy stalkerem z Tindera. On jednak swojej winy nie uznaje i nie przestaje atakować.
17 zarzutów i straty wyliczone na ponad milion złotych nie zakończyły sprawy Roberta, stalkera z Tindera. Jak wynika z informacji "Wyborczej", poszkodowanych może być znacznie więcej.
Stalkera z Tindera prawdopodobnie faszerował Magdę psychotropami. - Gdy się z nim spotykałam, byłam ciągle śpiąca. Raz prawie zasnęłam za kierownicą, niewiele brakowało, żebym się rozbiła. Teraz myślę, że wyciągnął już ze mnie wszystko i nie byłam mu potrzebna - mówi poszkodowana.
W "Wyborczej" opisaliśmy sposób działania Roberta z Wrocławia, którego nazwaliśmy stalkerem z Tindera. Wybierał samotne matki - zwykle zaraz po rozwodzie czy śmierci męża. Według ich relacji najpierw na nich żerował, a gdy próbowały się od niego uwolnić - groził, szantażował i bił. Przez kilkanaście lat bezkarnie.
Krystyna pozwała Roberta, bo nie oddał jej pożyczonych 320 tys. zł. Rozprawę już trzeci raz trzeba było jednak przełożyć, tym razem z powodu nowego obrońcy. A historii oszukanych kobiet jest znacznie więcej.
Krystyna pożyczyła Robertowi ponad 300 tys. zł, nigdy ich nie oddał. Nie była jedyna. Jego ofiary straciły ponad milion złotych. Zgłosiły też pobicia, groźby i stalking. Mężczyzna wciąż jest na wolności.
Stalker z Tindera, którego opisała "Wyborcza", został oskarżony przez prokuraturę w Oławie. Nałożono na niego także dozór policyjny i zakaz zbliżania, ale tylko do jednej z ofiar. Pozostałe się tego domagają, bo boją się zemsty.
40-letnia mieszkanka powiatu jaworskiego przekazała swojemu partnerowi łącznie 50 tys. zł na zagraniczne leczenie onkologiczne. Zabrał pieniądze i zniknął.
23-letni mężczyzna miał jako "doradca finansowy" pomagać uwodzonym kobietom przy sprawach finansowych. Z ich kont zniknęło łącznie ponad 300 tys. zł.
Tomasz K. zbyt przystojny nie był, ale wszystkie swoje partnerki zapewniał, że są miłością jego życia. Przez 10 lat zwodził cztery kobiety. Prokuratura jest przekonana, że trzy z nich traciły przez niego domy i interesy. Oszukiwał też partnerów biznesowych. Teraz stanął przed sądem za wyłudzenie w sumie 10 mln zł.
40-letni dziś Tomasz K. tak bardzo rozkochiwał w sobie kobiety, że traciły przez niego domy i firmy. Teraz prokuratura skierowała przeciwko niemu akt oskarżenia.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.