Przedstawiciele DIOZ twierdzą, że w nocy z soboty na niedzielę (z 20 na 21 listopada), w trakcie poszukiwań zaginionego psa, zostali zaatakowani. Policja ustala okoliczności zdarzenia.
Mieszkańcy Mysłowa pod Jelenią Górą zawiadomili organizacje praw zwierząt, że od tygodnia na jednej z tamtejszych posesji umiera wielbłąd. Został uśpiony przez weterynarza, a aktywiści zapowiadają zawiadomienie prokuratury.
Pies Kaspian był zaniedbany, wygłodzony i chory. Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt zabrał go właścicielce, ale urzędnicy uznali, że owczarek ma do niej wrócić. Dopiero gdy media nagłośniły sprawę, magistrat wstrzymał decyzję.
Wrocławscy urzędnicy miejscy postanowili, że skrajnie zaniedbany pies Kaspian ma wrócić do właścicielki. Obrońcy zwierząt zapowiadają, że zwierzęcia nie oddadzą.
Wychudzony i schorowany pies Baron został zabrany przez obrońców praw zwierząt z gospody w Jakuszycach. Po trzech i pół roku od tej interwencji sąd wydał nieprawomocny wyrok w sprawie znęcania się nad owczarkiem podhalańskim.
Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt rozpoczął przenosiny do nowej siedziby. Miejsce zamieszkania zmieni około 200 zwierząt.
Lubań. Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt interweniował u rolnika, który trzymał psa w skrajnie złym stanie. Wcześniej na miejscu była straż miejska, ale nie dopatrzyła się uchybień.
Działacze Dolnośląskiego Inspektoratu Zwierząt nie mają jak wykonywać swojej pracy, ponieważ jedno z aut zostało w piątek zniszczone i okradzione. W tym samym czasie musieli oddać do warsztatu także ambulans dla zwierząt. Aktywiści proszą o wsparcie.
Aktywiści z Dolnośląskiego Inspektorat Ochrony Zwierząt na celowniku TVP, która oskarża ich o dorabianie się na ratowaniu męczonych i chorych zwierząt. Wcześniej obrońcy zwierząt zaczęli publikować twarze prokuratorów umarzających sprawy dręczonych zwierząt.
Pracownicy sklepu w Jeleniej Górze, gdzie znalazł się ranny, postrzelony łabędź, przez dwa dni szukali dla niego pomocy. Byli odsyłani od jednego urzędnika do drugiego. Teraz głos w tej sprawie zabrał prezydent Jeleniej Góry Jerzy Łużniak.
Pracownicy sklepu, na którego terenie znalazł się ranny, postrzelony łabędź, przez dwa dni szukali dla niego pomocy. Byli odsyłani od jednego urzędnika do drugiego. Musieli interweniować wolontariusze z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt.
- Mieliśmy 1 tys. zł na koncie, a 100 tys. długu. Po raz pierwszy w naszej historii zdecydowaliśmy, że przestajemy jeździć na interwencje do katowanych zwierząt - mówi Konrad Kuźmiński, prezes Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt.
W czasie pandemii koronawirusa wzrosła liczba okrucieństw zadawanych zwierzętom. - Ludzie siedząc w domach z nudów znęcają się nad zwierzętami. I jeszcze to nagrywają - opowiadają inspektorzy Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt.
Konrad Kuźmiński z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt poinformował o finale sprawy sprzed półtora roku. W maju 2019 r. policjanci zakuli go w kajdanki i przez dwa dni trzymali na komendzie, bo nie stawił się na przesłuchanie.
Policja z Jeleniej Góry zatrzymała mężczyznę podejrzanego o bestialskie zabicie koziołka z azylu dla zwierząt w Dziwiszowie, prowadzonego przez Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt. To jego współpracownik.
Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt od niedawna prowadzi w Dziwiszowie (powiat jeleniogórski) azyl dla zwierząt zabranych od oprawców. Minionej nocy ktoś brutalnie zabił koziołka. Wolontariusze apelują o wsparcie - chcą jak najszybciej zmienić ośrodek.
Wjeżdżających na dziedziniec pałacu w Dziwiszowie witają wolno biegające psy i konie, na trawie leżą krowy - to miejsce ma być bowiem ostoją dla zwierząt po przejściach. Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt szykuje im tu "raj". Ale potrzebuje wsparcia.
Wolontariuszka Malwina W. miała we współpracy ze świdnickim schroniskiem pomagać porzuconym psom. Sama jednak porzuciła je bez jedzenia i wody na terenie byłej ciepłowni w Głuszycy. Inspektorzy znaleźli tam cztery truchła, a te zwierzęta, które jeszcze żyły, przebywały w ciemnych i pełnych odchodów zamkniętych pomieszczeniach.
Wałbrzyska policja skierowała do sanepidu wniosek o ukaranie działaczy Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt, którzy kilka dni temu pojechali do Wałbrzycha na interwencję. W jednym z domów miało dochodzić do "aktów zoofilii" i znęcania się nad zwierzętami.
Dwóch nastolatków z rodziny objętej kwarantanną znęcało się nad zwierzętami. Mieli je podduszać, rzucać o ściany i bić. - Wobec jednego psa stosowane były akty zoofilii - informuje Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt.
Karetka dla zwierząt na Dolnym Śląsku jeszcze w tym tygodniu zasili flotę Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt. Będzie to pierwszy taki pojazd w województwie.
Forsowana w Sejmie przez posłów PiS, Konfederacji i PSL nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt ma pozbawić organizacje pozarządowe prawa odbierania właścicielom maltretowanych zwierząt oraz opiekowania się nimi. - Jeśli to przejdzie, to zwierzęta w żaden sposób nie będą już w Polsce chronione - kwitują ich obrońcy.
Wolontariusze Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt wzywani są do potrąconych saren czy okaleczonych psów. By udzielić im szybkiej i skutecznej pomocy, potrzebują karetki. Jej koszt to 60 tys. zł.
Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt czekał przez kilka godzin na podjęcie przez policję działań związanych z podejrzeniem zakatowania psa. - Znaleźliśmy zakrwawioną siekierę z sierścią i zgłosiliśmy sprawę policji. Działania procesowe rozpoczęto dopiero 9 godzin po naszej interwencji - mówi Konrad Kuźmiński z DIOZ.
- Tu jest wieś! Spierdalać! Nie wpuszczę was więcej, bydlaki jedne! Kto na mnie doniósł?! - wrzeszczy do inspektorów ochrony zwierząt jeden z gospodarzy, gdy zapytali, gdzie jest woda dla psa. Dziennikarz "Wyborczej" pojechał z nimi na interwencje.
Pogryzione psy z ranami kłutymi, zapaleniem uszu, spojówek i dróg oddechowych oraz niedowidzące kundelki z odgryzioną częścią pyska - taki widok zastali inspektorzy z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt w pseudohodowli w Stargardzie Gubińskim (woj. lubuskie). W sumie przebywało tam ok. 300 psów.
- Prokuratorzy od dłuższego czasu bagatelizują postępowania z zakresu ochrony zwierząt. Umarzają oczywiste sprawy, w których człowiek wykazał się okrucieństwem - twierdzą przedstawiciele Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt i organizują protest pod prokuraturą.
W maju Konrad Kuźmiński z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt został zatrzymany na niemal dwie doby. Sąd orzekł, że odbyło się to z naruszeniem prawa.
Prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że stado wolnych krów z Deszczna (woj. lubuskie) nie zostanie wybite. Jednakże decyzją Ministerstwa Rolnictwa krowy mają trafić do państwowego gospodarstwa, a później do rolników. - Czy rolnik po miesiącu nie sprzeda tej krowy na mięso? - zastanawia się Dorota Węglińska, lekarz weterynarii współpracująca z Dolnośląskim Inspektoratem Ochrony Zwierząt (DIOZ).
Błąkające się od 10 lat stado 179 krów z Deszczna (woj. lubuskie) zostanie jednak uratowane? Decyzją powiatowego lekarza weterynarii z Gorzowa Wielkopolskiego zwierzęta mają trafić na ubój. Ministerstwo rolnictwa wcześniej nie miało wątpliwości. Teraz nagle głos zabrali prezydent Duda i prezes PiS.
Wolne stado 179 krów z Deszczna (woj. lubuskie) trafi na ubój tuż po wyborach do Parlamentu Europejskiego. - Brakuje słów, żeby opisać, co czujemy - mówi Konrad Kuźmiński z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ), które chciało uratować zwierzęta.
"40 godzin na dołku - cena za miłość do zwierząt" - napisał na Facebooku Konrad Kuźmiński z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ), który został zatrzymany przez policję.
Od 10 lat w gminie Deszczno (woj. lubuskie) po łące błąka się stado krów. Bydło przeszkadza rolnikom, bo wypasa się na ich uprawach. Ministerstwo Rolnictwa chce pozbyć się kłopotu, wybijając 179 zwierząt. - Chcemy zabrać wszystkie krowy i uratować je przed śmiercią - deklaruje Konrad Kuźmiński z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ).
Konrad Kuźmiński, prezes Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt, został oskarżony przez prokuraturę o popełnienie łącznie siedmiu przestępstw. Rzecznik Praw Obywatelskich interweniuje w sprawie inspektora.
Ratuje zaniedbane psy oraz zabiera właścicielom, którzy się nad nimi znęcają. Teraz jednak Konrad Kuźmiński z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt usłyszał prokuratorskie zarzuty kradzieży psów. - Czy ktoś wierzy, że sprzedaję stare i chore zwierzęta? Paranoja - kwituje.
- Ludzie, którym odbieramy zwierzęta, lecą na nas z siekierami i łomami. I krzyczą, że sprzedajemy te ich psy, żeby zarobić. Ale komu można sprzedać zagłodzonego 10-letniego psa - mówią Krystyna Pietruszka i Konrad Kuźmiński z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt.
Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt interweniował kilka dni temu w Radziechowie (gm. Zagrodno). Na jednej z posesji inspektorzy znaleźli martwego psa. Sekcja zwłok wykazała, że zwierzę padło z głodu.
W przydrożnym rowie znaleziono suczkę rasy shih tzu. Z jej oczu sączyła się krew, a gałki oczne wyglądały, jakby pies stał się ofiarą przemocy. - Właściciel porzucił psa w lesie jak zwykły śmieć. Wywieziono suczkę 8 km od domu, żeby skonała - przyznaje Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt (DIOZ).
Całkowicie wychudzony pies rasy husky na łańcuchu, do tego lejąca się z pyska krew - taki widok w sobotę zobaczyli przedstawiciele Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt, którzy interweniowali pod Karpaczem. - Ręce nam opadają! To, co się dzieje na wsiach, to średniowiecze! - grzmi Krystyna Pietruszka, wiceprezes DIOZ.
Tragiczny widok zastali przedstawiciele Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt, którzy interweniowali w miejscowości Miłoszów (pow. lubański). Na podwórku i w budynkach gospodarczych leżały zwłoki zwierząt, inne wyły z głodu, a pośród nich bawiły się niepełnosprawne dzieci.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.