Część pisowskich aparatczyków nie utrzymała swoich intratnych posad państwowych po powstaniu rządu Tuska. Niektórzy, tak jak szwagier Mateusza Morawieckiego, przeszli na emeryturę, inni próbują się odnaleźć w lokalnych mediach.
Niektórym odwołanym pisowskim nominatom udało się znaleźć nową pracę np. w samorządach związanych z partią Jarosława Kaczyńskiego. Bardzo wielu z nich jednak nadal pracuje w tych samych spółkach, w których powołano ich za czasów PiS.
Andrzej Kilijanek, wrocławski radny z Prawa i Sprawiedliwości, twierdzi, że "Wyborcza" podała nieprawdziwe informacje o jego zarobkach. Jest odwrotnie - to radny Kilijanek mija się z prawdą, co łatwo można udowodnić, analizując jego oświadczenie majątkowe.
Po porażce wyborczej na rozstanie ze stołkami i synekurami mogą się szykować się nie tylko funkcyjni przedstawiciele rządu PiS, ale cała rzesza radnych partii Kaczyńskiego, którym porozdawano bajeczne posady.
KGHM - jak mówiła Beata Szydło - "to perła w koronie, o którą musimy dbać". No i dbali, ale głównie o siebie. Milionami z miedziowego kombinatu PiS obdzielał coraz to kolejne ekipy swoich ludzi. Sama spółka ubożała. Jej zysk zmniejszył się o ponad 90 procent.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.