Prokuratura Zbigniewa Ziobry przez sześć lat prowadziła postępowanie w sprawie przestępstwa, którego nie popełniono. Akcja, której dotyczyła, mogła doprowadzić do przejęcia wszystkich nagrań rozmów, które wykonano na zlecenie dolnośląskiego biznesmena Marka Falenty.
Historia z początków działalności Marka Falenty to styk biznesu, polityki i służb specjalnych. Śledztwo, ws. próby skorumpowania posła PiS z komisji ds. służb zostało umorzone, ale akta są nadal ściśle tajne. Mógłby je odtajnić Zbigniew Ziobro, jak to zrobił z innymi sprawami Falenty.
Od października ub. roku prowadzone jest śledztwo w sprawie rosyjskiego wątku afery taśmowej - ustaliła "Wyborcza". Ale śledczy nie odpowiadają na konkretne pytania.
To, co Zbigniew Ziobro zrobił z wyjaśnieniami i zeznaniami Marcina W. (tymi o Tusku, Napieralskim i rosyjskim wywiadzie), jest nadużyciem prawa. I nijak nie odpowiada na najważniejsze pytanie, czy to była ruska robota.
"Już w ubiegłym roku przekazałem funkcjonariuszom ABW, a potem CBA informacje, że w warszawskich restauracjach nagrywane są najważniejsze osoby w państwie" - mówi Marek Falenta w najnowszym "Do Rzeczy". Gdy afera taśmowa wyszła na jaw, twierdził jednak, że o nagraniach dowiedział się już po publikacji "Wprost". Rzecznik CBA przekonuje: - To próba wkręcenia nas w tę sprawę.
Copyright © Agora SA