Działamy i sprawdzamy się w akcji. W grupach obywatelskich - takich, jakie są. Niech się wykuwa ta stal, bo my będziemy się zajmować opozycją, a tymczasem zakaz aborcji stanie się faktem. Z daleka od internetu i telewizorów.
Uniwersytet Medyczny nie zgodził się na czwartkowy wykład "Aborcja - problem syndromu poaborcyjnego", przeciwko któremu protestowały organizacje kobiece. Pomysł nie podobał się również studentom.
Dzisiaj marsz w obronie praw kobiet przejdzie przez Wrocław, ale wyjdą one na ulice też w innych, mniejszych miejscowościach na Dolnym Śląsku.
W centrum miasta pojawiła się przyczepa stowarzyszenia Pro - Prawo do życia. "W samodzielnym szpitalu publicznym nr 1 we Wrocławiu wykonują aborcje" - głosi napis. Niedawno inna antyaborcyjna wystawa zawisła naprzeciwko szkoły.
Komitet Ratujmy Kobiety 2017 rozpoczął zbiórkę podpisów pod projektem ustawy m.in. liberalizującej prawo antyaborcyjne. W październiku ubiegłego roku ponad ćwierć miliona podpisów odrzucił Sejm. Komitet liczy, że w tym roku poparcie dla projektu będzie jeszcze większe i planuje zbiórki nie tylko w dużych ośrodkach.
Wisząca na płocie kościoła przy ul. Pilczyckiej wystawa znikła po czterech dniach, a nie, jak zapowiadali organizatorzy, po dwóch tygodniach. Przeciwko drastycznym zdjęciom protestowali okoliczni mieszkańcy.
Widziałam, jak w Rumunii za rządów Ceausescu funkcjonowało okrutne antyaborcyjne prawo i jak straszne były jego konsekwencje. Byłam nastolatką i bałam się miłości, bo nie wiedziałam, jaką cenę za nią zapłacę.
Słyszę wypowiedzi rodziców, którzy deklarują, że są szczęśliwą rodziną, mimo że mają dziecko z zespołem Downa. Szczęście tej rodziny nie będzie żadnym gwarantem szczęścia dla innej - mówi Aleksandra Kiełtyka
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.