Międzynarodowy zespół śledczy rozbił gang oszustów z centralą we Wrocławiu, którzy znaną metodą "na wnuczka" wyłudzali pieniądze od czeskich i niemieckich seniorów. - Te oszustwa to problem w całej Europie - mówi "Wyborczej" osoba zaangażowana w sprawę.
Pomysł na kradzież 6,5 mln euro z niemieckiego urzędu celnego powstał latem 2020 roku. Cztery osoby dostały maila z informacją, że w Emmerich przechowywana jest duża gotówka w pomieszczeniu bez specjalnego zabezpieczenia. Jednym z adresatów był Dawid L. ze Zgorzelca.
Przestępcza szajka próbowała sterroryzować Wrocław - wzorem gangów działających w całej Polsce na początku lat 90. Próbowała wymuszać haracze, zabierała samochody, były pobicia, komuś obrzucono dom "koktajlami Mołotowa". Szef gangu został niedawno skazany.
W trakcie działań przeprowadzonych na terenie Polski i Niemiec policjanci rozbili zorganizowaną grupę przestępczą. Zatrzymano pięć osób, zabezpieczono ponad 21 ton tytoniu i zlikwidowano jego krajalnię.
Osiem osób, w tym dwóch chemików, zostało zatrzymanych podczas akcji CBŚP w powiecie zgorzeleckim (Dolny Śląsk). Policja odkryła tam dobrze wyposażone laboratorium narkotykowe. Do pomieszczenia z linią produkcyjną prowadziło wąskie wejście znajdujące się pod kojcem dla psów.
Tak dużo pieniędzy na zabezpieczenie majątkowe prokuratura nie zajęła nigdy wcześniej w historii. W śledztwie, w którym pomaga Interpol, Europol, a nawet amerykańskie służby, zajęto ponad 1,4 miliarda złotych w różnych walutach.
Od 10 miesięcy do czterech lat i ośmiu miesięcy więzienia. Takie wyroki usłyszeli we wtorek członkowie gangu handlującego dopalaczami.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.