Zarządzony przez wojewodę dolnośląskiego odstrzał 860 dzików to element walki z afrykańskim pomorem świń. Przedstawiciel Polskiego Związku Łowieckiego mówi o rozrzedzaniu populacji, a aktywiści o "zbrodni na przyrodzie i zwierzętach".
Wojewoda dolnośląski na prośbę wojewódzkiego lekarza weterynarii zarządził odstrzał prawie 900 dzików. Losy jednego z nich śledzili mieszkańcy wrocławskich Kuźnik. - Wiele osób jest zbulwersowanych podejściem ze strony urzędników - opowiadają.
Wojewoda Jarosław Obremski zdecydował, że w ramach walki z ASF do końca roku ma zostać odstrzelonych około 2,4 tys. dzików. - Ich zabijanie nie pomoże, tak jak do tej pory nie pomagało - uważa dr Robert Maślak, biolog z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Ponad 6 tys. dzików na Dolnym Śląsku pójdzie pod odstrzał w ramach walki z ASF. Tak zdecydował wojewoda. Tymczasem dane pokazują, że wśród zabijanych zwierząt liczba chorych nie przekracza nawet procenta.
Działacze ruchu antyłowieckiego alarmują, że myśliwi zostawiają dziki, które mogą roznosić ASF. - Zbadamy dzika i zwrócimy się do koła łowieckiego albo gminy - zapowiada wrocławski lekarz weterynarii.
Aktywiści z Wrocławskiego Ruchu Antyłowieckiego na spacerze znaleźli pięć martwych dzików i lisa. - Czy tak ma wyglądać bioasekuracja wg Polskiego Związku Łowieckiego? - pytają.
Około stu osób protestowało w rynku przeciwko projektowi ustawy "Lex Ardanowski". - Taką samą karę więzienia jak dla ekologów przewiduje się dla osoby, która nie zgłasza zabójstwa - mówił prawnik Robert Suligowski.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.