Profil prof. Jana Miodka na Facebooku obserwuje pół miliona internautów. Nieoczekiwanie dla językoznawcy jego nazwa nagle się zmieniła, a ktoś przejął oryginalną i oferuje np. pożyczki finansowe.
W tłusty czwartek przed wieloma cukierniami we Wrocławiu ustawiają się kolejki po pączki. Tam, gdzie są szczególnie smaczne, potrafi czekać nawet ponad sto osób. Znani wrocławianie też mają swoje ulubione miejsca, gdzie 16 lutego kupią wypieki.
"Były w naszym życiu spotkania we Wrocławiu, w Krakowie, w Warszawie, na 80. urodzinach w Katowicach - zawsze bardzo ciepłe, serdeczne, przyjacielskie, zawsze doprawione Kutzowym sowizdrzalskim humorem. Wszystkie one będą należeć do najważniejszych doznań w moim życiu" - napisał prof. Jan Miodek.
Fotografują witryny w sklepach, choćby "Pokolorój swój świat", znaki drogowe, np. "Nie dotyczy Kancelarji Prezydenta RP" (sprzed Belwederu), czy wywieszki z cenami typu "Lizak szczalający" i "Chóf ściułkowy". Na facebookowy profil popularnego językoznawcy wpływa codziennie nawet 20 takich zgłoszeń. - My, Polacy, po prostu kochamy nasz język i lubimy się nim bawić - mówi administrator strony
Ceniony językoznawca zarzucił księżom tanie moralizatorstwo. I został zelżony na forum przez pseudoobrońców Kościoła. Jak radzić sobie z językiem nienawiści w internecie?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)