Mieszkanki Tychów i Warszawy uszyły polsko-ukraińskie maskotki przyjaźni na podstawie rysunku siedmioletniej Ani z Ukrainy, mieszkającej obecnie we Wrocławiu. Akcja "Awokado przyjaźni" nabiera tempa. Dotarła nawet na Węgry.
- "Bądź spokojna, nic złego się nie wydarzy", mówiłam do Witalinki. Byłam przekonana, że do ataku nie dojdzie - mówi Halyna Bewz. To jej córka śpiewa hymn podczas manifestacji dla Ukrainy na rynku we Wrocławiu.
Kiedy jest mi smutno, moja koleżanka stara się mnie wesprzeć i mówi wtedy do mnie po ukraińsku. Czasami śmiesznie wymawia słowa, ale dla mnie to najlepszy lek na obolałą duszę - pisze Marina Hrabowska, Ukrainka, która znalazła swoje miejsce we Wrocławiu.
Na Telegramie powstała grupa, licząca już 150 tys. Ukraińców, poprzez którą próbują odnaleźć bliskich z Mariupola, z którymi urwał się kontakt. Mieszkająca na Dolnym Śląsku 27-letnia Julia przez 23 dni nie miała wieści o bliskich.
- To bomba przed oknem piwnicy, w której się schowaliśmy - Ina z Charkowa zrobiła zdjęcie z poziomu piwnicznego okienka. - Nie wybuchła. To był pierwszy dzień wojny - dodaje.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.