We Wrocławiu odnotowano przypadek ospy małpiej. Młody mężczyzna kilka dni temu trafił na oddział prof. Krzysztofa Simona z objawami chorobowymi. W piątek 15 lipca wyniki badań potwierdziły zakaźną chorobę.
- Dzieci z Ukrainy mogą roznosić choroby zakaźne w szkołach tak samo jak polskie. U nas pandemia również zrujnowała szczepienia obowiązkowe - mówi prof. Leszek Szenborn, kierownik kliniki pediatrii z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Wśliznęła się niespostrzeżenie, w migdałkach i węzłach chłonnych oficera Służby Bezpieczeństwa, który 22 maja 1963 r.przyleciał z Indii. Przez 47 dni zbierała żniwo w ukryciu. Może to malaria, wiatrówka, białaczka? - spekulowali lekarze, oglądając kolejne ofiary ospy. Dopiero 15 lipca przyznali oficjalnie - to variola vera, czarna ospa.
W szpitalach zamykano gości weselnych, klientów domu schadzek, słuchaczki kursu pielęgniarskiego, pasażerów linii, na której kursował tramwaj z chorym motorniczym. Do izolatoriów w mieście trafiło wtedy ponad 1700 osób
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.