Urząd Miejski we Wrocławiu dołączył do grona tych, w których kobiety oficjalnie mogą używać feminatywów w opisie swoich stanowisk. Jednak tylko tam, gdzie nie zabrania tego prawo: w przepisach mowa bowiem o "sprzątaczkach" czy "sekretarkach", ale już tylko o "dyrektorach" czy "kierownikach".
Jako historyk języka mówię to z pełną odpowiedzialnością; nie było w dziejach polszczyzny okresu, w którym język młodych, gwary młodzieżowe byłyby tak ekspansywne i - powiem ciepło - tak pomysłowe - mówi prof. Jan Miodek, wybitny jezykoznawca, który wydał nową książkę "Polszczyzna. 200 felietonów o języku".
Mieszkanki, wolontariuszki, repatriantki - takie określenia nie podobają się wrocławskim radnym PiS. - To potworki językowe i nie mają nic wspólnego z szacunkiem do kobiet - przekonywał jeden z działaczy.
Wrocławianki apelują do prezydenta Jacka Sutryka, aby umożliwił stosowanie form żeńskich w urzędowych nazwach stanowisk. Jako pierwszy w Polsce zgodził się na to warszawski ratusz.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.