Mat. Muzeum Narodowe we Wrocławiu/Fotopolska.eu
Grom z ciemnego nieba
Jeśli prawdą jest, że bomba nigdy nie spada w to samo miejsce, ulicę Włodkowica można reklamować jako oazę gwarantowanego bezpieczeństwa. Groźniejszą katastrofę, jaka wydarzyła się tu w 1749 roku, trudno sobie wyobrazić.
Nieszczęście ściągnęła wieża prochowa, która stała tuż przy murze fortyfikacyjnym, na posesji numer 6. Dziś w tym miejscu jest hotel Puro.
Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta
Pewnej nocy, 21 czerwca o godz. 2.30, niebo rozdarły błyskawice i w wieżę uderzył piorun. Eksplodowało 557 cetnarów prochu strzelniczego, przechowywanego w ponad 200 beczkach. Wybuch uniósł w górę osiemnastometrową basztę, a potem rzucił o ziemię, rozwalając na kawałki. Zniszczenia były straszne. Zginęło około stu osób, a prawie 400 zostało rannych. Szczątki wartownika znaleziono na Wygonie Świdnickim. Zmiotło z powierzchni ziemi 43 domy, a ponad 50 miało tak poważne uszkodzenia, że trzeba je było rozebrać. W gruzach legł nowo wybudowany kościół Dworski (dziś Opatrzności Bożej przy ul. Kazimierza Wielkiego). Skutki eksplozji odczuły kościoły św. Doroty, Bożego Ciała, św. Marii Magdaleny, a nawet elżbietańska fara.
Jan David Schleuen wg rysunku Karola Albrechta von Goulona/Fotopolska.eu
555
Wszystkie komentarze
Po polsku to zawsze był Wrocław, po niemiecku Breslau – masz z tym jakiś problem?
Dodam, że ja były tu Czechy rto się nazywał Vrotizla