Hydropolis uczy przez zmysły: można bawić się wodą, ulec iluzji śnieżnej zadymki (z kaczego puchu), dotknąć żywego mchu, który pokrywa jedną ze ścian, udając dżunglę, przez którą płynie Amazonka. Kręcę zanurzoną w wodzie śrubą Archimedesa, próbuję uruchomić koło wodne i turbinę Herona, która dwa tysiące lat temu uchodziła tylko za ciekawostkę i zabawkę, choć była pierwowzorem turbiny parowej. Rozgrzana para ze świstem wylatuje z obracającej się kuli.
Obok z oczu cherubina płyną łzy, które poprzez system naczyń połączonych uruchamiają zegar wodny. Niestety, niektórzy zbyt dosłownie traktują zachętę do interaktywności: wielki plastikowy żarłacz polujący w ławicy tuńczyków pod sufitem już stracił ząb.
Obrazom i urządzeniom towarzyszą wciąż zmieniające się dźwięki. Słyszę nadciągającą burzę: wystarczy poruszyć jeden z wielkich plastikowych walców wiszących pod stuletnimi kolebkowymi sklepieniami. W jednym jest wiatr, w drugim deszcz, w trzecim grzmot - nowojorscy artyści nagrali dziesiątki godzin autentycznych dźwięków, które "zamknęli" w sensorycznych walcach.
W sali z batyskafem pulsuje sonar, a rozemocjonowana relacja Walsha i Piccarda, którą słychać w samym batyskafie, to głosy aktorów z Nowego Jorku i Filadelfii. Amerykanie nagrali je dla Hydropolis na podstawie zachowanych zapisów z wyprawy "Trieste" z 1960 r. - Skorzystaliśmy z tamtejszych studiów dźwiękowych, żeby mieć oryginalny akcent - mówi Mieczysław Bielawski, dyrektor kreatywny firmy ART FM, która stworzyła Hydropolis (ma ona na koncie m.in. także multimedialną wystawę pod Sukiennicami w Krakowie).
- Na świecie są muzea wody, ale dotąd nikt nie pokazał jej w tak nowoczesny i kompleksowy sposób, z tak wielu perspektyw - opowiada Bielawski. - Sięgnęliśmy po instalacje artystyczne i technologie multimedialne, m.in. projekcję immersyjną: na ekranie 360 stopni mamy wrażenie zanurzenia w filmie, który opowiada o początkach Ziemi. Korzystamy też z drukarki wodnej, która tworzy przesuwające się obrazy z wody. Wyzwaniem inżynieryjnym była dla nas prawie półkilometrowa wodna ścieżka w zamkniętym obiegu, na terenie bez spadku. Porusza ją kilkaset małych pomp - opowiada współtwórca wystawy.
Dwumetrowy "Dawid" Michała Anioła to efekt międzynarodowej współpracy. Prof. Marc Levoy z Uniwersytetu Stanforda stworzył cyfrową kopię posągu i zgodził się na jej użyczenie. Na podstawie ultraprecyzyjnego skanu austriacka firma, która produkuje m.in. kokpity do samolotów F-16, zrobiła akrylową rzeźbę. Transparentny "Dawid" przypomina, że człowiek w blisko 70 proc. składa się z wody.
Wszystkie komentarze