Ostatni komendant Festung Breslau uznał, że warunki kapitulacji są honorowe - bezpieczeństwo dla ludności cywilnej, pomoc dla rannych, gwarancja dla żołnierzy, że po zakończeniu działań wojennych wrócą do ojczyzny, zapewnienie odpowiednich warunków w niewoli dla komendanta i innych niemieckich generałów. Po latach stwierdził, że nie zostały dotrzymane.
Chciał wrócić do swojej kwatery na Piasku, żeby nadzorować przebieg kapitulacji, ale Sowieci go już nie wypuścili. Atmosfera była coraz bardziej rozluźniona. "Bohaterski garnizon... walka skończona... wczoraj wrogowie, jutro przyjaciele" - toasty goniły toasty. A w przyszłości czekało 10 lat niewoli.
Po kapitulacji Festung Breslau. Flaga nad miastem. Fot. Henryk Makarewicz
W oknach domów, które jeszcze stały, zwisały białe flagi, głośniki uliczne ryczały dźwiękami walca Straussa. W obozie Burgweide (na Sołtysowicach), gdzie przebywało ok. 10 tysięcy więźniów różnej narodowości, zawisła biało-czerwona flaga.
- Polacy stanowili w Burgweide największą grupę. Flagę uszyła Natalia Kujawińska z poszewek i chyba obrusa, bo na bieli, która już mocno zżółkła, widać adamaszkowy wzór. Wywiesiła ją na wieży strażniczej, z której przemawiał kilka dni później pierwszy prezydent Wrocławia Bolesław Drobner - opowiada dr Łagiewski. - Mamy tę flagę w pałacu. To jedyna taka pamiątka.
Tadeusz Jarmicki był jednym z więźniów Burgweide, trafił do obozu po upadku powstania warszawskiego. Dzień kapitulacji przespał. W nocy obudził go wrzask kolegów, którzy przytoczyli 200-litrową beczkę wina. Do rana była pusta. Wszyscy śpiewali hymny swoich krajów, wywieszali flagi, tańczyli.
Nad miastem gęstniał dym, płonęły domy podpalane przez radzieckich żołnierzy. Pomnik Walki i Zwycięstwa przykrywały stosy porzuconej broni. Na ulicach leżały trupy. Wszędzie siedziały roje much.
Padła ostatnia twierdza III Rzeszy. Ale nie zamieniła się w miasto. Nie było domów ani ulic, tylko 18 milionów metrów sześciennych gruzu. I cmentarze.
Rozbrojone oddziały po kapitulacji Festung Breslau. Fot. Tomasz Olszewski
Wszystkie komentarze
A ja widziałem Wrocław we wrześniu 1945 r. Krajobraz był bardzo podobny do Warszawy i oglądanego w 1947 r. Szczecina. Ale życie na Ziemie Odzyskane wróciło błyskawicznie, gruzy zaczęły znikać dużo wolniej.