Rybacy vs. kormorany
Rybacy i ichtiolodzy muszą jednak co jakiś czas mierzyć się z kilkoma zagrożeniami.
- Najbardziej w kość dają nam kormorany - mówi Piotr Zaiczek - Trzebią nasze zasoby kroczka i narybku, a to bardzo kosztowne straty. Kormoran zjada dziennie ok. 0,5 kg ryby. Wystarczy zatem, że przyleci ich tysiąc i jednego dnia tracimy pół tony. A na tym obszarze kormoranów jest znacznie więcej.
Kormorany są niebezpieczne jeszcze z jednego powodu. Uciekający przed nim karp trafia najczęściej w trzciny, gdzie traci bardzo dużo śluzu i jest mniej odporny na czynniki zewnętrzne. Bywa także, że kiedy uda mu się przetrwać "obławę", boi się nawet przelatującej kaczki i nie może żerować normalnie.
- Występujemy do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o zgodę na odstrzał - mówi Krzysztof Berger - Jednak to walka z wiatrakami, ponieważ kormoran jest gatunkiem chronionym i dostajemy zgodę na najwyżej 20 odstrzałów jednorazowo. Staramy się także płoszyć je hałasem. Jedynym rozwiązaniem byłoby zakrycie stawów siatką, ale przecież to obszar 200 hektarów.
- Innym problemem jest podobny do kaczki tracz nurogęś - mówi Zaiczek - To szczególnie groźny gatunek, który zimuje w Polsce. Jeżeli stawy nie są pokryte taflą lodu, tracz nurkuje i atakuje karpia w letargu. Ryba traci wtedy tkankę tłuszczową, która stanowi jej zapasy na zimę. Zdarzyło się kiedyś, że po jesiennym zarybieniu, wiosną praktycznie nie było ryb.
Wszystkie komentarze