Jak komunikują się pszczoły, jakie dźwięki wydają, gdy są zadowolone, a jakie, gdy są chore? Bada to Anna Tomańska, studentka Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, a wnioski mogą zrewolucjonizować pszczelarstwo.
Ruszył konkurs na projekt ula, który stanie na zielonych tarasach dworca Wrocław Główny. Prace uczestników będą oceniane przez ekspertów od pszczelego życia, ale liczy się też oryginalny design.
Pszczoły zawitały do CH Borek. Ule znajdują się na dachu budynku.
Hotele dla owadów to niewielkie budki, które zawieszone zostały w różnych częściach miasta. Przygotowali je pracownicy jednej z firm. We Wrocławiu jest coraz więcej takich inicjatyw.
W miejscowości Stawiec koło Milicza pojawiły się tablice ostrzegające przed zgnilcem amerykańskim - groźną chorobą pszczół. Strefa zapowietrzona objęła promień 6 km.
Na kilku wrocławskich pomnikach pojawiły się tablice zachęcające do włączenia się w szóstą edycję akcji Adoptuj Pszczołę, organizowaną przez Greenpeace Polska.
W polskich miastach przybywa pszczelich uli. Ale czy miód wytwarzany w mieście może być czysty i pełnowartościowy? - Nie ma wątpliwości, że tak - zapewnia prof. Adam Roman z Uniwersytetu Przyrodniczego, który bada pszczoły od 25 lat.
Pięć pszczelich rodzin - w sumie około 300 tys. owadów - zamieszkało na dachu Wroclavii. Pasieka znajduje się na dachu nad wjazdem na parking, a pszczołami opiekują się badacze z Uniwersytetu Przyrodniczego.
Cztery kolorowe ule stanęły na skałkach w pobliżu punktu widokowego Złoty Widok w Szklarskiej Porębie.
Wracaj do domu, nasza pasieka się pali! - usłyszał żonę w telefonie pszczelarz z wrocławskiego Strachocina Władysław Andryszczak. Przyjechał i rozpłakał się na widok spalonych uli i tysięcy martwych pszczół leżących na ziemi.
- W Karkonoszach masowo wymierają pszczoły - alarmuje Patryk Waloszczyk, prezes Koła Pszczelarzy Ziemi Jeleniogórskiej. Zwykle zimą pada około 2 proc. tych owadów, a tym razem zostało jedynie około 35 proc.
Rada miasta zgodziła się, żeby we Wrocławiu można było hodować pszczoły w ogródkach, a nawet na dachach bloków w centrum miasta.
Na polach należących do firmy McCain, znanego producenta frytek, używano niedozwolonego środka owadobójczego. Nie wiedział o tym inspektor ochrony roślin, który kontrolował uprawy. Zatruł się tak mocno, że dziś prosi o eutanazję. Po 16 latach wywalczył jednak odszkodowanie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.