Stół na Szewdzkiej to ukryte w blokowisku studio kulinarne. Grzegorz Firkowski - szef kuchni i właściciel restauracji, pracuje tylko na sezonowych warzywach. Szuka produktów i przypraw, o które trudno w innych restauracjach. Potrafi zaserwować na wpół surowe mięso z kangura. Nie unika też lamy czy wielbłąda. Na półce stoją więc fasola tonka (kosztuje 900 zł za kg), sumak, baharat, galangal, sól morska z algami, nanami, harrisa z płatkami z róży.
CZYTAJ WIĘCEJ: Stół na Szwedzkiej, czyli restauracja bez menu. Gotują wedle życzeń [ZDJĘCIA]
Paweł Jakubek/Kocham Jeść
Wiktoriia S: Niesamowite doświadczenie kulinarne. Spodziewałam się tego, że szef kuchni ze swoją ekipą mnie zaskoczy ale nie myślałam, że aż tak mocno! Zaskoczyły smaki, których nigdy wcześniej nie doświadczałam, składniki, których wcześniej nie próbowałam, podejście do gościa, niespotykane nigdzie indziej. Na przystawkę mięso kangura, potem Ceviche (niebiański smak!), krewetki z chorizo, ryż z jagnięciną i cudowna orzeźwiająca sałatka - wszystko było fantastycznie przyrządzone i podane, szef z ekipą zadbali o każdy szczegół.
Paweł Jakubek/Kocham Jeść
Bartosz P. (Gdańsk): Wizyta w tym miejscu przeszła najśmielsze moje oczekiwania! Sama restauracja jest położona tak naprawdę na obrzeżach Wrocławia, gdzie można by się ciężko spodziewać miejsca o takim potencjale. Uzyskane efekty jednak są jak najbardziej warte wysiłku dalszej podróży.
Wnętrze jest dość małe, ale to idealnie podkreśla klimat panujący w restauracji. Dzięki temu, że jest otwarta kuchnia, ma się bezpośredni kontakt z kucharzami, a serwis jest głęboko spersonalizowany, to przychodząc na Szwedzką, można czuć się naprawdę luksusowo za stosunkowo niewielkie pieniądze.
Same jedzenie to już artyzm Szefa Grzegorza, gdzie przygotowywanie jest spontaniczne i nie ma ustalonej karty. Wszystko jest dopasowane do potrzeb gościa, żeby wprowadzić kubki smakowe w magiczny stan, poczynając od przystawek, dań głównych czy deseru, a to wszystko w zależności od tego jak bardzo jesteśmy głodni.
Wszystkie komentarze