Ojciec zwykł po obiedzie brać plik czasopism lub książkę pod pachę i uprzedzając lojalnie: "Idę na posiedzenie", znikał w toalecie na blisko godzinę. Deklaracja była zdecydowanie uczciwsza niż padające w takiej sytuacji alternatywnie: "Idę na stronę". Bo zwykle na jednej stronie cała sprawa się nie kończyła
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.