Groził kobiecie śmiercią, "bo jest z Ukrainy". Sam pracuje w Niemczech
Sprawa hipokryty - komentowali nasi czytelnicy, gdy czytali o 38-letnim Sebastianie N., który groził ekspedientce Marynie S. śmiercią, 'bo jest z Ukrainy'. Do sklepu przy ul. Klimasa przyszedł 2 kwietnia 2017 r. Kupił swojej dziewczynie kanapkę, którą podaje się na ciepło.
Gdy usłyszał, że przygotowujące ją ekspedientki Iryna H. i Maryna S. mówią z ukraińskim akcentem, wściekł się. - Jak jesteś w Polsce, mów po polsku - krzyczał do Iryny H. i dopytywał, wskazując na brunetkę Marynę S.: 'A ta czarna kur... też z Ukrainy?'. 'Poprzyjeżdżały do Polski i nie mówią po polsku' - wykrzykiwał i groził Marynie: 'Nie dojdziesz do domu. Zabiję cię. Dam ci butelką w głowę'.
Wyzwiska i obelgi wykrzykiwał także na drugi dzień. W sądzie tłumaczył, że nie ma nic do Ukraińców. Nie pamięta co krzyczał, bo był pod wpływem alkoholu.
Sąd skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Mężczyzna musi też zapłacić Marynie S. nawiązkę w wysokości 500 zł.
Sędzia skrytykował też wybiórczość Sebastiana N., który na co dzień pracuje w Niemczech na budowie. - Oskarżonemu nie podoba się pobyt na terytorium Polski obywateli innych państw, a sam jedzie do Niemiec, gdzie pracuje, i chce być tam bardzo dobrze traktowany. To taka wybiórcza równość, nad którą powinien się pan dobrze zastanowić - mówił sędzia.
Więcej informacji i zdjęć z rozprawy TUTAJ
Wszystkie komentarze