Wielki ceglany młyn z charakterystyczną wieżą i wielkimi silosami zbożowymi, góruje nad okolicą podsudeckiego miasteczka. Początki sięgają 1837 roku, kiedy to Carl Hilbert założył młyn w Bielawie. Potem przeniósł się do Dzierżoniowa, wykupując dawną farbiarnię nad rzeką Pilawą. Lokalizacja była lepsza - do Dzierżoniowa już wtedy dojeżdżał pociąg.
Budynek z 1868 r. ostateczny kształt zyskał w 1935 r., kiedy to młyn parowy zastąpiono młynem elektrycznym, a obiekt podwyższono do pięciu pięter. - W 1945 r. młyn został przejęty przez Rosjan, którzy oddali go polskim władzom dopiero po sześciu latach - mówi Mieczysław Rzepisko, wieloletni pracownik młyna.
To jeden z pierwszych młynów parowych w tej części Europy i jeden z pierwszych elektrycznych. Nadal można zobaczyć tu maszyny do mielenia. - Maszyny przesuwały zboże w górę i w dół, przez sześć kondygnacji. Ziarno musiało być zmielone wielokrotnie, by powstała z niego mąka - wyjaśnia Rzepisko. Zachowały się też "zjeżdżalnie": drewniane ślimaki, przez które przekazywane były worki z mąką.
mako
W ubiegłym roku zakład został zamknięty i kupiony przez fundację. - Obecnie produkcja mąki jest coraz mniej opłacalna, bo Polacy coraz mniej jej używają. A fabryka wymagałaby wielomilionowych inwestycji, żeby dalej funkcjonować - mówi Rzepisko. Produkcję zakończono w listopadzie. Teraz wszystkie urządzenia są czyszczone z odpadków, które nagromadziły się przez lata użytkowania młyna.
Co jednak najważniejsze, sam obiekt wygląda podobnie jak 80 lat temu. - Zależy nam na autentyczności i cieszymy się, że maszyny zostały na miejscu i nie zostały wymontowane. Często architekci ze swoją wizją próbują zmieniać zabytkowe obiekty. A tu są nawet oryginalne tabliczki na maszynach, a także BHP-owskie tablice z lat PRL-u - podkreśla Piotr Gerber.
Miłośnicy zabytków mają plany, by w przyszłości obiekt udostępnić zwiedzającym, tak żeby można było zobaczyć, jak wyglądał proces produkcyjny. Zastanawiają się również nad urządzeniem tam restauracji.
mako
Obok młyna, z jego dachu, można podziwiać ruiny fabryki Silesiana. - Dolny Śląsk kiedyś słynął z fabryk włókienniczych, były ich setki. A teraz nie ma ani jednego zakładu, w którym można by zobaczyć działające maszyny - rozkłada ręce Piotr Gerber.
Festiwal to jedyna okazja, by odwiedzić młyn, który normalnie jest nieczynny. Można go zwiedzać w godz. 10-16, bilety w cenie 10 złotych dostępne na miejscu.
Dojazd: samochodem 60 kilometrów przez ul. Karkonoską, drogę S-8 i nr 8 do Łagiewnik, potem drogą nr 384 do Dzierżoniowa, do ul. Batalionów Chłopskich; bezpośrednim pociągiem z Wrocławia o 9.51 i 13.49 (czas ok. godzinę i 25 minut) lub z przesiadką w Jaworzynie Śląskiej o godz. 10.54; z dworca ok. kilometra ulicami Sienkiewicza i Kopernika.
Wszystkie komentarze