Karolina cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. Jej mama wspomina na portalu siepomaga.pl, że nie mogła uwierzyć w tę diagnozę. - Myśleliśmy, że pani doktor nam coś wmawia. Byłam na nią bardzo zła, wydawało mi się, że się nas uczepiła, a przecież Karolinka jest zdrowa. Nie, nie oni musieli się pomylić. Mimo wszystko wolałam dmuchać na zimne i chociaż bez przekonania, zaczęłam rehabilitować córkę. Mówiłam, że ona wyrośnie z tej diagnozy, ponieważ nie było żadnych, ale to żadnych komplikacji przy porodzie, nie było niedotlenienia, owiniętej pępowiny. Nie wydarzyło się nic, co mogłoby spowodować chorobę - opowiada.
printscreen strony siepomaga.pl
Karolinka ma teraz 5 lat. Nie mówi, nie chodzi, wymaga opieki jak malutkie dziecko. Rehabilitacja do tej pory była najlepszym lekarstwem na chorobę. Aż do dnia, w którym rehabilitantka podsunęła nam pomysł terapii komórkami macierzystymi. W grudniu 2014 Karolinka przystąpiła do programu eksperymentalnego w Polsce w Klinice Neurologii Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie. Podano jej 5 dawek komórek macierzystych.
- Mogę długo wymieniać, bo terapia przyniosła rezultaty, których się nie spodziewaliśmy. W końcu to eksperyment, nie nastawialiśmy się na cuda. Karolinka po terapii stała się bardziej społeczna - interesują ją ludzie w koło, potrafi śmiać się na głos, rozpoznaje członków rodziny, wyciąga do nas ręce, przestała płakać podczas ćwiczeń z rehabilitantami. Wykonuje niektóre polecenia, np. podaje but do mojej ręki, podnosi ręce do góry, żebym mogła jej ściągnąć bluzkę. Stała się dzieckiem, które nie tylko bezmyślnie pełza po podłodze, ale w konkretnym celu, interesuje ja prawie wszystko, zaczęła lepiej siedzieć, choć nadal na kości ogonowej, wspina się z podłogi na łóżko, fotel, jest stabilniejsza w tułowiu, silniejsza, bardziej mobilna. Zaczęła też wokalizować - opowiada mama dziewczynki.
Terapia jednak kosztuje, a rodzinie brakuje pieniędzy. Pomóc można tutaj.
Wszystkie komentarze