Fredro może i jest wiekowy, pozieleniały ze starości, ale życie zna jak mało kto. Nic dziwnego, że pod jego pomnikiem, przeniesionym ze Lwowa via Wilanów i ustawionym w Rynku w 1956 roku umawiają się kolejne pokolenia wrocławian. Fredro nauczy was wszystkiego - 'miłości symetryczno-lirycznej, i niekoniecznie czystej', jak śpiewa zespół Enej.
Żołnierz napoleoński, oficer ordynansowy w sztabie cesarza, objawił wyjątkową eksperiencję w 'Sztuce obłapiania' - nauce, 'z której to użycia/ Tryska zdrój czysty rozkoszy i życia'. Nie ukrywał też, że obłapianie po polsku, "na Sarmatę", w szopie pełnej zboża lub na owsianym snopie, jest mało wyrafinowane, bo 'nie ma tam figli, które świat dziś chwali'.
Ale za to jest polska dzielność! Generał Franciszek Morawski, który będąc u schyłku życia, wspominał lata spędzone w armii napoleońskiej, twierdził, że okazał męstwo nie tylko pod Smoleńskiem i Berezyną. 'Były to czasy, lecz gdzież są za nami/ Gdym i ja zwalczał Paryżanki śmiałe/ I jednej nocy trzynastu razami/ Szerzył, uwieczniał narodową chwałę - twierdził z dumą Morawski.
Żeby nam hrabiego nie oskarżono o deprawację młodzieży, która ma wstępować w związki małżeńskie (kobieta z mężczyzną, względnie odwrotnie), podkreślmy, że Fredro też uparcie chciał powiedzieć sakramentalne 'tak'. W 1819 roku mając 25 lat zakochał się w Zofii z Jabłonowskich Skarbkowej, żonie jednego z najznamienitszych i najbogatszych galicyjskich magnatów, Stanisława Skarbka. Zdobył jej serce, ale na rękę przyszło Aleksandrowi czekać dziesięć lat. Tęsknił, cierpiał, myślał nawet o samobójstwie. W końcu ukochana się rozwiodła i Fredro przestał być singlem. A potem znowu cierpiał...
Wszystkie komentarze
Amen.