Gauleiter Karl Hanke na pl. Wolności. Fotopolska.eu
1 z 13
Schron jak pałac
Piwnice miały różne kategorie. Ta, która należała do gauleitera Karla Hankego i rozciągała się pod Nowym Targiem, zasługiwała na co najmniej pięć gwiazdek. Stylowe meble, kryształowe żyrandole, na ścianach cenne obrazy, a w barku drogie alkohole.
Budowa schronu na pl. Nowy Targ. Źródło: Fotografie z okresu międzywojennego, Iwona Bińkowska, VIA NOVA, Wrocław 2004/ Fotopolska.eu
Komendanci Festung Breslau (najpierw gen. Ahlfen, a potem gen. Niehoff) rezydowali pod Liebichshoehe (dziś Wzgórze Partyzantów). Lokum mieli obszerne - 1414 mkw. i 36 pokoi.
Schron przy Wzgórzu Partyzantów. Fot. Neo[EZN]/Fotopolska.eu
Kwatera gen. Niehoffa w podziemiach dawnego klasztoru augustianów na Piasku. Źródło: uni.wroc.pl
2 z 13
Przeprowadzka do biblioteki
Niestety, w marcu Wzgórze Partyzantów straciło wyraźnie na atrakcyjności z powodu niepożądanych sąsiadów. Schron znalazł się 2 km w linii prostej od frontu i generał Niehoff przeniósł swoje gospodarstwo do piwnic Biblioteki Uniwersyteckiej na Piasku.
Schron składa się z kilkunastu pomieszczeń. Dziś nie da się już ustalić, w którym miejscu swój gabinet miał gen. Niehoff. Źródło: uni.wroc.pl
Miejsce wymarzone dla każdego bibliofila - pół miliona woluminów! - ale Niehoff kazał usunąć książki z górnych kondygnacji budynku, żeby zmniejszyć zagrożenie pożarem. Część książek wrzucono do Odry, a część do pobliskiego kościoła św. Anny (dziś cerkiew pw. świętych Cyryla, Metodego i Anny). Niehoff przetrwał w piwnicy cały i zdrowy aż do kapitulacji. Książki spłonęły w nocy z 10 na 11 maja.
Dawny schron to obecnie część Biblioteki Uniwersyteckiej na Piasku. Przy dużym biurku stojącym dziś w Pracowni Reprografii i Digitalizacji mógł pracować gen. Niehoff. Źródło: uni.wroc.pl
337
1945 rok - ulica Legnicka w rejonie pl. Strzegomskiego (kiedyś Friedrich Wilhelm Strasse). Źródło: Fotopolska.eu
3 z 13
Jak szczury w pułapce
Piwnice zajmowane przez wojsko były miejscem hucznych, koedukacyjnych wieczorków towarzyskich, które gorszyły ks. Paula Peikerta: "odprawiają się orgie wyuzdanej rozpusty. Ladacznice i prostytutki mają dobry sezon, gdyż alkoholu dla tych schadzek jest pod dostatkiem". Unterfeldwebel Heinz Liedtke napisał 28 kwietnia 1945 r. do mieszkającego w Weiden brata Eryka: "Siedzimy w Breslau jak szczury w pułapce i czekamy końca. Straciłem już nadzieję, że się z tego gówna kiedykolwiek wygrzebię. Walczymy, pijemy z rozpaczy (jeśli uda nam się zdobyć coś do picia) i łajdaczymy się z dziwkami różnych narodowości, których tu nie brakuje".
Sowieccy żołnierze ostrzeliwują obrońców twierdzy u zbiegu ul. Jastrzębiej i Powstańców Śląskich. Źródło: Fotopolska.eu
338
Mat. Muzeum Miejskiego Wrocław
4 z 13
Wojenna narzeczona
W początkach marca 1945 r. dowództwo twierdzy zaleciło zwolnienie młodych kobiet pracujących w kuchniach i zastąpienie ich starszymi. Co rozumiano pod pojęciem "starsze", wyjaśnia rozkaz generała Niehoffa z 26 marca. Komendant piętnował w nim zatrudnianie w jednostkach wojskowych młodych kobiet, które "chętniej oddają się >>czynnościom cielesnym<< niż pracy", i pozwolił zatrudniać tylko te, które ukończyły 30 lat. Jak wykazała kontrola, rozkaz nie był przestrzegany. Cóż, przykład szedł z góry.
Generał Niehoff trzymał u siebie w kwaterze 21-letnią Ukrainkę, z którą nie rozstawał się od prawie półtora roku. Major Omar Jachjajew, parlamentariusz strony radzieckiej w czasie kapitulacji Festung Breslau, wspominał złośliwie, że Niehoffa bardziej obchodził los "wojennej narzeczonej" niż własnych żołnierzy. Usilnie prosił generała Głuzdowskiego [dowódcę 6. Armii oblegającej miasto - red.], by nie spotkała jej przypadkiem jakaś "przykrość"...
503
Schron przy pl. Strzegomskim. Źródło: Muzeum Architektury we Wrocławiu/Fotopolska.eu
5 z 13
Ściany grubości metra
Cywile - a zostało ich w mieście ok. 200 tysięcy - musieli się najczęściej zadowolić piwnicami we własnych domach, choć w mieście nie brakowało potężnych schronów. Największy, przy Striegauer Platz (pl. Strzegomski) powstał według projektu Richarda Konwiarza, autora wrocławskiego Stadionu Olimpijskiego. Miał sześć kondygnacji, a zbudowany został z żelbetu o grubości 1,1 m. Przetrwał wojnę, podobnie jak schrony przy dzisiejszych ulicach Stalowej, Ładnej czy Białodrzewnej.
504
6 z 13
Schron z wygodami
Imponujący był także schron pod dzisiejszym placem Solnym - 841 mkw. powierzchni podzielonych na prawie 50 niewielkich pomieszczeń. Ściany zewnętrzne mają grubość 190 cm. W tej chwili jest pozbawiony instalacji, ale 60 lat temu był tam prąd, woda, kanalizacja, ogrzewanie i system filtrowentylacyjny. Schron miał kompletnie wyposażoną kuchnię, pralnie, prysznice i toalety. Mógł pomieścić 320 osób.
Fot. Joanna Dzikowska / Agencja Gazeta
505
fot. Kornelia Głowacka-Wolf / Agencja Wyborcza.pl
7 z 13
Na tysiąc osób
Jeszcze większy schron wybudowano przed wojną na dzisiejszym pl. Polskim: 5850 mkw. powierzchni podzielonej na 19 komór wystarczyłoby dla ponad tysiąca osób.
- Myśmy nigdy z nich nie korzystali, nawet nie wiem, jak były wyposażone. Musiała nam wystarczyć piwnica naszej kamienicy przy Rehdigerstrasse [dziś Pereca]. Jednak to nie była byle jaka piwnica, ale oficjalny schron z atestem. Na naszej ulicy umieszczono tablicę informacyjną i wymalowano strzałki prowadzące do tej piwnicy. Miała żelazne drzwi! - wspominała urodzona w Breslau Ingeborga Marinek - ...ale kiepsko zabezpieczone okna. No cóż, wszystkiego mieć nie można!
506
Pałac arcybiskupi po bombardowaniach. Źródło: Pałace i zamki w Polsce dawniej i dziś, Krystyna Stępińska, Krajowa Agencja Wydawnicza 1977/Fotopolska.eu
8 z 13
Biskup w krypcie
Gdy ogłaszano alarm przeciwlotniczy, wszyscy karnie biegli do piwnic. - Pamiętam mój pierwszy nalot. Najpierw usłyszeliśmy gwizd "ziiiiiiii", a potem było wielkie "buuum". Ojciec, frontowiec z I wojny światowej, tłumaczył mi: "jeśli słyszysz >>ziiiiii<<, to bomba w ciebie nie uderzy. Wybuchnie gdzieś z boku. Fali dźwiękowej wywołanej przez bombę lecącą prosto na twoją głowę nie masz szans usłyszeć". Uwierzyłam ojcu i przestałam się denerwować" - opowiadała Ingeborga Marinek.
W piwnicy rezydował nawet biskup sufragan, ale nie była ona najbezpieczniejsza. "Pałac arcybiskupi spotkała już pierwszego dnia świąt (1 kwietnia) wielka tragedia. Tutaj, w tzw. krypcie, dużym sklepieniu piwnicznym powiększonym jeszcze o przedsionek, odprawiana była już od dłuższego czasu msza św. Podczas sumy, którą odprawiał wraz z kazaniem ks. biskup sufragan, trzy bomby lotnicze trafiły w zachodnie skrzydło pałacu od strony kurii i przebiły budynek do samej piwnicy, gdzie niestety zawaliło się również sklepienie. [...] Pod gruzami zginęły cztery zakonnice wraz z kilkoma rannymi. Opiekowały się one grupą ok. 50 osób, które umieszczono w piwnicy pałacu" - zanotował ks. Alfons Buchholz (tł. E. Tomiczek).
507
Prace archeologiczne w miejscu, gdzie obecnie jest Wydział Prawa. Fot. AKME Zdzisław Wiśniewski
9 z 13
Skrytka w krypcie
Bywało, że piwnice przebijano i specjalnie wzmacniano, tworząc tunele. Dzięki nim można było się bezpieczniej poruszać po bombardowanym mieście. Taki tunel archeolodzy odkryli przy ul. Więziennej 10-11, w miejscu, gdzie stoi dziś budynek Wydziału Prawa.
Atrakcyjnym lokum były także krypty kościołów. Do tej, która znajduje się pod św. Maciejem przy dzisiejszym pl. Nankiera, wprowadzili się wiosną 1945 roku podopieczni sióstr elżbietanek z ich szpitala przy ul. Grabiszyńskiej. Prawowitych lokatorów krypty wcześniej eksmitowano. Kości leżące na posadzce oraz w arkadowych niszach zebrano i wyniesiono przed kościół, a w krypcie stanęły drewniane piętrowe łóżka.
Z kolei w krypcie kościoła Bonifratrów przy ul. Traugutta żyło w zakonspirowanym szpitalu ponad stu lotników radzieckich i amerykańskich zestrzelonych nad Festung Breslau.
508
Ulica Mazowiecka w latach 30-tych XX wieku. Fotopolska.eu
10 z 13
Gdzie skarb mój
Piwnice były miejscami, gdzie chroniono nie tylko życie, ale i dorobek tego życia. Tak zrobili Schwarzerowie, którzy mieszkali przy Margaretenstrasse 6 (dzisiaj jest tam skwerek przy Mazowieckiej). Max Schwarzer był technikiem dentystycznym, miał własne laboratorium i nie narzekał na brak zleceń. Rodzina zamożna od pokoleń, z tradycjami, posiadająca w domu wiele pamiątek. Najcenniejszy był kielich, który w 1543 roku Marcin Luter dał swojemu przyjacielowi Justusowi Jonasowi jako prezent ślubny.
Gdy zaczęły się bombardowania Frau Margarethe wraz z sąsiadami urządziła w piwnicy skrytkę. - Jej ściany zostały wzmocnione szynami kolejowymi - opowiadał Christian Schwarzer, wnuk Margarethe. - Dziadkowie już do kamienicy nie wrócili, a opowieść o kielichu Lutra schowanym w piwnicy stała się legendą rodzinną.
Niestety, inni mieszkańcy kamienicy wrócili i schowek został opróżniony zaraz po wojnie.
Kielich Lutra zniknął, ale najpewniej nie został zniszczony.
509
Kościół Bernardynów w latach 50-tych XX w. Źródło: Das Heutige Schlesien - Band1 Breslau/Fotopolska.eu
11 z 13
Zagubione witraże
Nie wszystkie skarby rodzinne znalazły się w takich szczęśliwych piwnicach. - W 1998 roku prowadziliśmy poszukiwania witraży zrobionych dla kościoła bernardyńskiego przez Markusa von Gosena, syna Theodora [autor "Amora na Pegazie" - red.]. Skrytka została przygotowana w 1943 roku w piwnicy domu za kościołem. Niestety, piwnica została zniszczona, choć nic wcześniej na to nie wskazywało. Znaleźliśmy tylko sprzęty domowe i niemiecki hełm. Cała ta historia została uwieczniona w dokumentalnym filmie poświęconym Gosenowi - wspominał dr Maciej Łagiewski, dyrektor Muzeum Miejskiego.
Z kolei rodzice Ingeborgi Marinek wywieźli wszystkie cenne rzeczy do piwnicy przy placu Solnym. Ocalały.
510
Ulica Grabiszyńska w 1938 r., gdzie mieściła się redakcja "Schlesische Tageszeitung". W tle widać kamienicę z szyldem gazety. Fotopolska.eu
12 z 13
Halo, gdzie nasza bomba?
W piwnicach na pewno nie trzeba było składować żywności. - Nikt nie cierpiał z pragnienia i głodu. W mieście były wielkie magazyny pełne żywności - rezerwa dla armii - opowiadał Rudolf Tauer, Polak urodzony w Breslau. - Masło, łosoś, dziczyzna. Kto widział takie frykasy przed rozpoczęciem oblężenia!
Dzienna racja żywnościowa żołnierza frontowego składała się w lutym z 400 g chleba, 30 g masła, cukru, mięsa, kiełbasy i ośmiu papierosów. W początkach kwietnia żołnierze dostawali: na śniadanie - kawa, cukier (15 g), sztuczny miód (70 g), na obiad - grochówka i konserwa mięsna, na kolację - konserwa kiełbasy, cukier, smalec, 8 papierosów.
Z browarów i gorzelni dostarczano piwo, wina i wódki. W kwietniu dowództwo twierdzy zgodziło się także na wydanie cywilom zapasów obuwia i ubrań, a w podziemnych składach dawnego domu handlowego braci Barasch (dziś Feniks) kobiety mogły zaopatrzyć się w bieliznę. Ukazywała się jedna gazeta - "Schlesische Tageszeitung", będąca od 18 lutego 1945 roku oficjalną "Frontzeitung der Festung Breslau".
511
13 z 13
Samoloty latały, ale wody nie było
Dość sprawnie działała w oblężonym mieście poczta polowa. Korespondencję dostarczały z zewnątrz samoloty lądujące do 31 marca 1945 roku na lotnisku na Gądowie Małym, a po zdobyciu lotniska przez wojska sowieckie listy dostarczały samoloty zrzucające pojemniki zaopatrzeniowe.
Na początku marca działały jeszcze wodociągi. Do połowy marca dochodził gdzieniegdzie gaz, dostarczany podziemnym rurociągiem z Wałbrzycha. Najgorzej było z wodą. Podczas kwietniowych nalotów zbombardowana została stacja pomp, co całkowicie sparaliżowało zaopatrzenie miasta w wodę. Mieszkańców ratowały podwórkowe studnie.
Działały za to telefony, gdyż saperzy przenieśli linie telefoniczne do podziemnych kanałów. Ale oblegający podsłuchiwali rozmowy. Polski lekarz Stefan Kuczyński wspominał, jak to zatelefonował do niego nieznany osobnik, prosząc o podanie szczegółów skuteczności nalotów. Rozmówcą był prawdopodobnie radziecki oficer, który wybrał polskie nazwisko z książki abonentów, odnalezionej na jednym ze zdobytych przedmieść.
512
Wszystkie komentarze