Ulica Grabiszyńska w 1938 r., gdzie mieściła się redakcja "Schlesische Tageszeitung". W tle widać kamienicę z szyldem gazety. Fotopolska.eu
Halo, gdzie nasza bomba?
W piwnicach na pewno nie trzeba było składować żywności. - Nikt nie cierpiał z pragnienia i głodu. W mieście były wielkie magazyny pełne żywności - rezerwa dla armii - opowiadał Rudolf Tauer, Polak urodzony w Breslau. - Masło, łosoś, dziczyzna. Kto widział takie frykasy przed rozpoczęciem oblężenia!
Dzienna racja żywnościowa żołnierza frontowego składała się w lutym z 400 g chleba, 30 g masła, cukru, mięsa, kiełbasy i ośmiu papierosów. W początkach kwietnia żołnierze dostawali: na śniadanie - kawa, cukier (15 g), sztuczny miód (70 g), na obiad - grochówka i konserwa mięsna, na kolację - konserwa kiełbasy, cukier, smalec, 8 papierosów.
Z browarów i gorzelni dostarczano piwo, wina i wódki. W kwietniu dowództwo twierdzy zgodziło się także na wydanie cywilom zapasów obuwia i ubrań, a w podziemnych składach dawnego domu handlowego braci Barasch (dziś Feniks) kobiety mogły zaopatrzyć się w bieliznę. Ukazywała się jedna gazeta - "Schlesische Tageszeitung", będąca od 18 lutego 1945 roku oficjalną "Frontzeitung der Festung Breslau".
511
Wszystkie komentarze