Gdzie warto bywać? Stylowe wegańskie i wegetariańskie knajpki we Wrocławiu

Malutki lokal przy ul. Krupniczej serwujący na wynos wegańskie dania. Bazą jest przede wszystkim kuchnia japońska.

Lokal powstał pod koniec lutego. W środku ciężko znaleźć wolne miejsce, by coś zjeść. Większość jasnej knajpki zajmuje otwarta kuchnia umieszczona tuż za szklaną witryną służącą też za ladę i wystawkę niektórych smakołyków. Cztery stojące pod ścianą obok niewielkiego blatu taborety to raczej forma poczekalni, z której możemy obserwować uwijającą się obsługę. Można oczywiście zjeść przy tym parapecie.

Największe zainteresowanie wzbudza sushi z fioletowym ryżem:

- Żaden barwnik, po prostu gotujemy ryż biały i czarny razem i jakoś tak wychodzi - mówi Marcelina Filanowicz z The Root. Efekt jest bardzo ciekawy, tak jak kombinacje smakowe, których nie znajdziemy w klasycznych sushi barach.

W The Root dostaniemy sushi z awokado, fasolą, świeżym ogórkiem i pestkami dyni, czyli Zieloną Moc. Sushi Kiszone zawiera między innymi kiszonego ogórka, marynowaną paprykę i wyrabiany na miejscu wegański majonez, ostra Pieczara Ognia jest z tofu, a I Love Poland - z tofu, burakiem, papryką i majonezem. Kosztują średnio 15 zł za porcję. Jest też sushi z ?tuńczykiem?, czyli z odpowiednio przyprawioną cieciorką.

W menu znajdziemy też wegańską zupę miso (7 zł za porcję), która czasem ustępuje swojskiej grochowej, ogórkowej i kremowi z soczewicy.

The Root, ul. Krupnicza 3, czynne od wtorku do piątku od 12 do 21, sb-nd: 13.00 ? 21.00

Najpierw mieścili się na Wita Stwosza, później przez chwilę w budce przy ul. Kuźniczej, teraz Złe Mięso jest ukryte w jednym z podwórek na ulicy Ofiar Oświęcimskich. Ma wiernych i oddanych klientów. Jest stosunkowo młoda, bo działa od około 3 lat we Wrocławiu.

Żeby dostać się do środka, trzeba pokonać dwie pary drzwi, podwórko, kolejne drzwi i kilka schodków. Lokal jest jaśniejszy od poprzednika z Wita Stwosza, ciemne ściany zastąpiono białymi, a pochowane wcześniej po kątach stoły zajmują całą przestrzeń prostokątnego pomieszczenia.

Na ścianach obrazy, a na tej obok baru tablica z napisanym kredą menu. Są w nim dania, z których Złe Mięso zasłynęło, czyli falafel (z frytkami lub ryżem), bezmięsne gulasze, wariacje z tofu, makarony z warzywami i z tofu, tortille, burgery i zupy i sałatki. Najsławniejsze są pizze, w których zwykły ser został zastąpiony wegańskim. Robiony jest z tłuszczów roślinnych, m.in. kokosowego, który po podgrzaniu topi się i ciągnie jak zwykły mleczny ser żółty. Wśród posiłków jest też dużo azjatyckich dań i przypraw. Za około 17-20 zł zjemy bardzo syte danie główne.

Ostatnio w Złym Mięsie pojawił się terminal, dlatego osoby, które zwykle nie mają przy sobie gotówki, mogą płacić w lokalu kartą.

Złe Mięso, ul. Ofiar Oświęcimskich 18, czynne od poniedziałku do soboty od godz. 12 do 21 i w niedziele od godz. 13 do 20.

Na początku maja w narożnej kamienicy przy skrzyżowaniu ulic Nożowniczej i Łaciarskiej zadomowiła się Żyzna, knajpka, która zaprasza na potrawy wegetariańskie i wegańskie.

Lokal nie jest duży: na głodnych czeka tu kilkanaście miejsc, z czego kilka przy wysokim barze. Oddziela on salę od otwartej kuchni, za którą uwijają się trzy dziewczyny. To Iza Wiśniewska, Dominika Józala i Hanna Kotowska, które przez ostatnie dwa lata związane były z serwującą dania na wynos Latającą Kuchnią Kapitana Chilli.

Z zup do tej pory Żyzna proponowała krem z pieczonego kalafiora z ziołami, suszonymi pomidorami i orzechami oraz warzywny chowder z czerwonymi owocami komosy ryżowej. Wśród drugich dań są pieczone tofu marynowane w piwno-buraczkowej zalewie z ryżem basmati, glazurowaną marchewką i orzeźwiającą surówką z młodej kapusty z miętą, a także bijący rekordy popularności stek z kalafiora z purée z ziemniaków i czerwonej soczewicy i pieczarkowym ragout. Do smakowych ciekawostek na pewno zaliczają się szafranowe ravioli z tofu i buraczkami, bakłażan, kalafior, kasza jaglana i zielona soczewica zapiekane pod roślinnym serkiem oraz gryczane naleśniki z serkiem słonecznikowym i warzywami podawane na botwinie i buraczkach z prażoną gryką, kiełkami pora i koperkiem. Dania główne kosztują od 17 do 24 zł i na pewno połączenia smaków, jakie możemy znaleźć na talerzu, warte są tych kwot.

Menu Żyznej to też mniejsze przekąski. Dostaniemy tu wypiekane na miejscu bajgle m.in. z serkiem słonecznikowym, marchewką, koperkiem i kaparami oraz z serem z nerkowców, konfiturą z czerwonej cebuli, ogórkiem, sałatą i czarnymi oliwkami (15 zł). Mały głód zaspokoi sałatka ze świeżymi i grillowanymi warzywami albo quiche, na którym znajdziemy m.in. bakłażana, tofu, buraki czy fenkuła.

Na fanów słodyczy czekają pudding ryżowy, sernik jaglany i tarty (ok. 15 zł). Bywa cytrynowa z chałwą, orzechowa z czekoladowym kremem z awokado i waniliowa. Codziennie w Żyznej dostaniemy też smoothie (10 zł). Możemy więc spróbować na przykład mieszanki banana, gruszki, szpinaku, mleka sojowego i młodego jęczmienia czy banana, pomarańczy, masła orzechowego i syropu z rokitnika.

Żyzna, ul. Nożownicza 37, czynne od wtorku do piątku w godz. 12-21, w soboty i niedziele od 13 do 21.

Dzięki temu marketowi swój wegański posiłek możemy przygotować w domu. Sklep dla wegan działa przy ulicy św. Antoniego. Znajdziemy tu ciekawe produkty spożywcze, ale nie tylko. Kupimy w nim wyłącznie produkty roślinne, a wśród nich sery, jogurty, mleka i wędliny oraz kosmetyki, chemię gospodarczą czy suplementy. Kosmetyki Ziaja, Lavera, Alva można dostać od 7 zł do 35,00 zł. Herbatka rozgrzewająca kosztuje 5,90 zł. Hummus w różnych smakach, dostępny za 8,30 zł. Desery ryżowe, owsiane jaglane, a nawet konopne dostaniemy od 2,30 zł do 10,50 zł.

Część produktów była już wcześniej dostępna w polskich supermarketach, część to produkty zupełnie nowe na naszym rynku. Weganie nie muszą już większości wegańskich produktów, takich jak nabiał, wędliny czy suplementy, zamawiać w sklepach internetowych. Cena tofu naturalnego GASTRO za 2 kg, to 13,60.  Teraz wszystko mają w jednym miejscu, niedaleko od centrum Wrocławia.

Urban Vegan, ul. Św Antoniego 35, czynny od poniedziałku do piątku od 9 do 19 oraz w soboty od 10 do 16.

Mieszcząca się we wrocławskich Sukiennicach restauracja powstała w 1987 roku i była pionierem w Polsce jeśli chodzi o kuchnię stricte wegetariańską. Obecnie w menu znajdują się tylko dania wegańskie, czyli takie, do których nie użyto produktów odzwierzęcych (mleka, jaj, serów etc.). W dziennej ofercie znajduje się kilkadziesiąt dań, w tym m.in. burgery z kotletem z buraków i seitanem, czyli wysokobiałkowym produktem na bazie pszenicy. Dużym uznaniem cieszą się też zupy. W ofercie oprócz orientalnych smaków jest też domowa kuchnia w wersji wege, czyli kotleciki z ciecierzycy z ziemniaczkami i surówką lub zrazy z kaszy jęczmiennej. Vega, to nie tylko jadłodajnia. Od lat wspiera ona i promujemy organizacje działające na rzecz praw zwierząt. Na miejscu organizowane są spotkania popularyzujące weganizm czy warsztaty gotowania wege. Jako pierwsza w Polsce wypromowała również ?Wegilię?, czyli wegańską Wigilię, która obecnie przyjęła się w wielu miejscach w kraju.

Po remoncie sala na piętrze przeszła całkowitą metamorfozę. Nowy wystrój przypadnie do gustu młodym bywalcom wrocławskich lokali, artystom oraz miłośnikom designu. Na przykład ściany są szare, a sufity z cegły.

Autorami wnętrza są m.in. wrocławscy artyści - duet Michał Wasiak & Maciej Kus (Lucky Boy Design), Rafał Pyster (SomeThings), Sabina Sokół, Michał Węgrzyn (Otox).

Pod względem kulinarnym menu piętra uzupełnia kuchnię na parterze, która serwuje wersje roślinne tradycyjnych dań obiadowych. Tam zwykle obiady jedzą osoby ceniące sobie pożywny i zdrowy, lecz szybki posiłek.

Natomiast kuchnia na pierwszym piętrze bliższa jest idei slow food: świeża - wręcz surowa (raw food), opierająca się na sezonowych składnikach, pełna warzyw, kasz i aromatycznych przypraw oraz ziół.

Vega to nie tylko jadłodajnia. Od lat wspiera i promuje organizacje działające na rzecz praw zwierząt. Na miejscu organizowane są spotkania popularyzujące weganizm czy warsztaty gotowania wege. Jako pierwsza w Polsce wypromowała również ?Wegilię?, czyli wegańską Wigilię, która obecnie przyjęła się w wielu miejscach w kraju.

Vega, Sukiennice 1/2, czynne od niedzieli do czwartku od 8 rano do 19, w piątki od 8 do 21, a w soboty od 9 do 21.

W Zdrowej Krowie codziennie znajdziemy coś innego, ale zawsze będą to smaczne, sycące a przede wszystkim zdrowe dania. Restauracja oferuje swoim klientom dania, przygotowywane bez użycia konserwantów oraz polepszaczy smaku, przy użyciu samych naturalnych składników. Podstawą są tu dania bez glutenu i laktozy oraz gotowanie według zasad kuchni pięciu przemian. Właścicielki postawiły na ruchome menu: codziennie jest inna zupa i jedno ciepłe danie, informują o tym na profilu knajpki na Facebooku.

Zupy kosztują około 9 zł, danie główne około 14 zł, sprzedaż lunchów rusza zazwyczaj przed południem, trzy godziny potem właściwie nie ma po nich śladu: - Nie mamy wielkiego zaplecza, a chętnych na zdrowe jedzenie nie brak - śmieje się Zarzycka. Wtedy Krowa zmienia się w kawiarnię z kawą, lemoniadą, sokami i deserami takimi jak sernik jaglany (bez sera) z żurawiną i jagodami goji, ciasta z owocami czy budyń jaglany z malinami i borówkami. Za barem znajdziemy też pasty kanapkowe i sałatkę warzywną z jaglanym majonezem. Zdrowa Krowa to też sklep, w którym dostaniemy m.in. przyprawy, mleko roślinne, konfitury czy bezglutenowe płatki.

Lokal przy ul. Szczytnickiej karmi smacznie, zdrowo, raz na jakiś czas nawet mięsożercy powinni tu wpaść, żeby przekonać się, że kuchnia wegańska nie jest nudna i jałowa. Przynajmniej nie ta ze Zdrowej Krowy.

Zdrowa Krowa, ul. Szczytnicka 41, czynne w godz. 10-19 (poniedziałek-piątek), w sobotę od 11 do 17, w niedzielę nieczynne.

Niewiele fragmentów wrocławskich murów miejskich zachowało się. To, co postało po zdemontowaniu naszych fortyfikacji na rozkaz cesarza Napoleona, stało się z czasem parkiem (Wzgórze Partyzantów) i PRL-owskim miejscem schadzek mniejszości seksualnych (Bastion Ceglarski).

Ostatnia zaś wrocławska baszta od lat jest siedzibą kolejnych lokali rozrywkowo-gastronomicznych. Jeszcze niedawno przez krótki czas stała pusta, aby po przerwie powrócić w sierpniu 2014 r. do obiegu wrocławskich knajp. Po winiarni Baszta, klubie La Luz i restauracji Abrams' Tower znów, tuż za Halą Targową, można bawić się w Baszcie.

To jednak zupełnie inny lokal od swojego imiennika sprzed lat. Dziś przestrzeń zaaranżowana jest ascetycznie: białe ściany, proste meble, zero zbędnych detali. Prostotę wystroju równoważy fantazja kulinarna.

Tarty, ciasta, sałatki i zapiekanki, piwa regionalne, lemoniady - jest w Baszcie wszystko, co chcielibyście przejąć z Warszawy bądź Germanii, ale boicie się zapytać. Jedzenie zadowoli najbardziej wyszukane podniebienia - potrawy wegańskie, surowe wegańskie, bezglutenowe.

Można tam spróbować sernika mascarpone z wiśniówką i wiśniową polewą, tofurnika z szarlotkową górą i spodem z orzeszków ziemnych, musu z białej czekolady z truskawkami czy chińskich noodli z warzywami, tofu i ananasem w sosie słodko-ostrym.

Jest też i dodatkowa atrakcja. W Baszcie, jak głosi miejska fama, straszy. Zamykają się same drzwi i okna, tajemniczo spadają z półek przedmioty, coś dziwnie świszczy. Niezależnie jednak od tego, czy to rzeczywiście ciała astralne dokonują aktów telekinezy, czy po prostu stare mury pełne są spękań i szczelin, warto zbadać ten fragment murów miejskich i zapoznać się ze świetną kuchnią, jaką oferuje Baszta. Godna polecenia lokacja.

Na skrzyżowaniu ul. Ruskiej i Kazimierza Wielkiego jest knajpka, w której zjemy sernik bez sera, koktajl na jogurcie bez jogurtu i ciasto, w którym nie ma ciasta. Ale to miejsce nie tylko dla wegetarian. Warto wybrać się tam choćby po to, by skosztować zdrowych słodyczy.

Machina Organika wyróżnia się pięknym wystrojem z kolorowymi kafelkami.

Do wyboru w knajpce jedno lub dwa dania główne: zupa, koktajle i trochę ciast, które tak naprawdę ciastami nie są, bo w Machinie nie serwuje się dań z produktami odzwierzęcymi (wyjątkiem jest miód). I tak np. sernik, a w zasadzie ser-nikt, powstaje tam na zakwasie gryczanym ze sfermentowanych orzechów nerkowca i jest słodzony agawą. Można też spróbować tarty, w której zamiast ciasta znajdziemy bazę migdałowo-rodzynkową albo daktylową. Jest orzeźwiający koktajl mango lassi, który jest tradycyjnym napojem indyjskim na bazie jogurtu, w Machine Organice powstaje więc z tworzonego na miejscu mleka migdałowego.

Cena głównej potrawy to około 20 zł, ale w zamian dostaniemy tam ogromny talerz z przeróżnymi pysznościami. Dlatego warto pójść do knajpki z pustym żołądkiem. Ostatnio Machina przygotowuje m.in. pełnoziarniste tosty od 12 do 14 zł z hummusem buraczanym, grillowanymi plastrami jabłka, prażonym sezamem i świeżym szpinakiem, kolorowe kanapki, sałatki czy zestaw z pieczonych batatów w sezamie z blanszowanymi brokułami i marynowanymi burakami. Z dań głównych możemy zamówić razowe tagiatelle z musem z zielonego groszku z grillowaną cytryną, pestkami dyni i kiełkami, burgery jaglano-marchewkowe czy pikantne chilli sin carne z nuta gorzkiej czekolady pozdawane z brazowym ryżem za 20 zł.

Warto tu przyjść też na śniadanie. Do wyboru owsianka na słodko. Korzenna z pomarańczami i gorzką czekoladą kosztuje 12 zł, z masłem orzechowym i bananami 14 zł i tyle samo zapłacimy za czekoladową z wiśniami i sosem daktylowym. Podawane są też amerykańskie pełnoziarniste pancakesy. Do wyboru naleśniki z sosem daktylowym i płatkami migdałów, z konfiturą wiśniowo-daktylową lub z musem daktylowo-kokosowym, bananami i surowym kakao. Cena? 22 zł.

W Machinie Organice większość potraw jest bezglutenowa, żadne nie są smażone na głębokim oleju, większość powstaje na bazie ekologicznych warzyw i owoców.

W Machinie używane są tylko biokompostowalne naczynia jednorazowe i ekologiczne środki czystości.

Knajpka nie ma swojej strony internetowej, ale jej codzienne menu znajdziemy na jej profilu na Facebooku. Do tej pory polubiło go już ponad 10 tys. osób.

Machina Organika, Ruska 19, czynne od poniedziałku do czwartku od godz. 10 do 22, w piątki od godz. 10 do 23, w soboty od 12 do 23, a w niedziele od 13 do 21.

Nieduży lokal w centrum Wrocławia powstał w 2012 roku. Okazało się wtedy, że zapotrzebowanie na wegańskie przysmaki jest całkiem spore. Bywają godziny, w których w Najadaczach znalezienie wolnego miejsca graniczy z cudem. Chętnych przyciąga menu składające się w większości z dań kuchni arabskiej i indyjskiej (choć fani rodzimych smaków znajdą w karcie również pierogi) w bardzo przystępnych cenach. Posiłki oparte na ciecierzycy, warzywach, ryżu i kuskusie kosztują od 5 do 16 zł, zupę dnia zjemy za 6 zł, desery i napoje są w przedziale cenowym od 3 do 9 zł.

Nie ma większego problemu z dostępnością produktów. Świeże warzywa są cały czas. Większość orientalnych przypraw sprowadzane są z Berlina. Z Niemiec sprowadzane są również niedostępne w Polsce kulinarne wynalazki jak bita śmietana w sprayu dla wegan.

Jak dla większości tego typu lokali w Najadaczach ważne jest pochodzenie produktów. Zazwyczaj właściciele kupują jarzyny i owoce od lokalnych producentów, a serwowana u nich kawa i herbata pochodzi z rynku Fair Trade. Bo edukacja ekologiczna i zasady sprawiedliwego handlu są dla nich bardzo istotne. Tak jak metody zdrowego żywienia.

Najadacze, ul. Nożownicza 40, czynne od poniedziałku do piątku 9.30-20, w soboty 12-21, a w niedziele 13-20. Dowóz jedzenia w godz. 12-20 (poniedziałek-sobota), 13-19 (niedziela), tel. 713 445 511.

Wegańska knajpka działa w podziemiach placu Jana Pawła II. Niewielkie wykafelkowane wnętrze ociepla zieleń roślin, drewniane skrzynki wiszące na ścianach i drewniane stoły. Ciekawostką są krzesła z... metalowych koszyków na zakupy z marketów. Wystrój przyjazny, taki jak w knajpkach z szybkim jedzeniem powinien być.

Dostaniemy tu frytki (duża porcja kosztuje 8 zł, mała 6) i słynne chipsy z batatów (7 zł). Ale karta Batat Baru to też zupy, codziennie jest inna. Afrykańska z orzeszków ziemnych, cytrynowa z ryżowymi nitkami, krem z kukurydzy, ziemniaczano-brokułowy, pietruszkowa z gruszką, marchewkowa z orzechami, cebulowa na cydrze czy z batatów - to niektóre z nich. Szczęśliwcy mieli okazję zjeść krem z pokrzyw. Porcja zupy kosztuje 7 zł. Cyklicznie zmienia się też nadzienie indyjskich samosów, które dostaniemy za 6 zł.

Na stałe w menu są falafel (10 zł, z frytkami 16 zł) i burgery. Te ostatnie to popis fantazji tutejszej kuchni. Były z soczewicą i sosem mango-chilli, z ryżowym kotletem, glonami nori i kiszoną kapustą kimchi oraz z kotletem z ryżu, cukinii i groszku z kiwi, ogórkiem i sosem z awokado. Za wegeburgery zapłacimy 12 zł, z frytkami 6 zł więcej.

W Batacie można upolować wegańskie ciasta, na przykład czekoladowe z kremem jaglanym, wiśniami i chilli czy batatowe z pomarańczą, kokosową kruszonką i solonym karmelem. Do picia dostaniemy między innymi napój imbirowy i kawę z mlekiem roślinnym oraz ekologiczne napoje gazowane.

Batat Bar, plac Jana Pawła II, przejście podziemne. Czynne od poniedziałku do środy od godz. 9 do 21, w czwartki i piątki od 9 do 4 rano, w soboty od 12 do 4, w niedziele od 12 do 20.

Podstawą baru wegańskiego przy ul. św. Antoniego są dania hinduskie. Gotują tam dwie pochodzące z Indii kucharki.

Specjalnością lokalu są sizzlery, grillowane warzywa podawane na gorącym półmisku, takie wegańskie fajitas. Przykładowa kombinacja to papryka, cukinia, młode ziemniaki, pieczarka, bakłażan, miękki czosnek i pomidor, który po przekrojeniu tworzy naturalny sos. Do tego marynowany tempeh, czyli sfermentowane ziarna soi sklejone w grube placki (możemy wziąć tofu zamiast tego) i jogurtowo-ziołowy sos. Sporo jedzenia za 27 zł.

Codziennie jest inne thali, czyli danie dnia. To talerz rozmaitości. Możemy znaleźć kalafiora w sosie sojowym, tofu, curry ze szpinaku i bakłażana, cukinię z gorczycą i szpinakiem, ryż, placki roti, warzywne potrawki, sosy i drobne słodkości. Cena - ponad 20 zł. Dostaniemy tu naleśniki dosa rodem z południowej części Indii. Zmniejszono też ostrość niektórych dań, mając na uwadze polskie przyzwyczajenia. Aktualne menu lokal zamieszcza na swojej stronie internetowej i na profilu na Facebooku.

Odstępstwem od kuchni hinduskiej są mający chiński rodowód pszenny makaron smażony z warzywami i kiełkami, czyli chow mein (18 zł) czy robiona w ceramicznym, stożkowym naczyniu marokańska zapiekanka tajin. W menu bywa oczywiście seitan, czyli glutenowe ciasto, są falafel i humus.

W Ahimsie dostaniemy zupy, w tym miso (7 zł), potrawki warzywne, sałatkę, a za 14 zł wieczorem zjemy tu dania typu fast food: tortillę i burgera z falafelem lub burgera z tofu. Są ciasta wegańskie (9 zł porcję), a owocowe szejki na bazie mleka roślinnego i owocowe smoothie (od 9 do 14 zł), piwa z rzemieślniczych browarów i napoje uzupełniają ofertę baru. Coś dla siebie znajdą tu także osoby będące na diecie bezglutenowej.

Kuchnia Ahimsy wyklucza mrożone warzywa, wszystko jest robione na bieżąco i przez osoby, które te przepisy wyniosły z rodzinnych domów. A to już powinno przekonać poszukiwaczy oryginalnych smaków do wizyty w tym miejscu. I nie trzeba być weganinem, nawet mięsożercy będą pozytywnie zaskoczeni hinduskimi daniami z Ahimsy.

Ahimsa, ul. św. Antoniego. Czynne od wtorku do czwartku w godz. 11-21, w piątek i sobotę do północy (w sobotę od 12), w niedzielę od 13 do 21. W poniedziałek nieczynne.