Kobiety, owszem, były na Uniwersytecie. Pojawiły się w 1895 roku. Ale mogły być tylko słuchaczkami, nie dostawały żadnego dyplomu.
Panie zapisały się na wykłady historyka literatury prof. Maksa Kocha. "Przyjazne przyjęcie innowacji tej przez znakomitego uczonego i męskich kolegów zachęciło inne do wzięcia udziału w posiedzeniach seminaryjnych poświęconych historyczno-egzegetycznemu rozbiorowi poezji Schillera....Maluczko, a uniwersytet niedostępny dla żeńskich słuchaczek do osobliwości będzie należał" - pisał z Wrocławia korespondent warszawskiego "Tygodnika Ilustrowanego". Dziennikarz mocno przesadził. Większość wykładowców uważała, że miejscem kobiety jest dom, a swoje zainteresowania powinna ona ograniczać do męża i dzieci.
Klara Immerwahr-Haber, pierwsza kobieta, której Uniwersytet Wrocławski nadał tytuł doktora. Fot. Bernhard Megele / SZ Photo
Opowiadano sobie anegdotę, jak jeden z profesorów renomowanej uczelni przybił na drzwiach sali wykładowej tabliczkę z napisem: "Psom i paniom do mojego kolegium wstęp wzbroniony".
Oficjalne prawo studiowania uzyskały w 1908 roku, jak wszystkie kobiety w Niemczech. Rektor Wilhelm Uhthoff oficjalnie poprosił pierwsze immatrykulowane studentki, "aby nie utraciły swej kobiecości. Aby były studiującymi kobietami, a nie kobiecymi studentkami". W 1918 roku w spisach pracowników uniwersyteckich figuruje 10 kobiet: sekretarka-maszynistka, dwie laborantki i siedem lekarek z tytułami doktorskimi. Ale jak mężczyźni wrócili z frontu, to sześć lekarek zwolniono. Cóż, one nie musiały utrzymywać rodzin. W dwudziestoleciu międzywojennym trochę kobiet przybyło, ale i tak stanowiły nie więcej niż 20 proc. wszystkich studentów.
Fotopolska.eu
Powoli jednak panowie zaczynali doceniać obecność pań na uczelni. Doceniać i ...oceniać. Amerykanki studiujące na Uniwersytecie Wrocławskim wyróżniały się, według opinii studentów, kokieteryjną urodą oraz efektownym strojem i uczesaniem. Rosjanki miały być z kolei "nieporządne, a jednocześnie wzruszająco marzycielskie i usposobione lewicowo". Niemki odznaczały się "solidarnością, statecznością i brakiem głębszych przekonań". Jak stwierdził Krzysztof Popiński, studentki niemieckie były zirytowane tymi opiniami i uważały, że są gorzej traktowane niż cudzoziemki. Drażniło je, że Rosjanki "wiecznie ożywione, miały w zwyczaju rozmowami i śmiechami psuć wykłady", a Amerykanki traktowały studia jako "wycieczki z biura podróży".
316
Wszystkie komentarze