Nowa Wuwa ma więc pokazać, że da się zbudować osiedle przyjazne dla mieszkańców i nie będące obciążeniem dla pozostałej części miasta. - okażemy, że można zrobić fajny kawałek miasta i to za te same pieniądze, co w dalej położonych częściach Wrocławia - mówi Maćków.
To ma być wzorcowe osiedle, które będzie można kopiować. - Inaczej to nie miałoby sensu - tłumaczy Zbigniew Maćków. - Chcemy zwiększyć społeczną świadomość. Teraz ludzie szukając mieszkań, patrzą tylko na niską cenę, nie zwracają uwagi na to, że później będą ponosić koszty komunikacji. Jak zaczną przyjeżdżać na Nowe Żerniki i zobaczą, że ktoś kupił mieszkanie za 5400 zł za m kw. i wokół ma wszystko, co potrzebne jest do życia, to zaczną więcej wymagać od swoich deweloperów. To z kolei zmusi firmy, by budowały inaczej. Deweloperzy dopasowują się bowiem do rynku, więc jak teraz czegoś się od nich nie wymaga, to po co mają robić.
Tak ma wyglądać dom kultury Mat. Zarządu Inwestycji Miejskich
Na terenie Wuwy2 powstaną szkoła, przedszkole, żłobek, dom kultury, tereny zielone, sportowe i rekreacyjne, targowisko. Będą kawiarnie, restauracje i sklepiki w parterach budynków. Nie powstanie za to supermarket, by nie wykończył lokalnego handlu. Idea osiedla jest efektem konsultacji z socjologami, licznych spotkań i debat. W projektowaniu wzięło udział kilkudziesięciu wrocławskich architektów z różnych biur projektowych.
Maćków: - Mamy tu trójstronną umową społeczną. Miasto sprzedaje tereny na przetargach, ale zapewnia niezbędną infrastrukturę i daje bonus marketingowy, ponieważ promuje osiedle. W zamian budynki powstają za pieniądze deweloperów, ale z uwzględnieniem pomysłów architektów. Dzięki temu powstanie osiedle kompletne, z przyjazną przestrzenią publiczną, na którym to samochód będzie intruzem. Jego mieszkańcy nie będą musieli jechać do Rynku, by spotkać się ze znajomymi. Nie będą wozić samochodem dziecka do szkoły i na zajęcia pozalekcyjne, bo to wszystko znajdą w odległości kilkuset metrów, a do szkoły będzie się chodziło zielonym traktem.
Na Nowych Żernikach nie będzie ogrodzeń. - Powstał taki samonakręcający się mechanizm. Ludzie wymuszają na deweloperach, by zapewnili im poczucie bezpieczeństwa, więc ci im to dają - mówi Maćków. - Tymczasem badania pokazują, że w grodzonych osiedlach jest więcej patologii. Chcemy więc obalić ten mit, pokażemy, że tu efekty będą lepsze. To trochę, jak z nawykami żywieniowymi. Najpierw zachłysnęliśmy się fast foodami, bo było w nich szybko i smacznie. Refleksja przyszła z czasem.
Jednym z pomysłów na zwiększenie poczucia bezpieczeństwa ma być LED-owe oświetlenie terenu. W takim świetle można bowiem nocą rozróżnić twarze, przy tradycyjnym oświetleniu widać tylko szarą postać.
Projekt budynku Archicomu materiały prasowe
Wszystkie komentarze