Przeprawa promowa w Brzegu Dolnym to przez długie lata ważny czynnik ekonomii miasta. Bez Odry i przeprawy nie byłoby Brzegu Dolnego. Patrząc dzisiaj - to powoli odchodzący w cień historii symbol - bez którego miasto będzie chyba trochę uboższe.
Od średniowiecza pływa i pływa
Prom pływa codziennie. Pierwszy kurs z Brzegu Dolnego w kierunku Głoski odchodzi o godzinie 6.20. Dziesięć minut później prom wraca z powrotem. I tak co godzinę przez cały dzień do 22.20. I o każdej porze są chętni, by przeprawić się na drugą stronę. Jeśli jest długa kolejka oczekujących, pracownicy Spółdzielni Socjalnej "Przystań", którzy przeprawiają ludzi, zwierzęta i samochody, muszą obrócić nawet dwa lub trzy razy z jednego brzegu na drugi. Od kilku lat przeprawianie samochodów jest płatne. Za samochód osobowy zapłacimy 6 złotych, ale dzięki temu i tak zaoszczędzimy nie musząc jechać na około przez Lubiąż lub Wrocław by dostać się na drugi brzeg. Jednak wtedy, gdy woda jest zbyt niska lub zbyt wysoka prom musi mieć przerwę.
Pierwsze wzmianki o promie pochodzą z połowy XIV wieku. Dzięki temu, że w tym miejscu istniał bród umożliwiający dogodną przeprawę na drugi brzeg, przedsiębiorczy właściciele osady postanowili na tym zarobić. Przeprawiali na drugą stronę ludzi i towary pobierając opłaty. Jak zauważają historycy, przeprawa miała jednak charakter lokalny, służyła ludziom mieszkającym w pobliżu po obu stronach rzeki. I tak to czyni po dzień dzisiejszy.
Nie chcieli mostu
Właściciele Brzegu Dolnego swoje ziemie mieli po obydwu stronach Odry. I przeprawę mogli zrobić tam gdzie chcieli. Piotr Falkenhayn w roku 1491 usiłował przeprawę promową przesunąć bliżej swoich włości. Nie zezwolił na taki ruch właściciel pobliskiego Warzynia Matias Haugewicz. Sprawa znalazła swój finał w sądzie, który nakazał powrót przeprawy w stare miejsce. Kilka lat później w roku 1522 otrzymał zezwolenie na budowę mostu, jednak realizacja tego planu znalazła swój finał prawie pięć wieków później. Mostu nie wybudował ani baron Jerzy Abraham von Dyhrn, który w 1663 roku wystarał się dla swojej osady o prawa miejskie, ani minister Śląska hrabia Karol Jerzy von Hoym, dzięki którym miasto się rozwijało. Jedna z właścicielek Brzegu Dolnego nie chciała budowy mostu z uwagi na to, że pracownicy przeprawy stracą pracę. Była skuteczna, zablokowała budowę mostu tak, że dopiero do tematu powrócono w latach dziewięćdziesiątych XX wieku.
Już niedługo odejdzie na emeryturę
Prom pływając przez pięć wieków po Odrze zasłużył już na porządną emeryturę. To za przyczyną budowanego w Brzegu Dolnym mostu, który połączy nie tylko obydwa brzegi, ale również w ciągu kilku najbliższych lat ważne szlaki komunikacyjne - autostradę A4 z drogą S5 Wrocław - Poznań. Mieszkańcy Brzegu Dolnego cieszą się z tego, że z okazji jubileuszu 350-lecia nadania praw miejskich będą mieli taki prezent. Na most czekali bardzo długo. Najpierw były to marzenia, dla niektórych mrzonki, a dziś pozostała jeszcze chwila i most zostanie otwarty. Będzie miał 565 metrów długości i 15 metrów szerokości i będzie jednym z najdłuższych w Polsce. Pierwsi kierowcy pojadą nim w październiku.
Co stanie się z promem? Koncepcji jest przynajmniej kilka. Może zostanie oddany tam gdzie jeszcze może posłużyć, albo zacumowany przy brzegu lub wyciągnięty na brzeg stanie się pomnikiem lat minionych. Na razie jest jeszcze czas by się nad tym zastanowić.
Pracownicy Spółdzielni Socjalnej "Przystań" będą musieli poszukać nowej pracy. Jednak jak sami mówią mają kilka pomysłów co do swojej przyszłości. Teren na przeprawie jest rozległy i może stać się przecież dobrym miejscem służącym rekreacji.
Ci, którzy chcą jeszcze skorzystać z przeprawy i przepłynąć z jednego brzegu na drugi muszą zrobić to w ciągu najbliższych trzech miesięcy. I niekoniecznie trzeba przeprawiać się samochodem. Wystarczy wsiąść na rower i zwiedzić to co znajduje się po jednej i drugiej stronie Odry. Zaznać w Brzegu Dolnym przygody, odpocząć wśród lokalnych zabytków i przyrody.
