Fot. Łukasz Giza / Agencja Wyborcza.pl
Gołębiewski uciekł przez świetlik
Tadeusz Gołębiewski nie wyburzy dwóch najwyższych pięter hotelu w Karpaczu. Nakazał mu to co prawda minister kultury, ale przedsiębiorca znalazł lukę w prawie - na obu kondygnacjach zrobi świetlik, którego zakaz nie dotyczy - pisaliśmy w grudniu 2011 roku.
Tadeusz Gołębiewski dostał jedynie warunkową zgodę na przyjmowanie gości, a do 31 grudnia miał rozebrać dwa najwyższe, nielegalnie wybudowane piętra. Wspólnie z prawnikami i architektami wymyślił jednak inne rozwiązanie. Nie wyburzy górnych pięter, ale je przeszkli. Powstałby w ten sposób świetlik, którego zakaz już nie dotyczy. Bo w miejscowym planie jest zapis, że budynek może mieć określoną wysokość do kalenicy, czyli najwyższego punktu dachu. W myśl przepisów świetlik, w tym przypadku dwa piętra, nie jest traktowany jak dach.
Podczas kontroli inspektora budowlanego okazało się, że w pokojach, które nie miały pozwolenia na użytkowanie, zamieszkali już pierwsi goście - pisaliśmy w lutym 2012.
Jacek Radwan, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, na razie nie informuje, jaką karę będzie musiał zapłacić Gołębiewski. Powołuje się jednak na przepisy prawa budowlanego, które mówią, że grzywna może wynosić nawet do 125 tys. zł.
Problemy Gołębiewskiego skończą się jednak z ostatnim dniem lutego. Tego dnia minie termin warunkowego pozwolenia na użytkowanie części obiektu. Wtedy też Gołębiewski złoży wniosek o odbiór techniczny całego budynku i raczej go dostanie.
- Rozwiązanie zaproponowane przez inwestora jest zgodne z zapisami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego - tłumaczy Radwan. - Oczywiście to nie oznacza, że sprawa jest zakończona, przy ewentualnym odbiorze będziemy też sprawdzać wiele innych rzeczy. W hotelu brakuje jeszcze kilku elementów związanych z bezpieczeństwem przeciwpożarowym.
Wszystkie komentarze