Bobby McFerrin w NFM
Dwadzieścia milionów sprzedanych płyt, dziesięć Grammy i jeden z największych hitów w historii muzyki - oto Bobby McFerrin "w pigułce". Zaczynał jako knajpiany pianista, dziś mówi się o nim "śpiewak jazzowy", bo z tuzami tej muzyki takimi, jak Chick Corea i Herbie Hancock, mocno związana jest jego kariera. Świetnie czuje się też w soulu, klasyce, czerpie z muzyki etnicznej. Zwrócił na siebie uwagę wydanym w 1984 roku płytą "The Voice", na której imitował głosem brzmienie całego zespołu. Cztery lata potem podbił świat piosenką "Don't Worry, Be Happy", w której też całą muzykę wykonał głosem. Od tego czasu jest niekwestionowaną gwiazdą, ale fani pokochali go nie tylko za muzykę, lecz także za to, w jaki sposób ją przekazuje: czaruje dźwiękami, zadziwia techniką, uśmiechnięty dyryguje publicznością wciągając ją do śpiewania. Koncertuje ubrany w dżinsy i podkoszulek, wymogi największych scen, na których występuje, wydają się mu być obce. Przekracza granice między klasyką i jazzem, etno i popem, miesza style i kultury. Nie powinno też dziwić mistyczne podejście McFerrina do muzyki - życie pokazało mu, jaka siła w niej tkwi. Dziadek artysty był pastorem, wiarę przekazywał za pomocą śpiewu, a ojciec pierwszym czarnoskórym, który wystąpił w Metropolitan Opera w Nowym Jorku.
Do Wrocławia ten dysponujący czterooktawową skalą głosu artysta przyjedzie z projektem Circlesongs. Obok gwiazdy wystąpią Joey Blake, Dave Worm i tuzin wokalistów wybranych na tę okazję. Usłyszymy utwory nawiązujące do tradycji chorałów i muzyki sakralnej, melorecytacje, wariacje na temat world music, afrykańskich śpiewów i indyjskich rag.
Sobota, godz. 20. Sala Główna NFM, plac Wolności 1. Bilety 249, 179 zł.
Wszystkie komentarze