Przed 1945 rokiem Wrocław miał ponad sto cmentarzy. Po wojnie te nekropolie albo całkowicie zlikwidowano, albo usunięto z nich niemieckie nagrobki.
W 1957 roku wyszło zarządzenie o zamknięciu przedwojennych cmentarzy, a następne dziesięć lat je likwidowano. Nie oszczędzono nawet Wielkiego Cmentarza (Grosser Friedhof), położonego w rejonie obecnych ulic Braniborskiej i Legnickiej. Założony w 1777 roku był miejscem pochówku wrocławskiej elity.
- We Wrocławiu na nekropolie wpuszczono spychacze. Zniszczono cenne zabytki sztuki cmentarnej, nie robiąc wcześniej nawet dokumentacji ikonograficznej. Zamieniano cmentarze na skwery, nie przeprowadzając ekshumacji, a potem w tym samym miejscu budowano na przykład stację benzynową. Koparka wyrzucała na wierzch ludzkie szkielety, a robotnicy wieszali czaszki na okolicznych drzewach. Taki los stał się udziałem zmarłych pochowanych na cmentarzu wojskowym u zbiegu alei Wiśniowej i ulicy Ślężnej. Trzeba jednak też powiedzieć, że stały za tym polityka i odgórne decyzje władz. Był to element akcji usuwania z miasta śladów niemczyzny. Skoro we Wrocławiu 'kamienie mówią po polsku', to te nagrobne też powinny. Proces likwidacji zaczął się w 1957 roku i do lat 70. większość nekropolii znikła - opowiadała przed laty Halina Okólska, współautorka książki 'Cmentarze dawnego Wrocławia' w rozmowie z 'Wyborczą'.
Wszystkie komentarze
Równania z ziemią cmentarzy nie można tłumaczyć wojną która skończyła się 10 lat wcześniej. Swoją drogą nie każdy Niemiec był oprawcą tak jak nie każdy Polak jest półgłówkiem tak jak ty.