- Kierowniczko, masz papierosa? A mogę dwa? - kilkukrotnie zaczepiał mnie, kiedy przechodziłam przez Świeboka.
Krzyczy do mnie kobieta, kiedy kończę rozmowę ze Staszkiem od motocykla. Przed nią leży kilka dużych płacht, a na nich ubrania, biżuteria, książki, buty, torebki.
Od dziesięciu lat, odkąd dojeżdża trzydziestoletnim motorowerem na Świebodzki, musi odpowiadać co niedzielę kilka razy na pytanie: - Czy ten motocykl jest na sprzedaż?
- Po tych kilkunastu latach sprzedaży na ulicy myślę sobie, że z ludźmi jest trochę jak z gołębiami. Jeden, odważny, sprawdza, co się rzuciło, a później przylatuje reszta - uważa 65-letni Janusz. - Pani podeszła i teraz pani zobaczy, co będzie się działo.
Muszę się przyznać, że przez targ na Dworcu Świebodzkim zacząłem zbierać papieskie memorabilia. Wśród masy wymienianych, sprzedawanych i porzucanych artefaktów jest ich całkiem sporo i przybierają czasami bardzo oryginalne formy.
Krzysztof i Grażyna są małżeństwem od ponad czterdziestu lat. Mają powyżej sześćdziesiątki i mieszkają w Żmigrodzie pod Trzebnicą. Od dwudziestu żyją ze sprzedaży jajek.
Pan Janusz mieszka w Legnicy i co niedzielę wstaje o trzeciej rano. Przed szóstą jest już na swoim miejscu na Dworcu Świebodzkim.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.