Plac Wróblewskiego w latach 50-tych. Fot. Adam Czelny, ze zbiorów Muzeum Miejskiego Wrocławia
1 z 14
Wojenne zniszczenia
Wrocławskie MPK kończy w tym roku 70 lat. Przez ten czas wielokrotnie zmieniały się modele tramwajów i autobusów w mieście. Opowiedział nam o nich historyk wrocławskiego transportu Tomasz Sielicki. Według niego siedemdziesięciolecie to mocne uproszczenie. MPK jest bowiem spadkobiercą przedwojennej historii. - Tramwaje Miejskie, istniejące od 1902 r., zostały w 1939 r. przemianowane na Breslauer Verkehrsbetriebe. W 1945 r. przedsiębiorstwo zostało przejęte przez polskie władze, a nazwa przetłumaczona na Zakłady Komunikacyjne miasta Wrocławia. Przez pewien czas po wojnie pracowali też niemieccy pracownicy - mówi Sielicki. ZKmW zostały nazwane MPK w 1951 r.
Lata 1945-1946, zajezdnia przy ul. Grabiszyńskiej, jeszcze wówczas tramwajowa. Źródło: Wrocław Godzina "0" Ryszard Majewski Wydawnictwo Spółka Autorska Z.K. Garbaczewscy Wrocław 2000
Przez pierwsze powojenne lata zakłady bazowały na tramwajach przedwojennych. Trudno było znaleźć czynny wagon, a remonty trwały nawet dziesięć lat. - Mimo poważnych trudności, Wrocław podarował 40 wozów dla odbudowującej się stolicy - przypomina Sielicki.
Z przedwojennego taboru składającego się z ponad 800 wagonów wiele pojazdów w ogóle nie nadawało się do użytku. Oceniono, że do w miarę szybkiego uruchomienia można raptem 50 wozów silnikowych i 30 doczepek. Tak duże straty wynikały nie tylko ze zniszczeń zajezdni, ale także dlatego, że hitlerowcy używali tramwajów do budowy barykad.
Wagon czteroosiowy Maximum po modernizacji w latach 30. Fotografia ze zbiorów prywatnych
2 z 14
Maximum
Po 1945 r. zachowało się 49 z 50 wagonów Maximum. Były to dłuższe czteroosiowe pojazdy z 1901 r. To bardzo elegancki model, którego wnętrze wykonano m.in. z mahoniu afrykańskiego i orzecha amerykańskiego. Pierwotnie w oknach wisiały zasłonki. Tramwaj osiągał na początku stulecia ok. 20 km/godz. Wagon posiadał na obu końcach otwarte, niezabudowane pomosty. Motorniczy kierował tramwajem na wolnym powietrzu i dopiero po przebudowie zyskał.
Niestety, prawie wszystkie modele zostały zezłomowane na początku lat 60. i. Cudem na ogródkach działkowych zachował się tylko jeden wagon. Projekt renowacji tramwaju wygrał w budżecie obywatelskim w 2013 r., na razie udało się wyremontować nadwozie.
Dwuosiowy wagon typu Standard,ok. 1927 r. Fotografia z Verwaltungsbericht der Städtischen Strassenbahn Breslau für das Rechnungsjahr 1927
3 z 14
LH Standard
O wiele nowocześniejsze były tramwaje typu Standard. 232 sztuki wyprodukowane zostały w drugiej połowie lat 20. przez wrocławskie fabryki, na czele z zakładami Linke-Hoffman-Werke (potem Pafawag). - Była to bardzo udana konstrukcja, pionierska na rynku niemieckim. Niemcy do tego czasu bali się używać stali do konstrukcji nadwozi wagonów - opowiada Sielicki. Osiągały prędkość 40 km/godz., o wiele szybszą niż poprzednicy. Część okien można było podnieść do połowy, co zapewniało znakomitą wentylację w lecie.
Po wojnie zostało ok. 180 tramwajów. Podobnie jak Maximum, były to pojazdy dwukierunkowe. - Miały siedzenia wyłożone aksamitem. Na końcu trasy konduktor jednym ruchem mógł zmienić kierunek oparć - mówi Sielicki. Po wojnie jednak zastąpiono drewnem.
Tramwaj typu Standard, lata 60. XX w. Fot. A. Czelny, ze zbiorów Muzeum Miejskiego Wrocławia
Standardy wycofano dopiero w 1977 r., po ponad pół wieku eksploatacji. Dzisiaj można przejechać się tramwajem - po ulicach Wrocławia jeżdżą kawiarenka "Baba Jaga" i tramwaj "Juliusz", choć ich wygląd znacznie odbiega od wyglądu oryginalnego.
Konstal 4N. Fotopolska.eu
4 z 14
Konstal N
Pierwszym tramwajem polskiej produkcji, który pojawił się w mieście, był tramwaj N z chorzowskiej fabryki Konstal. Litera N, którą odnajdziemy w wielu tramwajach tego typu oznacza "znormalizowany". - Powstał na bazie niemieckiego tramwaju wojennego. Konstrukcja miała być możliwie prosta i tania - mówi Sielicki. Jeździł po wrocławskich ulicach od 1956 r. do 1991 r.
- Wrocławianie uważali je za mniej wygodne niż przedwojenne, mimo że zostały np. wyposażone w ogrzewanie. No ale co nowość, to nowość - mówi Sielicki.
Fotopolska.eu
N-ki były przebudowywane jeszcze w latach 60. Dzwonek uruchomiany przez motorniczego nogą został zastąpiony przez elektryczny. Pojawiły się też lusterka, co nie spodobało się motorniczym rodem ze Lwowa. - Do tego czasu to konduktor był odpowiedzialny za patrzenie do tyłu. Po zamontowaniu luster spadło to na kierującego - mówi Sielicki. Zamontowano też automatyczne drzwi (wcześniej były otwierane przez konduktora), a także awaryjne hamulce szynowe.
Zachowany tramwaj N, zwany "Enusią", wyremontował Klub Sympatyków Transportu Miejskiego. Tramwaj można wynająć na przejażdżkę, z której zyski idą na renowację zabytkowych tramwajów.
Fotopolska.eu
5 z 14
Konstal 102N
Przełomem na wrocławskich torach był przegubowy tramwaj 102N, który Konstal dostarczał od 1969 r. Był to pierwszy tramwaj wielkopojemny (32 miejsca siedzące i 153 stojące), a także szybkobieżny. Mógł osiągać bowiem prędkość powyżej 80 km/godz (oczywiście, po mieście jeździ się z prędkością 50 km/godz.). Do Wrocławia, prócz dwóch wagonów typu 102N dostarczana była wersja pochodna 102Na, z bardziej obłym kształtem, a także wersja 102Nd. Łącznie MPK otrzymało 104 sztuki.
Konstale 102N i 105N. Fotopolska.eu
Charakterystyczne przeguby były bardzo popularne wśród dzieci. Same tramwaje były jednak krytykowane za zbyt niskie ustawienie siedzeń (najpierw wykonane z dermy, potem plastikowe). Zbyt wysoka osoba stojąca z kolei nie widziała miasta, gdyż górna krawędź okna była stosunkowo nisko.
Wielu wrocławian pamięta tramwaje przegubowe - ostatnie wycofano z eksploatacji dopiero w 2011 r. Klub Sympatyków Transportu Miejskiego zachował też jeden egzemplarz i właśnie prowadzi jego renowację.
Wizualizacja renowacji tramwaju typu 102Na prowadzonej przez KSTM, materiały stowarzyszenia
Tramwaje 105N - prezent od wrocławskich zakładów pracy - 1978 r. Fot. T. Drankowski, ze zbiorów Muzeum Miejskiego Wrocławia
6 z 14
Konstal 105N
W 1975 r. pojawił się tramwaj Konstal 105N, do dzisiaj najpopularniejszy model tramwaju we Wrocławiu. Początkowo zyskał sobie uznanie pasażerów m.in. przez duże okna. Charakterystyczne jest to, że drugi wagon też ma silnik - można go odczepić i pojedzie sam. Pojedyncze wagony jeździły np. na linii nr 16.
Był to pierwszy model, w których nie było piasecznic czyli zbiorników z piaskiem, wysypywanym na tory w razie deszczu i śniegu. Zamontowano bowiem system antypoślizgowy.
Fotopolska.eu
Od 2003 r. stopiątki, już od lat 90., uznawane za przestarzałe, były modernizowane. Wymieniano nie tylko pulpit motorniczego, ale także siedzenia czy drzwi. Z uwagi na plastikowe wykończenie czoła, te składy są przez motorniczych nazywane "trabantami".
Konstale nie znikną szybko z naszych ulic. Urząd miejski planuje je wyremontować - dodając niskopodłogowy człon i klimatyzację.
Fot. Maciej Świerczyński / Agencja Wyborcza.pl
7 z 14
Protramy 204 i 205
Pierwszym powojennym wyprodukowanym we Wrocławiu (przez zakłady Protram) jest tramwaj 204WrAS. Niestety, nadal był to pojazd wysokopodłogowy. Nowoczesność kryła się w środku. - Zainstalowano silniki asynchroniczne, które umożliwiły odzyskiwanie energii hamowania z powrotem do sieci - podkreśla Sielicki. Umożliwia to również szybsze przyśpieszenie i bardziej dynamiczną jazdę.
Protram 205WrAS. Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta
Nowość wprowadziły dopiero tramwaje 205WrAS, również wyprodukowane przez Protram. Po raz pierwszy we Wrocławiu pojawił się pojazd szynowy z częścią niskopodłogową. Znajduje się w niej sześć miejsc siedzących, a także miejsce na wózek dziecięcy czy dla osoby niepełnosprawnej
Skoda 16T. Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Wyborcza.pl
8 z 14
Skody 16T, 19T i pesa twist
Rewolucją było pojawienie się skód 16T w 2006 r. - Był to tramwaj zupełnie nowy: w większości niskopodłogowy, a także pojemny (174 miejsca stojące i aż 69 siedzących) - mówi Sielicki. Przez brak użycia tzw. skrętnych wózków tramwaje pokonują łuki nieco wolniej. Za to na odcinku prostym błyskawicznie osiąga prędkość maksymalną. Wagon jest w stanie przejechać kilkadziesiąt metrów bez prądu, co pozwala np. odblokować skrzyżowanie w razie awarii trakcji - mówi Sielicki.
Skoda 19T. Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta
Prawdziwa rewolucją dla pasażerów był kolejny model skody dla Wrocławia - 19T, w której pojawiła się klimatyzacja w przedziale pasażerskim (wcześniej cieszyć się nią mogli tylko motorniczowie). Te tramwaje były zamówione z okazji projektu tzw. tramwaju plus. Są dwukierunkowe, by móc obsługiwać nowo zbudowane krańcówki na Gaju i Kozanowie.
Pesa twist, FOT. TOMASZ PIETRZYK
Najnowocześniejszym pojazdem na wrocławskich zajezdniach jest pesa twist, których niestety będzie tylko osiem. To pierwszy w pełni niskopodłogowy tramwaj, oczywiście wyposażony w klimatyzację i monitoring. - Zainstalowano też np. system zapachowy. Jest zamontowane podświetlenie wejść, które zwiększa bezpieczeństwo przy wsiadaniu do pojazdu - mówi Sielicki.
Wyremontowane z okazji Wystawy Ziem Odzyskanych w 1948 r. wagony przemalowano na kolor niebieski. Fot. A. Czelny, ze zbiorów Muzeum Miejskiego Wrocławia
9 z 14
Kolorystyka tramwajów
Tramwaje wrocławskie nie zawsze były niebieskie. Od lat 20. królował kolor kremowy, również po wojnie stosowano takie malowanie.
Niebieski pojawił się w 1948 r., a najpierw przemalowano składy, które dowoziły pasażerów na Wystawę Ziem Odzyskanych. - Niektórzy twierdzą, że to malowanie lwowskie, tyle że we Lwowie tramwaje były czerwone. Niebieski jest znany z Krakowa, a w MPK pracowało wielu motorniczych krakowskich - wyjaśnia Sielicki.
Już w 1952 r. minister gospodarki komunalnej zarządził, że wszystkie tramwaje w Polsce muszą być czerwone. Nie ma jednak dowodów na związek z ideologią komunistyczną. - Były badania, z których wynikało, że czerwony jest najbardziej widoczny w każdych warunkach pogodowych - mówi Sielicki.
Lata 1972-72, południowa strona Rynku z tramwajami Konstal 4N i 4ND. Źródło: Przez wrocławskich ulic sto... Tomasz Sielicki Muzeum Miejskie Wrocławia Wrocław 2012
Mimo że niebieski kolor obowiązywał cztery lata, zostały utrwalone w słynnej piosence Marii Koterbskiej. Był uznawany za typowo wrocławski i powrócił w 1971 r. Po 1989 r. pojawiły się też różnokolorowe tramwaje, gdyż MPK sprzedaje miejsca na tramwajach pod reklamy. Pierwszą ogłaszającą się firmą był państwowy "Pewex".
Pierwsze wrocławskie autobusy, ok. 1927 r. Fotografia z Verwaltungsbericht der Städtischen Strassenbahn Breslau für das Rechnungsjahr 1927
10 z 14
Pierwsze autobusy
Pierwsze liniowe autobusy we Wrocławiu pojawiły się w latach 20. Zamówiono modele firmy Büssing, mieszczące na 20 pasażerów. - Komunikacja autobusowa była tylko uzupełniająca wobec tramwajowej, na te osiedla, gdzie tramwaj nie docierał - wyjaśnia Sielicki.
Część autobusów była napędzana gazem świetlnym. Na dachach znajdowały się olbrzymie gumowe zbiorniki na gaz. I to właśnie one w głównej mierze przetrwały II wojnę światową. Często jednak się psuły.
Pierwsze powojenne zamówione pojazdy pochodziły z węgierskiej firmy Mavag. Mieściły 60 pasażerów, z czego 22 na miejscach siedzących, a jeździły na linii C do Siechnic.
Pierwsze wrocławskie autobusy, ok. 1927 r. Fotografia z Verwaltungsbericht der Städtischen Strassenbahn Breslau für das Rechnungsjahr 1927
Pocztówka z Fredrusiem z lat 70-tych. Fotopolska.eu
11 z 14
Jelcze i Ikarusy
W latach 60. zmieniła się koncepcja komunikacji w mieście. Zamiast stawiać na tramwaje, mocno rozwijano transport autobusowy. Najpopularniejszymi stały się tzw. ogórki czyli Jelcze, pochodzące z podwrocławskiej fabryki w Jelczu. Zarówno w wersji krótkiej (272MEX), jak i przegubowej (Jelcz 021).
Jelcz przegubowy, lata 60. fot. ze zbiorów prywatnych
Jeden uratowany egzemplarz stoi na terenie Centrum Historii Zajezdnia. Charakterystyczny jest także "Fredruś", czyli wersja kabrioletowa autobusu. Miłośnicy teraz, w ramach Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego, zbierają pieniądze na jego renowację (projekt nr 17).
Następcami ogórków były tzw. berliety, czyli autobusy wyprodukowane przez Jelcza na podstawie licencji francuskiej firmy Berliet. Przez lata na wrocławskich ulicach królowały węgierskie przegubowe Ikarusy 280, które zostały wycofane dopiero w ubiegłym roku. - Mieściły 145 pasażerów, z czego 29 na siedzeniach. Przez kierowców były uznawane za niezniszczalne. Zwłaszcza w konfrontacji z tłumem studentów wracających w sobotnie noce z imprez - śmieje się Sielicki.
TOMASZ PIETRZYK
12 z 14
Nowsze jelcze
Pierwszym częściowo niskopodłogowymi autobusami były Jelcze M121M, które pojawiły się na ulicach w pierwszej połowie lat 90. Dzięki malowaniu, były nazywane "żółtkami". To malowanie zaproponowała fabryka, dopiero potem zdecydowano, że wszystkie miały być czerwono-żółte. To bowiem barwy flagi Wrocławia.
Autobus Volvo 7700. Fot. Agencja Wyborcza.pl
13 z 14
Volvo i mercedesy
Pierwsze pojazdy o zupełnie nowoczesnym wyglądzie i pełnej niskiej podłodze pochodziły z fabryki Volvo. Zamówiono modele 7000 i 7700 - zarówno przegubowe, jak i krótkie. Kolejnymi były zaś mercedesy citaro, dostarczone w 2008 r. Ważna dla pasażerów była dostawa ostatniej partii pojazdów, która wyposażona była w klimatyzację.
Mercedes. FOT. ŁUKASZ GIZA
FOT. KORNELIA GŁOWACKA-WOLF
14 z 14
Solarisy
Nowoczesność w MPK reprezentowana jest przez Solarisy Urbino 12 (wersja solo) i 18 (wersja przegubowa), które MPK zamówiło w ubiegłym roku. Każdy z 57 pojazdów jest klimatyzowany i w pełni niskopodłogowy.
Wszystkie komentarze