- Pani A. została wolontariuszką, gdy zaczęła się wojna w Ukrainie. Jej zaangażowanie było wielkie. Nikt nie miał wątpliwości co do tego, że mamy do czynienia z osobą odpowiedzialną i pracowitą. Boli mnie najbardziej fakt, że zaufałem tej kobiecie. Myślałem, że mnie odciąży, a może nawet przejmie fundację. Uderzyła w nas po pięciu miesiącach pracy. To był ogromny szok - opowiada Jan Piontek, prezes i założyciel Fundacji "Weź Pomóż".
Wolontariusze są zaangażowani m.in. w organizację corocznej wigilii dla potrzebujących, a także obsługę lodówek społecznych, których idea polega na zapobieganiu marnowania żywności i oddaniu niepotrzebnego jedzenia potrzebującym. W ostatnich latach po pomoc zgłaszają się już nie tylko skrajnie ubodzy, ale ludzie, którym przez utratę pracy czy przez inflację zaczyna brakować pieniędzy do końca miesiąca.
Jednym z największych wyzwań była pomoc uchodźcom z Ukrainy, w którą zaangażowała się 42-letnia oszustka.
Jak mówi prezes Piontek, wolontariuszka nie miała dostępu do konta fundacji.
- Oszukała nas, dając fałszywe dokumenty. Wcześniej przekonała mnie do udziału w konkursie na organizację całodziennych posiłków dla grupy 70 uchodźców z Ukrainy, którzy zatrzymali się w Wołowie. Konkurs miała organizować jedna z wołowskich instytucji miejskich. Warunkiem przystąpienia była wpłata wadium w wysokości 35 tys. zł. Przelaliśmy tę kwotę na konto wskazane przez tę kobietę - opowiada działacz.
A. ogłosiła, że Weź Pomóż wygrała konkurs, a kolejne 60 tys. zł zostało przekazane na posiłki dla uchodźców. Wszystko to jednak okazało się fikcją, bo dokumenty był skrzętnie spreparowane.
- Ten przetarg był zrobiony bardzo szybko, ponaglała, żeby zapłacić - wspomina Piontek. - Pewnie wiele osób zacznie nas oceniać, ale wolontariuszka była tak bardzo zaangażowana, że do głowy nam nie przyszło, by ją o coś podejrzewać. To osłabiło naszą czujność.
Gdy sprawdził faktury, natychmiast poszedł na komisariat.
9 listopada wrocławscy policjanci zatrzymali kobietę. - Ujawniono i zabezpieczono w jej miejscu zamieszkania dokumentację służbową należącą do fundacji, która jest stroną pokrzywdzoną. Jak wynika z dotychczas przeprowadzonych ustaleń, podejrzana zorganizowała m.in. przetarg, którego warunkiem udziału było wpłacenie wadium w wysokości 10 proc. kwoty przetargu. Wpłacone na konto fundacji pieniądze zostały przywłaszczone przez 42-latkę - informuje st. sierż. Aleksandra Poprawa z wrocławskiej policji.
Okazuje się, że A. oszukała nie tylko fundację. - Stroną pokrzywdzoną jest także jedna z firm cateringowych spoza Wrocławia. Wstępnie straty szacowane są na kwotę minimum 120 tys. zł. Policjanci nie wykluczają, że ofiarą oszustwa mogły paść także inne osoby lub firmy - podkreśla policjantka.
Kobieta usłyszała już zarzuty w związku z popełnieniem przestępstwa z art. 286 Kodeksu karnego, czyli oszustwa. - Sprawa ma charakter rozwojowy, zebrana dokumentacja została przekazana do prokuratury - dodaje st. sierż. Poprawa.
- Najbardziej przykry jest fakt, że zrobiła to bez skrupułów. Widziała tych biednych ludzi. Policjanci mi powiedzieli, że tacy oszuści nie biorą się z ulicy. To fachowcy. Teraz człowiek musi być jeszcze bardziej ostrożny. Trzeba dogłębniej sprawdzać, skąd kto jest - komentuje prezes Piontek.
Zaznacza: - Zawsze zapala mi się czerwona lampka, gdy ktoś mówi o sobie, że jest "dobry" i "religijny". Religia to osobista sprawa, a dobroć niech oceni drugi człowiek.
Ludzkie zamiary weryfikuje również czas. - Chętni przychodzą do fundacji i często robią coś od serca. Ale po krótkim czasie już myślą, jakie będą mieć z tego korzyści dla siebie. Tymczasem wolontariat to praca na cały rok i nie ma tutaj miejsca na kalkulacje. Ja nie uważam, że robię coś nadzwyczajnego. Postępuję, tak jak czuję - tłumaczy wieloletni wolontariusz, który tworząc fundację, pracował jednocześnie jako motorniczy.
Pieniądze zapewniające fundacji przetrwanie wciąż nie zostały odzyskane. Rachunki nie mogą czekać do zakończenia śledztwa.
- Dzisiaj przez bezczelną kradzież nasza deska ratunkowa tonie. Jeśli nic nie zrobimy, 3 tys. osób straci szansę na posiłek - często ich jedyny. Miesięczne utrzymanie fundacji to 14 tys. zł. Jeśli nie zbierzemy do końca grudnia pieniędzy na czynsz, będziemy musieli się zamknąć - martwi się prezes.
Fundację można wspomóc poprzez zbiórkę Ratuj Fundację "Weź Pomóż" na portalu zrzutka.pl.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze