Sprawa osób, które mają kredyty we frankach szwajcarskich, skończyła się przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. - Konsument musi być w stanie oszacować koszty transakcji ekonomicznej, zawieranej na kilkadziesiąt lat. Jak ma to zrobić, jeśli nie wie w chwili zawierania umowy, jaka jest wysokość raty - mówi Michał Jusypenko, wrocławski adwokat.
Mateusz Kokoszkiewicz: Jaka sprawa trafiła do Trybunału Sprawiedliwości UE?
Adw. Michał Jusypenko: - To sprawa mieszkańców Dolnego Śląska, którzy w 2008 r. zawarli z Deutsche Bankiem umowę kredytu denominowanego we frankach szwajcarskich. Złotówka była bardzo silna, więc było to dużo franków. Niedługo potem nastąpił krach na rynkach finansowych, a bank szwajcarski przestał bronić franka i wartości zostały urealnione, a frank kosztował 2-2,5 razy więcej. To spowodowało lawinowy wzrost zobowiązań wobec banku.
Wszystkie komentarze
owszem, frankowicze sami podpisywali umowy, widziały gały co brały.
Sam jesteś analfabetą i do tego banksterskim trollem
Jakby dziś był franek po dwa złote, to by było cichutko prawda?
Te same umowy byłyby całkowicie ważne co?
Znaczy jak gram w totolotka, to kasuję wygraną a jak przegram to poproszę o zwrot pieniędzy co? A umowy w obcej walucie, jak zarabiasz w złotówkach,
to właśnie jest toto-lotek.
Więc protestuję przeciwko prywatyzowaniu zysków i uspołecznianiu strat. Bo kupiłem akcje na giełdzie i jak pójdą w dół to też dostanę zwrot kasy?
A pseudodoradca bankowy tylko bełkotał na okrągło: kupować, kupować, bo franek to tylko się do złotówki może osłabić. Ale małym druczkiem na 105 stronie dopisano: jako klient jestem świadomy, że mogę stracić wszystkie swoje oszczędności aż do zera. I nikt tego nie czytał a twardo i w ciemno podpisywał. A jak ktoś odważy się spytać, po co taka klauzula, to słyszy odpowiedź na bezczelnym uśmiechu: to są te głupie przepisy unijne, w praktyce bez znaczenia, pan tu szybko podpisuje gdzie krzyżyk, dziękuję, naaaaastępny proooooszęęęę?
No cóż, widziały gały co brały.
Czy może analfabety ekonomiczne nie wiedziały co podpisywały? Aaa, nie czytały. Pech. Ja za ryzykantów nie płacę. Tak, ja. Bo co to znaczy, że banki zapłacą? To znaczy, że przerzucą koszta na tych co nie podejmowali szaleńczego ryzyka frankowego. Jak tak będzie, to idę do sądu i żądam kasy od frankowiczów.
a od twojej głupoty 100%