Zaledwie kilka godzin zajęło zorganizowanie nowego wózka inwalidzkiego dla pana Romana. Dzięki temu uchodźca, który przybył do Wrocławia z ukraińskiego Chersonia, może wreszcie swobodnie się poruszać. Ktoś obiecał też zakup nowych butów ortopedycznych i cykl rehabilitacji.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

- Pan Roman był bardzo zaskoczony i ogromnie wzruszony. Słowo "dziękuję", które starał się wymawiać po polsku, padło tyle razy, że ciężko byłoby zliczyć - opowiada Agnieszka Aleksandrowicz-Zdral, prezes zarządu fundacji "Zobacz mnie", która prowadzi we Wrocławiu Dom Ukraiński. 

Dzięki wrocławskim przedsiębiorcom, ośrodek powstał w budynku dawnego banku przy ul. Ofiar Oświęcimskich. Wśród jego 200 mieszkańców z Ukrainy jest pan Roman i jego emerytowani rodzice. Pochodzą z okupowanego przez Rosjan Chersonia.  

CZYTAJ WIĘCEJ: Zostawił wózek inwalidzki w Chersoniu, żeby zabrać stamtąd ukochane zwierzęta. Teraz nie ma jak wychodzić

Niestety, mężczyzna - odkąd 25 kwietnia przyjechał do Wrocławia - niemal nie był w stanie wychodzić z pokoju. Urodził się z rozszczepem kręgosłupa i od dzieciństwa ma niepełnosprawność nóg, ale wózek inwalidzki, którym się poruszał, musiał zostać w Ukrainie. Nie było na niego wystarczająco dużo miejsca w samochodzie, którym uciekali z Chersonia. 

- Trzeba było jeszcze zabrać w klatkach dwóch innych domowników: chihuahuę Busię i kotkę Masię - wyjaśniała Zhanna Wasylenko, dyrektorka Domu Ukraińskiego, która bardzo chciała panu Romanowi pomóc i opowiedziała jego historię "Wyborczej Wrocław". 

Pan Roman, który przyjechał z Chersonia razem z rodzicami, psem i kotem, zamieszkał w Domu Ukraińskim prowadzonym przez fundację 'Zobacz mnie'
Pan Roman, który przyjechał z Chersonia razem z rodzicami, psem i kotem, zamieszkał w Domu Ukraińskim prowadzonym przez fundację 'Zobacz mnie'  fot. Marta Thor

Pan Roman wyjdzie z Domu Ukraińskiego i wreszcie zobaczy Rynek 

Pan Roman dotarł do Polski z kulą i w zniszczonych butach ortopedycznych. Mają kilkanaście lat i są w zasadzie poskładane z części różnych butów. 44-latek bezskutecznie próbował w ostatnich latach kupić nową parę. Duży warsztat, który produkował w Ukrainie takie specjalistyczne obuwie, znajdował się bowiem na Krymie, a Krym został w 2014 roku zajęty przez Rosjan.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zainstalowane przez najeźdźców władze Chersonia chcą poprosić Putina o przyłączenie regionu do Rosji

Mężczyzna w butach ortopedycznych jest w stanie przejść zaledwie kilka metrów, bo są bardzo niewygodne. Z pokoju w Domu Ukraińskim dotychczas wychodził więc tylko, gdy naprawdę musiał. Czyli na wizytę u lekarza, w banku lub urzędzie wyrobić PESEL. 

- Brak wózka jest też dla niego dużym ograniczeniem w codziennym wypoczynku - mówiła Agnieszka Aleksandrowicz-Zdral. - Nie miał okazji poznać naszego miasta, nie zwiedził nawet Rynku, który ma przecież tak blisko. 

W takich zniszczonych, wielokrotnie naprawianych i niewygodnych butach ortopedycznych pan Roman dotarł do Polski. Jego wózka nie dało się spakować do samochodu
W takich zniszczonych, wielokrotnie naprawianych i niewygodnych butach ortopedycznych pan Roman dotarł do Polski. Jego wózka nie dało się spakować do samochodu  fot. Marta Thor

Jego sytuacja diametralnie zmieniła się w piątek 13 maja, po publikacji artykułu w "Wyborczej Wrocław". W siedzibie fundacji rozdzwoniły się telefony z propozycją pomocy. 

Uchodźcy we Wrocławiu. Nowy wózek, buty i cykl rehabilitacji 

Jako pierwszy zadzwonił Piotr Kaszuwara, wrocławski dziennikarz, który od czasu rosyjskiej inwazji na różne sposoby pomaga Ukrainie i jej mieszkańcom. W tym celu powołał fundację "UA Future". 

- Dzięki pomocy Klubu Kibiców Niepełnosprawnych Śląska Wrocław, Pawła Parusa, Piotra Apolinarskiego i Danuty Orzeszyny szybko udało nam się znaleźć odpowiedni, nowy wózek inwalidzki - opowiada dziennikarz. - Przekazali go nam pan Franciszek i pan Artur. Miał służyć ich mamie i żonie, ale niestety kilka miesięcy temu zmarła i użyła go zaledwie dwa razy. Panowie oddali sprzęt za darmo, bo chcieli, żeby komuś dobrze służył i pomógł.

Wózek trafił do pana Romana już w piątek przed południem. 

- Natychmiast go wypróbował i już korzysta z niego w Domu Ukraińskim, a w planach ma wyjście na zewnątrz, na co tak czekał od tygodni - mówi Agnieszka Aleksandrowicz-Zdral. - Nam, którzy w każdej chwili możemy wyjść na spacer, do sklepu czy do znajomych, ciężko to sobie wyobrazić, ale dla niego, wraz z tym darem, naprawdę otworzył się dzisiaj świat nowych możliwości.

Ale to nie wszystko. Oprócz nowego wózka, pan Roman ma też obietnicę zakupu nowych butów ortopedycznych oraz całego cyklu rehabilitacji. 

Jeszcze tylko praca i wizyta u ortopedy

W drodze do rozpoczęcia nowego życia czekają na niego jeszcze znalezienie pracy (jest z zawodu informatykiem), wizyta u ortopedy (którą ma umówioną na wrzesień) i uzyskanie polskiego orzeczenia o niepełnosprawności. Odpowiednie dokumenty z Ukrainy - konieczne do tego, żeby korzystać z przysługujących mu uprawnień i świadczeń - nie są bowiem w Polsce uznawane. 

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    Aż miło się patrzy, że w systemie, gdzie wsparcie i transfery socjalne przechodzą od mężczyzn do kobie, niepełnosprawny dżentelmen również otrzymuje pomoc w trudnej sytuacji.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0