Pierwszą część sezonu Śląsk zakończył trzema porażkami z rzędu (1:3 z Górnikiem Zabrze, 1:2 z Wartą Poznań oraz 0:2 z Cracovią) - w efekcie spadł aż na 10. miejsce w tabeli. To spore rozczarowanie, gdyż ambicje właścicieli i szefów wrocławskiego klubu są znacznie wyższe, chcą, aby zespół regularnie rywalizował w europejskich pucharach.
O tym, że zespół powinien prezentować się znacznie lepiej, mówił podczas konferencji prasowej trener Jacek Magiera. - Chcemy wrócić na dobre tory. Celem numer jeden była odbudowa mentalna i sportowa. Wiemy, że koniec roku był bardzo zły. Przerwa pozwoliła odpocząć, układ nerwowy funkcjonował zupełnie inaczej. Praca wykonana w Turcji i rozegrane sparingi mogą napawać optymizmem. Poprawki wprowadzone w funkcjonowanie zespołu pozwolą wejść na wyższy poziom - analizował szkoleniowiec.
Przeciwko Lechii Śląsk zagrał już bez dwóch graczy, którzy wcześniej odgrywali kluczową rolę w ofensywie. Ofensywny pomocnik Mateusz Praszelik został wypożyczony do Hellas Verona, a napastnik Erik Exposito wkrótce zostanie sprzedany do jednego z klubów w Chinach.
W pierwszej połowie lepiej prezentowała się Lechia. Akcje gospodarzy były szybsze i groźniejsze. Miejscowi na prowadzenie mogli wyjść po strzale z dystansu Flavio Paixao, ale świetnie interweniował Michał Szromnik. Ataki Lechii zakończyły się zdobyciem bramki. Po zagraniu z rzutu rożnego samotnie stojący Jakub Kałuziński z bliska głową wpakował piłkę do siatki i było 1:0 dla Lechii.
Śląsk w ofensywie długo był bezradny. Z posiadania piłki i akcji wrocławian niewiele wynikało. Dopiero w samej końcówce pierwszej połowy z ostrego kąta mocno uderzył Fabian Piasecki, jednak Dusan Kuciak wybił piłkę, a dobitka Roberta Picha była słaba i niecelna.
Po przerwie Śląsk w bardzo podobny sposób stracił drugiego gola. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego nikt w polu bramkowym nie przeciął lotu piłki, a stojący przy dalszym słupku Michał Nalepa trafił do siatki. Śląsk przegrywał 0:2 i zdesperowany trener Magiera w 64. minucie równocześnie dokonał trzech zmian: za Lewkota, Picha i Stigleca na boisko weszli Mączyński, Zylla i Quintana.
Śląsk rzucił się do ataków i mógł zmniejszyć straty. Najpierw Jastrzembski dośrodkował w pole karne, a uderzający Quintana trafił piłką w słupek. Chwilę później Zylla strzelił z dystansu, ale Kuciak przeniósł piłkę nad poprzeczką. Kolejną świetną sytuację miał Jastrzembski, który po rajdzie przez ponad połowę boiska uderzył z pola karnego, ale Kuciak ponownie świetnie się spisał i odbił piłkę.
W samej końcówce to Lechia miała lepsze okazje i powinna podwyższyć prowadzenie - na szczęście dla wrocławian nieskuteczny byli Zwoliński oraz Conrado. Jednak wynik nie zmienił się już i Lechia wygrała 2:0. Niestety, wrocławianie podtrzymali swoją złą, historyczną passę - Śląsk aż od 17 lat nie wygrał pierwszego meczu w rundzie wiosennej na wyjeździe. I tak było również teraz w Gdańsku.
Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław 2:0 (1:0)
Bramki: 1:0 - Kałuziński (23.), 2:0 - Nalepa (57.)
Lechia: Kuciak - Conrado, Maloca, Nalepa, Stec - Gajos (76. Terrazzino), Kałuziński (76. Biegański), Kubicki - Durmus (87. Pietrzak), Flavio (87. Zwoliński), Ceesay(81. Koperski)
Śląsk: Szromnik - Verdasca, Golla, Bejger - Stiglec (64. Quintana), Schwarz, Lewkot (64. Mączyński), Janasik (82. Iskra) - Jastrzembski, Pich (64. Zylla) - Piasecki (82. Łyszczarz)
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Kiedyś klub, duma miasta i regionu, dziś parodia finansowana z publicznej kasy.
Piłkarski Śląsk? TAK! Ale finansowany na zdrowych, biznesowych zasadach.
Nie licz na to, Wywalono miliard na budowę mastodonta, który większośc czasu stoi pusty. Jest tak zarządzany, że co roku przynosi straty. Ktoś musi na nim grać, dlatego kasa miejska idzie na kopaczy nożnych.