Są osoby zainteresowane wyłącznie wynajmem mieszkań, a nie zakupem. Często z wyboru, a niekiedy z konieczności.
– Część młodych osób nie chce podejmować długoterminowych zobowiązań, takich jak kredyty, zwłaszcza biorąc pod uwagę obecną sytuację. Poza tym mobilność osób w wieku 30+ jest coraz większa. Dziś pracują na Krzykach, jutro na Psim Polu, a niedługo może to być Gdańsk, Kraków lub zagranica – mówi Irmina Pytlowany-Jankowska z biura Rentier Nieruchomości.
Są również osoby, które na własnej działalności gospodarczej zarabiają bardzo dobrze, ale ich niski rating w bankach sprawia, że nie mają szans na kredyt hipoteczny. Średnia cena mieszkania we Wrocławiu to 8–9 tys. zł za m kw. Żeby dostać kredyt, trzeba mieć 20 proc. wkładu własnego, czyli około 100 tys. zł przy zakupie około 50-metrowego mieszkania.
Kiedy warto kupić, a kiedy lepiej wynająć mieszkanie?
– Wszystko zależy od potrzeb i możliwości finansowych. Jeśli zaczynamy edukację i nie mamy dokładnie sprecyzowanych planów na przyszłość, lepiej jest wynajmować. Bardzo często studia i początki aktywności zawodowej to współdzielenie pokoju czy mieszkania. Dopiero po sprecyzowaniu swoich planów można zacząć myśleć o zakupie własnego mieszkania i związaniu się na dłużej z określoną lokalizacją – radzi Tomasz Gutowski, dyrektor wrocławskiego oddziału w agencji nieruchomości Nowodworski Estates.
Obecnie najwięcej jest wynajmujących, którzy nie chcą lub nie mogą wiązać się na stałe z jednym miejscem na dłużej. Oba powody są przede wszystkim wynikiem sytuacji zawodowej, która daje im swobodę, jeśli chodzi o miejsce pracy. Ale bardzo często przymusowa relokacja jest wpisana w specyfikę ich pracy i muszą realizować swoje obowiązki zawodowe w różnych miejscach Polski czy świata.
Karolina jest najemcą z ogromnym doświadczeniem. Przez niespełna 10 lat mieszkała w sześciu mieszkaniach we Wrocławiu o powierzchni od 20 do ponad 60 mkw.
Miała 20 lat, gdy wprowadziła się do pierwszej kawalerki. Kolejne mieszkania zajmowała z partnerem, a trzy ostatnie już we trójkę, z córką.
– Kierowałam się ceną i lokalizacją. Najważniejsze było pierwsze wrażenie, nastawienie właścicieli i komunikacja z nimi – opowiada.
Po mieszkaniu na Jaworowej pokochała południe miasta: – Ale zawsze ważne było, czy wnętrza są współczesne, jaki jest cały budynek, czy mieszkanie jest nisko, czy wysoko, czy jest parking, sklepy w pobliżu, wygodna komunikacja miejska. Mimo że oboje mieliśmy samochody, jeszcze wtedy nie rozglądaliśmy się za garażem.
Wszystkie lokale miały swoje plusy i minusy: – Najgorzej mieszkało się przy Srebrnogórskiej, gdzie było głośno i z zewnątrz, i zza ścian. Na Strońskiej w przeciętnej, rynkowej cenie były dwa balkony i klimatyzacja, przy Oboźnej mieliśmy część domu z ogródkiem, a na Maczka lokal dwupoziomowy, choć pralka była na poddaszu w szafie. Właściciele zazwyczaj byli gdzieś daleko i mieli do nas pełne zaufanie, co przekładało się np. na fakt, że gdy się coś zepsuło, jedynie przyjmowali do wiadomości i mówili, żeby koszt naprawy odliczyć od miesięcznych opłat.
Do pierwszego mieszkania Karolina kupiła swoje pierwsze meble, mikrofalówkę i lodówkę, które po niecałych dwóch latach odkupił kolejny najemca. Przeprowadzka często oznaczała kolejne malowanie, kupowanie mebli itd. Niektóre zabierali ze sobą do kolejnych mieszkań, część zostawiali.
– Był mebel, którego sprzedaży z powodu przeprowadzki żałuję do dziś. To okrągły, dębowy stół z oryginalnym fornirem – opowiada Karolina.
Zdaniem pośredników nieruchomości, preferencji co do standardu mieszkań jest tyle, ile wynajmujących. Na dodatek przez lata zmienił się stosunek do wystroju i wyposażenia nieruchomości.
– Jak najtaniej, z jak największym komfortem: mają być łóżka, krzesła, czasem nawet pościel. Tego oczekują najemcy – mówi Marek Piotrowski z biura nieruchomości Koral. – Część osób jeszcze przenosi się z własnymi meblami, ale zdarza się to już rzadko.
Dodaje, że kiedyś luksusem było łóżko: – Teraz wszyscy, szczególnie młodzi, zwracają uwagę, czy jest zmywarka. To ważny czynnik. Miejsce parkingowe jest mile widziane, ale w cenie najmu. Gdy wymaga to dopłaty 200–300 zł miesięcznie, najemca się zastanawia, czy jest potrzebne.
Największym wzięciem cieszą się obecnie mieszkania w nowych inwestycjach, w wysokim standardzie części wspólnych, z pełną infrastrukturą i dobrą komunikacją.
– Najemca chętnie zapłaci więcej, by mieszkać w nowym budownictwie. Taki lokal, mimo wyższej ceny, wynajmie się znacznie szybciej niż typowo studenckie trzy pokoje w rozkładzie, w okolicach uczelni – mówi Żaneta Bachlaj z biura Fidom Nieruchomości.
Liczą się też udogodnienia w obrębie samego budynku, jak prywatny klub fitness czy siłownia dla mieszkańców.
– Najemcy cenią kompletnie wyposażone mieszkania, do których można wprowadzić się i mieszkać od razu. Bardzo często mają dodatkowe wymagania co do doposażenia, na co właściciele przystają. Są również najemcy, którzy szukają tzw. pierwszego najmu – mówi Tomasz Gutowski.
Takie było wynajęte w ubiegłym tygodniu z oferty Nowodworski Estates mieszkanie przy pl. Jana Pawła II w rewitalizowanym budynku po dawnym szpitalu. W biurze Koral na pierwszego najemcę czeka 50-metrowe w Nowej Papierni przy ul. Kościuszki.
– Teraz jest zdecydowanie większy wybór mieszkań, można je wynająć zdecydowanie łatwiej i taniej – opowiada Gutowski.
To dlatego że we Wrocławiu zmniejszyła się liczba studentów, turystów, biznesmenów i pracowników korporacji. Ta sytuacja wymusiła spadek cen najmu, które – w porównaniu z ubiegłym rokiem – są niższe nawet o 20 proc.
Jest w czym wybierać. Na rynek trafiły mieszkania, z których dotychczasowi najemcy musieli zrezygnować z powodu obniżonych dochodów – jak dwupokojowe przy ul. Jesionowej w apartamentowcu Innova, które w ofercie ma Rentier Nieruchomości. Nowi najemcy nie chcą podpisywać długoterminowych umów, ponieważ w obecnej, nieprzewidywalnej sytuacji nie wiedzą, czy za miesiąc lub dwa nie dostaną wypowiedzenia z pracy.
We Wrocławiu było sporo osób, które zajmują się podnajmami, czyli wynajmują mieszkania od właścicieli, odpowiednio je przygotowują i udostępniają w ramach najmu krótkoterminowego, na doby.
– Już przy pierwszym lockdownie, gdy najmy krótkoterminowe nie były możliwe, wiele osób zostało z ogromnymi kosztami obsługi 10–15 mieszkań i bez dochodu. Część trafiła do najmu długoterminowego. Dzięki temu jest więcej mieszkań w lepszym standardzie, a najemcy wybierają, co im się podoba, na warunkach, jakie wynegocjują – wyjaśnia Irmina Pytlowany-Jankowska.
Opowiada, że jest dużo oglądających: – Ale są bardzo wymagający. Osoby, które są wypłacalne, obecnie dyktują warunki.
To dobry moment do zmiany mieszkania.
– Od marca zeszłego roku ceny poszybowały w dół, a klienci zaczęli zamieniać mieszkania na inne w tej samej cenie, ale większe, atrakcyjniejsze lub nowsze, z miejscem postojowym – opowiada Katarzyna Pawłowska z WGN Nieruchomości. – Większość osób pracuje zdalnie, potrzebują ciszy i spokoju, ale i pełnej infrastruktury, choć niekoniecznie w centrum. Miejscem popularnym jest Biskupin, pełny ustronnych miejsc, ale z dobrą komunikacją do centrum.
Widać to także wśród klientów biura Koral.
– Niektórzy renegocjują czynsze, inni przenoszą się w atrakcyjniejsze okolice, które kiedyś nie były dla nich dostępne. Ceny nieruchomości przy sprzedaży znacznie się podniosły, a ceny najmu z powodu COVID-19 i braku studentów lekko obniżyły. Nieruchomości jest więcej, a czas oczekiwania na najemcę dłuższy – mówi Piotrowski.
Jakub we Wrocławiu studiuje prawo: – Mieszkam w akademiku Uniwersytetu Wrocławskiego, ale wysokość opłaty za pokój od nowego roku przestała być konkurencyjna w porównaniu z ofertami z wynajmu komercyjnego, gdzie ceny za pokoje i mieszkania spadły. Być może za miesiąc czy dwa wyprowadzę się.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Oświeć nas, Szerloku. Ja wiem tylko, że akurat przy sprzedaży pośrednik mi mega pomógł, przede wszystkim dużo korzystniej wycenił mieszkanie niż ja sam i sprzedał szybko. O nic się nie musiałem martwić - papiery, notariusz itd., wszystko jak za rączkę