Chcesz być na bieżąco? Zapisz się na miejski newsletter wrocławskiej „Gazety Wyborczej”
Z powodu smogu każdego roku umiera w Polsce około 45 tys. osób. To jakby znikało miasto niewiele mniejsze od Świdnicy. Sprawa jest więc pilna, co często podkreślali uczestnicy konferencji „Dolny Śląsk bez smogu”, którą zorganizowaliśmy w poniedziałek na Uniwersytecie Wrocławskim.
Leszek Frelich, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej Wrocław”, podkreślił, że jako społeczeństwo nie zadajemy już sobie pytania, czy walczyć ze smogiem, tylko zastanawiamy się, jak to robić skutecznie.
Walka nie jest jednak łatwa, bo wiąże się z kosztami oraz rezygnacją z przyzwyczajeń. – Dlatego jedni postulują zaostrzenie uchwały smogowej, inni zaś jej złagodzenie – mówił Cezary Przybylski, marszałek województwa dolnośląskiego.
Również on podkreślał wzrost świadomości społecznej: – Niegdyś mieszkańcy znosili trucie ich przez sąsiadów spalających śmieci, bo zgłoszenie tego strażnikom miejskim traktowali jak donosicielstwo. Teraz coraz częściej nie akceptują zatruwania powietrza.
Stolica Małopolski jeszcze kilka lat temu uchodziła za najbardziej zanieczyszczone duże polskie miasto, teraz obowiązuje tam całkowity zakaz używania paliw stałych, czyli węgla i drewna. Doświadczeniem z walki ze smogiem podzielił się Paweł Ścigalski, pełnomocnik prezydenta Krakowa do spraw jakości powietrza.
Dzięki zakazowi opalania węglem, wymianie autobusów na niskoemisyjne i elektryczne, sadzeniu drzew, rozwijaniu sieci roweru miejskiego (później doszły jeszcze elektryczne hulajnogi) liczba dni z przekroczeniami pyłu PM10 na podstawie średnich dobowych ze wszystkich stacji zmalała ze 140 w roku 2013 do 64 w roku ubiegłym – choć to i tak niemal dwa razy więcej europejskich norm (35 dni).
Paweł Ścigalski wyjaśniał, że stolica Małopolski ma bardzo niekorzystne położenie (w niecce), więc przy bezwietrznej i wilgotnej pogodzie zanieczyszczenia utrzymują się długo. Na dodatek otoczona jest gminami, w których nie tylko krakowska uchwała smogowa nie obejmuje, ale są to gminy ubogie, które borykają się z trudnymi wyborami: czy budować drogi, czy rozbudować szkołę. Z takimi inwestycjami czyste powietrze często przegrywa.
Właśnie sytuacji w małych miejscowościach znaczną część swego wystąpienia poświęcił Krzysztof Smolnicki z Dolnośląskiego Alarmu Smogowego: – Odwiedziliśmy 30 dolnośląskich powiatów, w których mierzyliśmy jakość powietrza. Niektóre gminy nie chcą nas przyjmować, w tym uzdrowiska.
Nie mając urządzeń pomiarowych, lokalne władze czują się zwolnione ze starań o czyste powietrze.
– Ale generalnie ludzie są świadomi złego powietrza i jego szkodliwości – podkreślał Smolnicki. – Badania wykazują, że 58 proc. Dolnoślązaków popiera odejście od opalania węglem, a 71 proc. jest za wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii. Ale równocześnie np. tylko 12 proc. instalatorów, czyli specjalistów, znało szczegóły smogowej uchwały.
Poza tym w wielu mniejszych miejscowościach właścicielom sieci ciepłowniczej nie opłaca się dostarczać ciepła małym odbiorcom, a samorządy nie są w stanie udźwignąć takich inwestycji – konieczne jest więc wsparcie rządu.
Niestety, państwo jest bardzo tolerancyjne dla trucicieli. Jak podkreślał Smolnicki, władze muszą alarmować mieszkańców o zagrożeniu zdrowia, gdy stężenie pyłu PM10 przekracza 150 mikrogramów na metr sześcienny, podczas gdy w Czechach i na Węgrzech ta norma wynosi 100, a w Niemczech nawet 50, co jest zgodne z zaleceniem Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).
Jak przekonywać mieszkańców do zmiany formy ogrzewania? – pytał podczas debaty jej moderator, Mateusz Kokoszkiewicz, dziennikarz „GW”.
– Wszystko wymaga czasu. Wykorzystaliśmy wszystkie kanały informacyjne, co pozwoliło nam w ciągu pięciu lat zlikwidować ponad 20 tys. palenisk – dzielił się krakowskimi doświadczeniami Paweł Ścigalski. – Dziś jest nam łatwiej niż kilkanaście lat temu, bo znacznie wzrosła świadomość, a dzięki mieszkańcom problemem zaczęli interesować się politycy.
– W takim mniejszym mieście jak Świdnica, w którym mieszka 60 tys. osób i do wymiany są paleniska w 2700 domach lub mieszkaniach, dotarcie z informacją jest o tyle łatwiejsze, że można przejść się po domach, zorganizować spotkania czy przeprowadzić akcję ulotkową – mówiła Beata Moskal-Słaniewska, prezydent Świdnicy.
Miasto przygotowuje się do programu wymiany pieców węglowych w centrum i przyłączanie budynków do sieci grzewczej. Będzie to kosztowało 24 mln zł, z czego 17 milionów to dotacja z Unii Europejskiej. Uruchomiło też punkt konsultacyjny dla 14 pobliskich gmin.
W Krakowie strażnicy miejscy najpierw pytali, czym domownicy palą w piecach, a teraz kontrolują, również wykorzystując drony. Podobnie jest we Wrocławiu.
Katarzyna Szymczak-Pomianowska, dyrektor Departamentu Zrównoważonego Rozwoju w Urzędzie Miejskim we Wrocławiu, podała liczby: – W tym roku wrocławscy strażnicy przeprowadzili 1300 kontroli i wypisali 70 mandatów. Pomaga im nowoczesny sprzęt: drony i kamery termowizyjne.
– Dron jest skuteczny nie tylko dlatego, że z poziomu ulicy nie można spostrzec, czy ktoś w wielorodzinnym domu pali w piecu, ale ma też wartość prewencyjną. Ludzie liczą się z tym, że dron ich wykryje, i to ich powstrzymuje, a czasem nawet zachęca do wymiany ogrzewania – opowiadał Paweł Ścigalski.
– Na szczęście teraz mieszkańcy reagują, gdy poczują woń albo gdy zobaczą dym lub że ktoś w komórce gromadzi meble do palenia – opowiadała prezydent Świdnicy.
Ale zaznaczyła, że takich wykroczeń dopuszczają się zwykle ludzie o niskiej świadomości społecznej, często na zasiłkach: – Cóż z tego, że dostaną mandat, skoro go nie płacą, bo nie mają z czego.
Maciej Zathey, dyrektor Instytutu Rozwoju Terytorialnego, podkreślał, że konieczne jest wyszkolenie strażników, aby umieli odróżnić węgiel brunatny od kamiennego i pelletu od paliw stałych. A także umieli zbadać skład chemiczny popiołu.
Zwrócił też uwagę, że konieczne jest większe zaangażowanie się państwa, bo samorządy same sobie nie poradzą. Ale przede wszystkim mieszkańcy powinni przekalkulować priorytety: – Czy zmienić samochód na nowszy model, czy sposób ogrzewania? Wysokie koszty ekologicznych form ogrzewania są mitem, jeśli weźmie się pod uwagę niską efektywność energetyczną opalania węglem i jego szkodliwość dla zdrowia.
Podniósł też niezwykle ważną kwestię dolnośląskich uzdrowisk: – Musimy odejść od węgla, aby to były uzdrowiska, a nie uśmierciowiska.
Katarzyna Szymczak-Pomianowska zwróciła uwagę, że teraz wymiana ogrzewania na bardziej ekologiczne jest tańsza. Kiedyś program Kawka zakładał zwrot 80 procent kosztów, czyli do 12 tys. zł, a obecnie dofinansowanie z miasta wynosi do 15 tys. zł, czyli praktycznie sto procent. Okazało się bowiem, że wielu mieszkańców wcześniej do programu nie przystąpiło, ponieważ nie było ich na to stać.
Łukasz Wilczewski, prezes Oxytree Solutions Poland, podkreślał, że walczyć ze smogiem można także, sadząc szybko rosnące drzewa.
– Oxytree to drzewo tlenowe powstałe z krzyżówki dwóch gatunków drzew, wyhodowane w Hiszpanii – wyjaśniał. – Może rosnąć na nieużytkach, a rocznie przyrasta trzy metry, więc po kilku latach może osiągnąć wysokość, na którą inne drzewa liściaste potrzebują 80 lat. Pochłania dziesięć razy więcej dwutlenku węgla niż inne drzewa liściaste, a po wycięciu samo odrasta. Drewno jest lekkie, nadaje się m.in. do produkcji desek windsurfingowych czy instrumentów muzycznych, ale też mebli oraz domów.
Można także modernizować komunikację miejską, inwestując w pojazdy elektryczne i hybrydowe. Wrocławska fabryka Volvo eksportuje je m.in. do Hiszpanii, Niemiec, Wielkiej Brytanii i krajów skandynawskich.
– Trafiły one też do wielu polskich miast: Krakowa, Sosnowca, Ełku, Grudziądza, ale przede wszystkim do Inowrocławia, które to miasto jako pierwsze spełniło standardy WHO w czystości powietrza – mówi Marek Gawroński, wiceprezes ds. relacji z sektorem publicznym Volvo Polska. – Nasza wrocławska fabryka działa od 2010 roku, a w ubiegłym wyprodukowała 15-tysięczny autobus, który trafił do Koszalina. Rozwijamy produkcję o elektryczne śmieciarki oraz ciężarówki transportowe, które mogą wjeżdżać do centrów miast bez emisji spalin.
Zgodnie z uchwałą antysmogową, którą w 2017 r. przyjął sejmik dolnośląski, od lipca 2018 r. nie wolno palić węglem brunatnym, miałem o uziarnieniu poniżej 3 mm, mułem, wilgotnym drewnem o wilgotności powyżej 20 proc., które podczas spalania wydziela dużo rakotwórczego benzo(a)pirenu (musi być więc składowane przez co najmniej dwa lata). Poza tym od 2024 r. nie będzie wolno palić w pozaklasowych piecach, tzw. kopciuchach, a w uzdrowiskach i we Wrocławiu od 2028 r. w ogóle nie będzie można ogrzewać paliwami stałymi.
Więcej informacji można znaleźć m.in. na stronie internetowej www.czystezasady.pl, którą prowadzi Instytut Rozwoju Terytorialnego.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze