– Po co zabijać zwierzęta na futro, skoro można przyozdobić swoje ciało tatuażem? – pytają aktywiści z Otwartych Klatek. Zgadzają się z nimi tatuatorzy: Gosiniec, Little Psycho Ink i Aleksei (alexey_tat), którzy w sobotę będą tatuować gości salonu ArtPanny Tattoo.
– Klienci wiedzą, czego dokładnie dotyczy akcja, i często dopytują się, kiedy będą kolejne takie wydarzenia. Tatuażami interesują się również weganie, wegetarianie, którzy z chęcią połączą dobre z pożytecznym. Mamy klientów, którzy specjalnie by wesprzeć fundacje przyjeżdżają do nas z Poznania, Gdańska i innych miast. Zorganizowaliśmy wspólnie również licytacje, w której można było wygrać tatuaż ze zdjęcia swojego pupila – zainteresowanie było duże – tłumaczy Małgorzata Kmieciak, jedna z tatuatorek.
O tym czy uda się wytatuować wszystkich zainteresowanych zadecyduje kolejność przyjścia do salonu. Osób, które chcą wesprzeć inicjatywę Otwartych Klatek, jest bowiem bardzo wiele.
– Zainteresowałam się wydarzeniem, ponieważ temat zwierząt, ich nielegalnych hodowli i skali cierpienia, jaka się z tym wiąże, jest mi bardzo bliski. Na co dzień staram się wspierać Stowarzyszenie „Otwarte Klatki” chociażby poprzez podpisywanie różnych petycji czy dorzucanie się groszem do zbiórek. Mam już jeden tatuaż wykonany w studiu Artpanny i jest to wizerunek mojego psa – uważam, że jest zdecydowanie lepszą ozdobą niż noszenie futra z norek. Dlatego popieram tę akcję i mam nadzieję, że przyniesie nie tylko fajne pamiątki na skórze, ale też realną refleksję nad problemem hodowli zwierząt na futra w Polsce – mówi Karolina Królak.
Dochód z wydarzenia zostanie w całości przekazany Otwartym Klatkom na walkę z przemysłem futrzarskim.
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
Owszem, tatuaże już dawno "wyszły" poza krąg kryminalistów i marynarzy, ale jak dowodzą (liczne) badania przeprowadzane w wielu krajach Świata (w tym w Polsce przez m.in. USWPS) - na robienie sobie tatuaży decyduje się określony typ ludzi o zaburzonej osobowości. Im więcej tatuaży - tym zaburzenie poważniejsze (m.in. skłonność do stosowania przemocy - nie tylko fizycznej! - czy ryzykownych zachowań).
Oczywiście, nie każdy/a wytatuowany/a musi przejawiać te zaburzenia, przejawiać niepożądane zachowania lub posiadać negatywne cechy osobowości, niemniej odsetek w grupie osób z tatoo, jest wieeelokrotnie większy, niż w reszcie populacji
Mnie osobiście "ani ziębi, ani grzeje" widok, czy relacja z "wydziaraną" osobą (choć nad bliższą, intymną relacją, dobrze bym się zastanowił:P) - cytuję tylko wyniki badań psychologicznych
Czy nie można być wegetarianinem/weganinem/frutarianinem/freeweganinem i wyglądać "normalnie"? Czy ważniejszy jest nasz zewnętrzny manifest, pozór, czy słuszna idea, droga i wartości, która/e stoi za przejściem na dietę roślinną?
Pozdrawiam,-
Weg z kilkunastoletnim stażem (bez dziar, ale z - mało widocznymi - "sznycikami" na przedramieniu, błędy młodości i późnego buntu)