Choć bardzo kocham swoje miasto, ostatnio głównie mnie zasmuca. Mieliśmy i nadal mamy bardzo duży problem ze smogiem. A to dlatego, że – zwłaszcza zimą – mieszkańcy Wrocławia i okolic są systematycznie podtruwani zanieczyszczonym powietrzem. Choć wiemy na ten temat niewiele, to i tak więcej niż jeszcze parę lat temu. Wciąż jednak za mało. Na pewno problemu nie rozwiązuje sam wiatr ani w ogóle zmiana pogody. Wiosna może przynieść nam lub naszym bliskim chorobę nowotworową, którą spowodował właśnie zimowy smog.
Niestety, niewiele się z tym robi. Nadal używamy ponad trzydziestu tysięcy starych kotłów węglowych w domach i mieszkaniach, nadal palimy szkodliwymi odpadami, takimi jak stare opony, lakierowane drewno czy tworzywa sztuczne. Dochodzą do nich spaliny i w efekcie tworzy się niezwykle toksyczna mieszanka gazowa, która bardzo osłabia nasze zdrowie i może przyczynić się do przedwczesnej śmierci. Zawiera ona pyły respirabilne, tlenki azotu, siarki, wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne i metale ciężkie. Sama, jako naukowiec, zajmuję się od kilkunastu lat technologiami oczyszczania spalin. Wprawdzie tych z kotłów energetycznych dużej mocy, stosowanych przez elektrownie i przemysł, ale doskonale wiem, z czym wiąże się emisja zanieczyszczeń. Potrafię oszacować jej wielkość na podstawie spalanego paliwa i jego ilości. Lecz także i ja mam problem z obliczeniem tego, co wydobywa się z domowych kominów. Warto powiedzieć, że szkodliwe jest – tradycyjne przecież u nas – spalanie węgla. Radzić sobie z nim mogą jedynie duże elektrownie przystosowane do oczyszczania spalin i zmuszone do przestrzegania wyśrubowanych norm ich emisji. Przy czym na oczyszczanie wydają one setki milionów, podczas gdy to, co wychodzi z gospodarstw domowych, trafia prosto do atmosfery.
O naszym problemie usłyszał już cały świat, bo nagłośniły go prasa i organizacje zajmujące się ekologią. To jednak na razie jedyne konkretne działanie, które zmierza do likwidacji smogu. Krzyk jest objawem bezsilności, myślę jednak, że nie powinno się poprzestać ani na nim, ani na marudzeniu. „Czarny marketing” może negatywnie wpłynąć na inwestycje i zniechęcić zdolnych ludzi, którzy chcą pracować w naszym mieście. Szkoda by było, gdyby smog zniszczył także dobre imię Wrocławia.
Smog nie jest problemem politycznym, lecz efektem naszej ignorancji. I wszystkim nam powinno zależeć na rozwiązaniu tego problemu, bo przecież wszyscy chcemy oddychać czystym powietrzem.
Wszystkie komentarze