Źródło: 'Utracone skarby dawnych wrocławskich muzeów', Muzeum Narodowe we Wrocławiu
1 z 11
Obraz "Zmartwychwstanie"
Przypisywany jest wybitnemu malarzowi niderlandzkiemu, Bartholomäusowi Sprangerowi. Wykształcony we Włoszech, podróżujący po Francji, ale pracujący głównie dla cesarzy z rodu Habsburgów - Maksymiliana II w Wiedniu i Rudolfa II w Pradze. Ten drugi cenił Sprangera za erudycyjne, zmysłowe i niepozbawione erotycznych konotacji kompozycje mitologiczne oraz alegoryczne. Artysta rzadko malował obrazy o tematyce religijnej, więc być może ten obraz nie wyszedł spod jego pędzla, ale jest dzieło kogoś z otoczenia Sprangera. W latach 1830-1906 obraz był eksponowany w berlińskiej Alte Galerie, a następnie trafił do Zamku Królewskiego we Wrocławiu. W 1925 roku miasto Breslau podpisało z władzami państwowymi umowę o dzierżawę pałacu (do roku 2000), a rok później otwarto tu muzeum z ekspozycją sztuki zdobniczej, meblarstwa i zabytkowych wnętrz. Obraz Sprangera prezentowano w Pokoju Zielonym króla Fryderyka Wilhelma II. W 1943 r. został wywieziony do jednej ze składnic, zaginął bez wieści.
Źródło: 'Utracone skarby dawnych wrocławskich muzeów', Muzeum Narodowe we Wrocławiu
2 z 11
Maria z Dzieciątkiem i Aniołami
Dzieło z końca XV w. , z pracowni Sandro Botticellego. W maju 1942 r. obraz został ukryty w składnicy w Henrykowie. Urządzono ją w klasztorze, zajmując refektarz i korytarz na parterze oraz całą drugą kondygnację. Konserwator prowincji dolnośląskiej osobiście zatwierdzał w wydziale budowlanym zamówienie na "jeden zamek wpuszczany i 9 kłódek dla Henrykowa). Obraz ukryto w dobrym towarzystwie, bo do tej składnicy zwieziono nie tylko zasoby Kapituły Katedralnej, Śląskiego Muzeum Rzemiosła Artystycznego i Starożytności, Śląskiego Muzeum Sztuk Pięknych, ale także Instytutu Archeologicznego, Archiwum Państwowego, bibliotek miejskiej i uniwersyteckiej oraz Urzędu Nadprezydenta Prowincji i policji.
Źródło: 'Utracone skarby dawnych wrocławskich muzeów', Muzeum Narodowe we Wrocławiu
3 z 11
Tarcza pogrzebowa
Jedna z zaginionej pary tarcz trumiennych wrocławskiego cechu rzeźników z Nowych Jatek, wykonana z częściowo złoconego srebra przez Hansa Spätha rodem z Brzegu, ale od 1636 r. mistrza cechu wrocławskiego. Cechy chętnie zamawiały srebrne tarcze pogrzebowe, które umieszczano na trumnach podczas uroczystych pogrzebów członków konfraterni. Przypuszcza się, że obyczaj ten mógł się wywodzić z Rzeczpospolitej Obojga Narodów, gdzie był bardzo popularny. Späth zrobił takie tarcze także dla stolarzy i sukienników oraz wspólną tarczę ślusarzy, ludwisarzy oraz ostrożników.
Tarcze rzeźników, zdobione atrybutami zawodu (owca, noże i topory) oraz personifikacjami Wiary i Nadziei, zostały w 1909 r. kupione przez Radę Miejską od Zjednoczonego Cechu Rzeźników Wrocławskich. Prawdopodobnie trafiły w 1943. do składnicy w Nowym Kościele.
Źródło: 'Utracone skarby dawnych wrocławskich muzeów', Muzeum Narodowe we Wrocławiu
4 z 11
Puchar z cesarskim orłem
Na zdjęciu widać dwa puchary - oba ufundowane przez cesarza Rudolfa II w 1577 r. dla wrocławskich bractw strzeleckich - ale zaginiony jest tylko ten większy. Mniejszy, wykonany przez Hansa Hockego dla kupców z Zwingeru, szczęśliwie przetrwał wojnę i znajduje się w zbiorach wrocławskiego Muzeum Narodowego. Większy, wykonany przez Joachima Hillera dla rzemieślników ćwiczących w Bractwie Strzeleckim z Wyspy, został w 1943 r. przewieziony do składnicy w Nowym Kościele i ślad po nim zaginął. Bardzo efektowny, na pokrywie orzeł cesarski, flankowany przez figurki dwóch uzbrojonych strzelców. Z inskrypcji zdobiących puchar wynika, że toasty za bractwo kurkowe wznosił tym naczyniem król pruski Fryderyk Wilhelm IV i cesarz Wilhelm II.
Źródło: 'Utracone skarby dawnych wrocławskich muzeów', Muzeum Narodowe we Wrocławiu
5 z 11
Orzeł Bractwa Strzeleckiego z Zwingeru
Najokazalszy z klejnotów bractw, wykonany w 1685 r.
We Wrocławiu pierwsze bractwo strzeleckie zawiązało się w latach trzydziestych XV wieku, a w 1466 roku legat papieski, a późniejszy biskup wrocławski Rudolf obdarzył ćwiczących strzelców czterdziestodniowym odpustem. Sto lat później cesarz Maksymilian II zalecił, by w ćwiczeniach strzeleckich uczestniczyli wszyscy mieszkańcy miasta. Aby uniknąć konfliktów rada miejska utworzyła dwa bractwa: cechowe, które ćwiczyło się we władaniu bronią palną i kupieckie, które zdecydowało się na broń Wilhelma Tella. Ponieważ tarcze miały często kształt ptaka-kura, więc bractwa nazywano kurkowymi, a odznaką godności króla kurkowego czyli zwycięzcy zawodów strzeleckich był ptak.
Wspaniały orzeł ze złoconego srebra, w koronie zdobionej perłami i szlachetnymi kamieniami, to dzieło Christiana Mentzla, wybitnego wrocławskiego złotnika. W trakcie uroczystych pochodów cenne trofeum noszono przed królem kurkowym i każdy musiał schylić przed nim czoło. Na piersi i skrzydłach orła wisiały medaliony królów kurkowych - w końcu XIX w. zachowało się 170 takich zawieszek. Orzeł z Zwingeru został ukryty w 1943 r. w Nowym Kościele lub Prudniku i zaginął. Wypłynął w 1990 r. - ale pozbawiony zawieszek - na aukcji w Sotheby's i został kupiony przez władze niemieckie. Obecnie eksponowany w Schlesische Museum w Görlitz.
Źródło: 'Utracone skarby dawnych wrocławskich muzeów', Muzeum Narodowe we Wrocławiu
6 z 11
Solniczki w kształcie indyczek
Datowane są na ok. 1600 r., pochodzą z warsztatu wrocławskiego złotnika Joachima Hillera (1541-1613). Ich tułowia wykonano z muszli tygrysich. W dobie manieryzmu panowała moda na egzotykę, złotnicy wykorzystywali nie tylko musze, ale także orzechy kokosowe, strusie jaja, a nawet wykonywali odlewy naturalnych form, na przykład jaszczurek, żab lub owadów. Popis kunsztu i dziwactwo, ale cieszące oko.
Indyczki z muszli tygrysich (występujących w wodach od wschodnich wybrzeży Afryki aż po Hawaje) trafiły do wrocławskich zbiorów muzealnych w 1904 r., zostały kupione od fundacji hrabiów Henckel von Donnersmarck ze Świerklańca. Zostały ukryte najpierw na zamku Grodziec, a potem przewiezione do składnicy w Nowym Kościele. Baron Heinrich von Zedlitz und Neukirch miał tam pałac i oddał kilkanaście pokoi Grundmannowi.
Źródło: 'Utracone skarby dawnych wrocławskich muzeów', Muzeum Narodowe we Wrocławiu
7 z 11
Kociołek na herbatę
Wykonano go ze srebra ok. 1695 r. Kunsztowna robota, przypisywana wrocławskiemu złotnikowi, Gottfriedowi Heynerowi, od 1682 r. obywatelowi Wrocławia. Heyner był synem złotnika z Lubina, ale we Wrocławiu miał znacznie większe możliwości rozwoju. Śląscy mistrzowie mogli konkurować z największymi europejskimi ośrodkami złotniczymi, takimi jak Norymberga czy Augsburg.
Kociołek jest nie tylko piękny i cenny, ale ważny historycznie. To jeden z najstarszych poświadczających picie herbaty w tej części Europy. Wprawdzie Holendrzy zaczęli ją sprowadzać na pocz. XVII w., ale amatorów nie było zbyt wielu. W Polsce pierwszą filiżankę herbaty zaparzyła ponoć przybyła z Francji księżniczka Maria Ludwika Gonzaga, żona najpierw króla Władysława IV, a następnie jego brata Jana Kazimierza.
Badacz roślin, ksiądz Krzysztof Kluk, w wydanej w 1786 r. pierwszej polskiej encyklopedii botanicznej "Dykcjonarz roślinny" zapisał wręcz: "Gdyby Chiny wszystkie swoje trucizny przesłały, nie mogłyby nam tyle zaszkodzić, ile swoją herbatą". Kluk pisał dalej, że herbata "osłabia nerwy i naczynia do strawności służące, soki" oraz powoduje biegunkę. W poglądach nie był odosobniony.
Źródło: 'Utracone skarby dawnych wrocławskich muzeów', Muzeum Narodowe we Wrocławiu
8 z 11
Kulawka
Kufel w kształcie popiersia duchownego, trzymającego flaszę i księgę, wykonany ze złoconego srebra ok. 1605 r., wygląda niewinnie, ale to zabójcze naczynie, tzw. kulawka. Pozbawiony był stopy, więc nie można go postawić bez opróżnienia. Kładziony dnem do góry, dowodził wszem i wobec, że użytkownik nie marnuje szlachetnych trunków. Kufel był darem Krzysztofa Mikołaja Dorohostajskiego, marszałka wielkiego litewskiego dla wrocławskiego bractwa kurkowego. Dorohostajski, poeta, autor dzieła o hippice, waleczny żołnierz, opiekował się braćmi kurkowymi i chyba chciał dostarczyć im trochę przyjemności, ofiarowując kulawkę, wykonaną przez norymberskiego złotnika, Davida Lauera. Dorohojski leczył liczne dolegliwości wodą w Cieplicach, więc nie wiadomo, czy kielich wypróbował. Zmarł we Wrocławiu w 1615 r.
Kulawkę ukryto najpierw na zamku Grodziec, a potem w Prudniku lub Nowym Kościele.
Źródło: 'Utracone skarby dawnych wrocławskich muzeów', Muzeum Narodowe we Wrocławiu
9 z 11
Patera z alegoriami, ok. 1800 r.
Empirowe cudo, wykonane w warsztacie Pierre'a Philippe'a Thomire'a, francuskiego odlewnika doby klasycyzmu. Thomire był bardzo ceniony, dostawał zlecenia od carycy Katarzyny II oraz Napoleona i jego żony Marii Luizy. Jego dzieła są ozdobą Luwru, Metropolitan Museum of Art. w Nowym Jorku czy Wallace Collection w Londynie. Czterej młodzieńcy symbolizują Malarstwo, Muzykę, Poezję i Bogactwo. Patera została schowana w składnicy w Borowej Oleśnickiej.
Źródło: 'Utracone skarby dawnych wrocławskich muzeów', Muzeum Narodowe we Wrocławiu
10 z 11
Szklanica świętej Jadwigi
Szkło zielono-żółte, syryjskie z XIV w. Do 1567 r. znajdowała się w Henrykowie, o czym świadczy napis, wyryty diamentem na szkle: Andreas Abbas Henrichoviensis Anno 1567. Potem znalazła się w posiadaniu wrocławskich krzyżowców z czerwoną gwiazdą i tutejszy komtur, Bartholomaeus Mandel, kazał szklanicę oprawić w srebro, a także ozdobić emaliowanymi herbami z inicjałami zwierzchników komandorii, klasztoru św. Wincentego oraz klasztorów cysterskich w Henrykowie i Lubiążu. Pracę zlecił wrocławskiemu złotnikowi, Euhariusowi Rieherowi. Naczynie było wykorzystywane raz w roku, podczas uroczystego posiłku całego konwentu krzyżowców w dniu św. Jadwigi. Ukryte w 1943 r. , nie wiadomo, co się z nim stało.
Źródło: 'Utracone skarby dawnych wrocławskich muzeów', Muzeum Narodowe we Wrocławiu
11 z 11
Kielich wenecki,
II poł. XV w., zdobią go herby Królestwa Czech i Węgier. 22,5 cm wysokości, malowany błękitem tureckim, jasnym błękitem, krwistą czerwienią i bielą. Herby wiążą się zapewne z osobą króla węgierskiego Macieja Korwina. Węgrzy są z niego bardzo dumni, sprawił, że królestwo odzyskało potęgę, potrafił ze swoją najemną "czarną armią" skutecznie walczyć z Turkami, przyłączył do Węgier Śląsk, Łużyce i Morawy, podporządkował sobie Czechy i w końcu przepędził Habsburgów z Wiednia. Za jego czasów Wrocław zaangażował się w wielką politykę, bo podczas walk o tron czeski opowiedział się po stronie Korwina, a przeciwko Władysławowi Jagiellończykowi. Kielich znajdował się do 1828 r. w posiadaniu śląskiej rodziny von Rothkirch, prawdopodobnie był darem królewskim za wierną służbę. Ale gdy zmarł Heinrich von Rothkirch z Przecławic pod Wrocławiem i jego majątek podzielono między spadkobierców, kielich rozpoczął wędrówkę. Trafił do Berlina i w 1902 r. został kupiony do wrocławskich zbiorów muzealnych.
W 1943 r. wpisany na listę najcenniejszych obiektów Zbiorów Miejskich Wrocławia, wywieziony do składnicy w Nowym Kościele.
Wszystkie komentarze
No bo rabunku dokonali Sowieci i Polacy (szaber). Artykul mowi o stratach z roznych powodow.