- Bardzo dobry film - mówi o serialu "Wielka Woda" na Netflix senator PO Bogdan Zdrojewski, w 1997 roku prezydent Wrocławia, który kierował walką wrocławian z powodzią tysiąclecia.
Jednym z głównych wątków serialu "Wielka woda", który już można oglądać na Netflixie, jest walka mieszkańców podwrocławskich wsi, które decyzją władz miały zostać zalane, aby ocalić Wrocław. W rzeczywistości taka historia też miała miejsce.
25-lecie powodzi we Wrocławiu. Z okazji rocznicy fontanna multimedialna przeniosła mieszkańców do niezapomnianego lata 1997 r. Pokazowi towarzyszyły efekty specjalne.
We wtorek 12 lipca, czyli 25 lat po tym, jak do Wrocławia wdarła się wielka woda, na ul. Świdnickiej otwarto wystawę zdjęć dokumentujących wydarzenia z 1997 r.
"Wielka woda" na Netfliks od środy, 5 października. Serial inspirowany jest walką z powodzią tysiąclecia we Wrocławiu.
Mam przed oczami taki obraz z powodzi tysiąclecia we Wrocławiu: skrzyżowanie ulicy Świdnickiej i Piłsudskiego, wszędzie woda i zmieniające się światła sygnalizacji. I młody człowiek w kajaku, który wyhamował "na czerwonym", obejrzał się w lewo, prawo i dopiero wówczas popłynął dalej - wspomina Bogdan Zdrojewski, były prezydent.
Powódź stała się jednym z pomników lokalnej tożsamości. Akcja obrony miasta była czymś więcej niż ratowaniem dobytku. Wrocław i jego mieszkańcy poczuli, że do siebie należą.
Gdy wał na Sępolnie przemakał i był jak z galarety, a zabrakło piachu, to braliśmy ziemię z cmentarza. Zasada była taka, żeby nie kopać głęboko - mówi wieloletni fotoreporter "Wyborczej" Mieczysław Michalak, pokazując swoje fotografie z powodzi tysiąclecia we Wrocławiu.
Gdy powódź tysiąclecia zalewała Dolny Śląsk, wrocławska redakcja "Wyborczej" na kilka dni zmieniła się w centrum pomocy dla dotkniętych kataklizmem. Gdy fala powodziowa wlewała się na Kozanów, Rakowiec, Kleczków, Podwale i plac Legionów, centrum przeniosło się na wojskowe lotnisko na Strachowicach.
Copyright © Agora SA