Kowale nie śpią tej nocy. Ludzie zmieniają się, chodzą co godzinę, co dwie na wały i patrzą na ciemne, złowieszcze lustro
Heńkowi i Zydze nie przyszłoby do głowy, że będą kiedyś całą niedzielę ratować wrocławskie zoo
Fala powodziowa podobna do tej sprzed 10 lat ponownie zalałaby Wrocław. Zabezpieczenia zbudowane po powodzi tysiąclecia wciąż są niewystarczające.
Czy gdyby teraz nadeszła Wielka Woda, bylibyśmy w stanie stawić jej czoła lepiej niż w pamiętnym roku 1997? Czy wyciągnęliśmy naukę z historii sprzed dziesięciu lat?
Myślę, że moje wspomnienia będą swoim charakterem w istotnym stopniu odbiegać od większości nadesłanych do redakcji. Mimo że w roku 1997 główni bohaterowie mojego pamiętnika nie brali udziału w heroicznej walce o uratowanie Wrocławia, nawet nie mieszkali w tym pięknym mieście (i nadal nie mieszkają), powódź we Wrocławiu (i nie tylko w tym miejscu Polski) miała bardzo istotny wpływ na to, co działo się w mojej rodzinie, głównie w dniach 12-14 lipca 1997 roku.
Przesyłam wyciąg z pamiętnika, który prowadzę od 1970 roku. Czas powodzi w 1997 r. uwieczniłam w swoim pamiętniku na podstawie własnych doświadczeń, informacji podawanych na żywo przez radio i telewizję oraz informacji swoich najbliższych przebywających w tym czasie w innych rejonach Wrocławia.
Fragmenty dziennika rodzinnego
Partia chce, by Sejm wydał specjalną uchwałę w 10. rocznicę powodzi tysiąclecia
Zadziwiająca, kojąca i niespotykana w tym mieście cisza. Mimo wielkiego znużenia siedzimy długo w nocy. Okna szeroko otwarte. Upał dnia z oporami ustępuje.
Przeżyłam powódź, ale właściwie jej nie widziałam... Widziałam za to ludzi, którzy z nią walczyli z wielkim poświęceniem, ofiarnością i całkowitą bezinteresownością. Widziałam także małość, cwaniactwo i egoizm innych...
W piątek były prezydent Wrocławia Bogdan Zdrojewski dostał od przedstawicieli Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego ich najwyższe odznaczenie - Błękitny Krzyż
Poskręcane, z wybałuszonymi, przerażonymi oczami, obwisłe na łańcuchach, z których nie mogły się wyzwolić tak wyglądało stado kilkudziesięciu krów w jednej z obór niedaleko Wrocławia zalanej przez powódź.
Motto: ?Dwadzieścia cztery smutki to zwykła nasz doba?
Podczas powodzi miałem zaledwie 13 lat. Jednak doskonale pamiętam tamten okres. Wydaje mi się, jakby to było zaledwie rok lub dwa lata temu.
2 lipca 1997 roku urodziła się moja córeczka Zuzia. Gdy po kilku dniach przyjechałyśmy do domu, miało być już tylko cudnie i szczęśliwie, podczas gdy tymczasem szła do nas wielka woda.
Moja córka miała niecałe siedem tygodni, gdy zalało nasze miasto (noc z 13 na 14 lipca 1997). Właśnie centrum było zalane. Nasz blok, a wokół woda po pas. Nie wiedziałam, jak to będzie, jak nas będzie zalewać - czy tak, jak pokazywali w TV: silny nurt wody porywa zwierzęta i meble?
Karłowice, Różanka - mieszkańcy uratowali swoje osiedla.
Pamiętasz dowcip z czasów powodzi? Przypomnij, pośmiejemy się razem.
We wrocławskim biurowcu Poltegor powstało największe i najlepsze centrum koordynacji akcją powodziową. Tu są niemal stale prezydent, lekarze, policjanci, urzędnicy i wolontariusze. Stąd kontaktują się z resztą miasta, rozsyłają pomoc.
Powódź pokazała, że w sytuacjach kryzysowych nie ma czasu na negocjowanie, głosowanie. Trzeba szybko decydować, decyzja spóźniona o pół godziny jest już decyzją bez znaczenia. Struktury decyzyjne muszą być uproszczone - mówi wojewoda wrocławski prof. Janusz Zaleski.
Jak wrocławianie ratowali swoje miasto - opowiada Bogdan Zdrojewski, prezydent miasta
Wczoraj na Kozanowie przeprawialiśmy na suchy brzeg dwie osoby i jednego psa, obserwowaliśmy wyścig po osiedlowym wodospadzie i zagraliśmy w karty na największej w okolicy wyspie - do niedawna górce na placu zabaw.
Powódź szturmuje Wrocław z różnych stron. Woda wciska się też podstępnie przez studzienki kanalizacyjne.
Od dwóch dni mieszkańcy podwrocławskich wsi Łany, Kamieniec Wrocławski i Jeszkowice pilnowali wałów na Odrze, które wczoraj nad ranem saperzy przygotowywali do wysadzenia.
Przez całą sobotę, aż do wczesnej niedzieli, trwała walka o uratowanie przed zalaniem zabytkowego kompleksu na Ostrowiu Tumskim i wyspie Piasek.
Wody na ulicach Wrocławia nie powinno już przybywać, ale problemem pozostaje ta, która się wlała i trzeba ją usunąć.
- Mam auto, jak będę potrzebny, dzwońcie - takie telefony odbieramy cały czas.
Od przyszłego tygodnia na terenach objętych powodzią sanepid ma rozprowadzać ulotki dla powodzian. Drukujemy ich fragmenty.
Jak można skutecznie walczyć z powodzią, skoro np. załatwianiem worków i beczkowozów musi się zajmować sam minister Miller?
- Jest upał, błyskawicznie zaczyna się psuć żywność, są muchy i fetor - mówi wrocławski inspektor sanitarny Jerzy Odonicz-Czarnecki.
W poniedziałek otwarto większość sklepów spożywczych w centrum. Najbardziej poszukiwane artykuły to chleb, papierosy i baterie.
W czerwcu ogłosiliśmy konkurs na pamiętnik lub dziennik, w którym wrocławianie opisywali wydarzenia związane z powodzią z 1997 roku.
Czekamy na zdjęcia Internautów zrobione przez nich podczas powodzi w 1997 roku.
Wzdłuż ulic Hallera i Wiśniowej wciąż ląduje piasek do worków.
W nocy z soboty na niedzielę, 12-13 lipca, mieszkańcy tzw. trójkąta bermudzkiego solidarnie walczyli z żywiołem. Zmobilizowali się wszyscy, próbując zatamować wodę płynącą od strony Niskich Łąk i z fosy miejskiej.
Jeszcze w czwartek nie wierzyliśmy w wielką wodę. A wczoraj Wrocław walczył o przetrwanie. O Rynek, ocalenie Ostrowa Tumskiego, biskupińskiej wyspy, na której jest wrocławskie zoo. Walczył o przetrwanie historycznego centrum i nikt, nikt w całym mieście nie mógł już być bezpieczny.
Do 11 wzrosła liczba ofiar powodzi w Wałbrzyskiem. 57-letnia kobieta utonęła w Kłodzku. Tymczasem wczoraj to Wałbrzyskie słało pomoc dla zatopionego Wrocławia.
Copyright © Agora SA